Hokej: GKS Katowice - KTH Krynica 8:1, Stoczniowiec Gdańsk - GKS Tychy 1:2

Hokej: GKS Katowice - KTH Krynica 8:1, Stoczniowiec Gdańsk - GKS Tychy 1:2

HOKEJ. Udana inauguracja ligi

Twardy charakter

Dobry start śląskich drużyn. Oba GKS-y wygrały, a ten z Katowic został nawet liderem

Tak się złożyło, że na inaugurację rozgrywek ekstraligi spotkały się w Katowicach dwie drużyny, które zdaniem fachowców będą się bronić przed spadkiem.

Na razie na minusie są kryniczanie. - To są młodzi chłopcy. Tylko czterech zawodników grało w pierwszym składzie w poprzednim sezonie. Mimo to nie mam do nikogo pretensji. Wszyscy wytrzymali mecz kondycyjnie. Za miesiąc, gdy GKS przyjedzie do Krynicy, wynik może być odwrotny - przekonywał Andrzej Pasiut, szkoleniowiec drużyny gości.

Nie licząc pierwszych dziesięciu minut, gdy kryniczanie toczyli z gospodarzami w miarę wyrównany pojedynek, przez całe spotkanie zdecydowaną przewagę miał GKS.

Gdyby nie Artur Ziaja, który w kilku sytuacjach bronił niczym Dominik Haszek, spotkanie zakończyłoby się dwucyfrówką.

Pierwszego gola zdobył Sebastian Fonfara. Dla młodego napastnika katowickiej drużyny było to pierwsze trafienie w ekstralidze. - W ubiegłym sezonie za wiele sobie nie pograłem, ale ja mam twardy charakter. Nie dam się tak łatwo skreślić. Na początku meczu nie zanosiło się, że wygramy tak wysoko, ale szybko wpadło kilka bramek, kryniczanie opadli z sił i taki tego efekt - ocenił Fonfara.

Kibice byli ciekawi, jak zaprezentuje się Kanadyjczyk Bremner. Gość zza Oceanu zagrał przeciętnie. Strzelił jednego gola, szukał zaczepki na lodzie, dużo faulował.

W ostatniej tercji gospodarze wyraźnie oszczędzali już siły. Andrzej Schubert, trener GKS, dał szansę gry wszystkim rezerwowym.

Schubert, który również debiutował na trenerskiej ławce, na pewno będzie się wyróżniał spośród polskich trenerów. Kierował swoją drużyną w nienagannie skrojonym garniturze i krawacie, gdy tymczasem większość szkoleniowców poprzestaje na dresie. - Dla mnie mecz to święto, a gdy wygrywamy to już podwójne. Nie spodziewałem się, że Krynica będzie taka słaba. Na słowa uznania zasłużył cały zespół, grali to, co sobie założyliśmy przed meczem - podkreślał.

W drużynie GKS zabrakło Adriana Labrygi. Obrońca nie wyjechał na lód, ponieważ nie dogadał się z klubem w kwestiach finansowych.

GKS Katowice - KTH Krynica 8:1 (3:0, 4:0, 1:1)

Bramki: 1:0 Fonfara - Bremner (14.), 2:0 Pohl - W. Majkowski (16.), 3:0 Plutecki - Trybuś (16.), 4:0 Bremner - Słodczyk (24.), 5:0 Słodczyk - Gołda (29.), 6:0 Plutecki - Grobarczyk (37.), 7:0 Marcin Trybuś - Sobała (38.), 7:1 Dubel - Kruczek (44.), 8:1 Krzysztofik - Burzydło (59.)

GKS: M. Elżbieciak; Kowalski (2) - Krzysztofik, Burzydło (2) - Marcin Trybuś (4), Gołda - Bułka; Plutecki - Marek Trybuś - Grobarczyk, G. Sobała - Fonfara - Bremner (6+10), W. Majkowski - Słodczyk - Pohl oraz Marznica, Ł. Elżbieciak, Mirocha, Pohrebny.

KTH: A. Ziaja (2); Kiklica (2) - Tyczyński (2), D. Kruczek - Hak (6+10), Potoczek (2+10) - Waśko; Zasadny (2) - Piksa - Jaskólski (2), Gawlina - Pasiut - Brocławik (2+10), Naczyński - Dubel - Kulig, Cebulak - Hamernik - Czech.

Kary: 24 min - 50 min

Widzów: 300

Sędziował: Krzysztof Rzerzycha (Kraków)

Stoczniowiec zasłużenie przegrał z GKS Tychy. Gdańszczanie nie potrafili dokładnie zorganizować akcji, nawet gdy grali z przewagą dwóch zawodników

Tyszanie przez cały mecz sprawiali korzystniejsze wrażenie. Często stwarzali zagrożenie pod bramką Tomasza Wawrzkiewicza. Bramkarz Stoczniowca rozgrywał dobry mecz, w dwóch sytuacjach w drugiej tercji był jednak bezradny. Najpierw po strzale Duszana Adamczika zmylił go rykoszet, potem zdołał odbić strzał Adamczika, ale przy silnej dobitce Michała Belicy był bez szans. W tym czasie Stoczniowiec miał świetną okazję do wyrównania, Andriej Raszczyński nie wykorzystał jednak rzutu karnego. W akcjach ofensywnych stoczniowców brakowało precyzji, nawet gdy grali z przewagą dwóch zawodników. W pierwszej tercji, grając w pięciu na trzech, gdańszczanie omal nie stracili gola, gdy po błędzie Bartosza Leśniaka na pozycję sam na sam z Wawrzkiewiczem wyjechał Adamczik. Wcześniej goście zdobyli gola, który jednak nie został uznany, gdyż na lodowisku było o jednego hokeistę za dużo.

W trzeciej tercji Zdenek Jurasek zdobył kontaktowego gola. Do końca meczu gdańszczanie mieli już jednak tylko jedną okazję do wyrównania, ale po dużym zamieszaniu strzał Aleksandra Myszki obronił bramkarz gości Jacek Zając. Na 9 sekund przed końcem Stoczniowiec wycofał bramkarza, ale manewr ten nie przyniósł już efektu.

Stoczniowiec Gdańsk - GKS Tychy 1:2 (0:0, 0:2, 1:0)

Bramki: 0:1 Adamczik - Bagiński (29.), 1:1 Belica - Adamczik (34.) 1:2 Jurasek - Wróbel (45.)

GKS: Zając; Gretka (2) - Galvas (2), Kuc - Śmiełowski, Mejka - Sosiński; Adamczik - Bagiński (4) - Belica (2), Ślusarczyk - Słaboń - Sarnik (2), Ziober - Koszowski - Kwiatkowski (2) oraz Frączek.

Kary: 12 min - 16 min

Widzów: 1500

Sędziował: T. Gądziotkowski (Bydgoszcz)

Pozostałe wyniki I kolejki: Orlik Opole - Unia Oświęcim 2:7 (1:1, 0:3, 1:3), Podhale Nowy Targ - TKH Toruń 8:1 (4:1, 3:0, 1:0)

Liczba dnia

64 - lata czekali katowiccy kibice na grę kanadyjskiego hokeisty w swoim mieście. W 1939 roku w Dębie Katowice występował 22-letni napastnik Frank Ney. Na Śląsk przyjechał z Anglii, wcześniej grał w Wembley Lions. Śląskim działaczom polecił Neya dr Aspern, szef Angielskiego Związku Hokejowego. Ney mógł występować jedynie w meczach towarzyskich, ówczesny regulamin zabraniał obcokrajowcom gry w oficjalnych meczach mistrzowskich

pacz