Przed meczem Wisły Kraków z Wisłą Płock

W sobotę o godz. 19 w Krakowie zmierzą się dwie Wisły. Która z nich okaże się lepsza? Rozum podpowiada, że ta z Krakowa, ale nafciarze już nieraz sprawili w grodzie Kraka niespodziankę.

Ten mecz zapowiada się niezwykle ciekawie, jeśli choć na chwilę zapomni się o tym, że Wisła Kraków to mistrz i zdobywca Pucharu Polski. Jej imienniczka z Płocka na razie do pięt jej pod tym względem nie dorasta, nie licząc dotarcia do finału PP. Przepaść oba kluby dzieli po prostu ogromna. Ale, no właśnie, w sporcie, także w futbolu, nie jest powiedziane, że wygrać zawsze musi faworyt. Nafciarze potrafili już wygrać w Krakowie w lidze i pucharze. - Ten ostatni mecz sprzed pół roku trener nam przez cały tydzień przypomina - mówi płocki obrońca Marcin Janus. - Chce w ten sposób przypomnieć nam, że Wisłę też można ograć.

Biała Gwiazda zajmuje obecnie trzecie miejsce w ligowej tabeli. To nieco poniżej oczekiwań. Ale to nie jedyny problem Wisły. Pomijając brak kwalifikacji do Ligi Mistrzów, największy kłopot trenerowi Henrykowi Kasperczakowi sprawia plaga kontuzji czołowych graczy. Biorąc pod uwagę brak Kamila Kosowskiego, Marcina Kuźby czy Kalu Uche, urazy Arkadiusza Głowackiego, Mauro Cantoro i Jacka Paszulewicza znacznie obniżają boiskową wartość krakowian. - Ale trzeba pamiętać, że Wisła to Wisła - twierdzi Janus. - To od lat bardzo mocna drużyna i moim zdaniem główny kandydat do ponownego mistrzostwa Polski. W Krakowie inny wynik niż jej wygrana, niezależnie od rywala, jest zawsze sensacją. Dlatego myślę, że jej kadrowe kłopoty nie wpłyną na grę. Bo na boisku wiślacy zawsze są profesjonalistami.

Ale nafciarze wcale nie zamierzają się poddać. - Zawsze wychodzimy na boisko z zamiarem zdobycia kompletu punktów - zapewnia defensor Wisły Płock. - Tak będzie i tym razem. A kto strzeli dla nas tym razem bramkę? Nieważne. Byleby tylko przyniosła ona zdobycz punktową.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.