Piłka nożna: ciąg dalszy sprawy flagi "Oberschlesien" na stadionie Ruchu Chorzów

W sobotę opisaliśmy sprawę flagi z napisem "Oberschlesien", której nie pozwolono podczas ostatniego meczu wywiesić kibicom Ruchu Chorzów. Powód? Działaczom PZPN flagi z niemieckimi napisami źle się kojarzą. Sprawa wywołała burzę w internecie i podzieliła czytelników "Gazety".

Od redakcji: W komentarzu do tekstu napisałem, że napis "Oberschlesien" akurat na stadionie w Chorzowie wygląda dziwacznie, bo w polskość jest wpisana tradycja Ruchu. Niektórzy kibice zarzucili mi ignoranctwo i wręcz niechęć do spraw śląskich. Dziwne, bo to właśnie nasza redakcja - jako jedyna - zainteresowała się sprawą niemieckojęzycznej flagi.

Poświęcamy wiele miejsca historii sportu na Śląsku i nigdy nie negowaliśmy niemieckiego dorobku na tym polu. To właśnie "Gazeta" przypomniała losy kilku niemieckich klubów, mających możliwość działać już w niepodległej Polsce (Diana, 1.FC i EKS). Przypominam, że "Gazeta" organizuje właśnie plebiscyt z okazji stulecia futbolu na Śląsku, a pretekstem do jego ogłoszenia było założenie niemieckiego klubu Ratibor 03 SV.

Zdumiały mnie argumenty niektórych kibiców, świadczące ich zdaniem, o tym że Ruch nie do końca był przesiąknięty polskością. Po pierwsze: argument, że kibice z Wielkich Hajduk już po krótkim czasie byli "skazani" na Ruch, bo przestał istnieć miejscowy klub niemiecki, jest chybiony. Bismarckhuetter Ballspiel Club zakończył działalność, bo jego piłkarze z własnej woli przechodzili do polskiego Ruchu. W końcu został wchłonięty przez Ruch w 1923 roku. Po prostu: nie było społecznego zapotrzebowania na jego działalność.

Po drugie: zarzucono mi, że sławny piłkarz Ruchu Ernest Wilimowski w czasie wojny grał w reprezentacji Niemiec. Co by nie powiedzieć o wojennych losach Wilimowskiego, jedno jest pewne: czuł się nie tylko Ślązakiem, ale i Polakiem. Gdyby tak nie było, nie odchodziłby zimą 1933/34 ze znanego z niemieckich sympatii 1.FC Katowice do Ruchu i nie zdecydowałby się na grę w reprezentacji Polski. Wcale nie musiał, mógł odmówić. Tak jak Eryk Heidenreich - ostoja obrony 1.FC, piłkarz uważany w tym czasie za jednego z najlepszych obrońców w Europie. Heidenreich dostał powołanie do reprezentacji Polski, ale je odrzucił, bo czuł się Niemcem. I nadal grał w klubie działającym w polskich strukturach piłkarskich.

Po trzecie: rzeczywiście kilku powojennych piłkarzy Ruchu wyemigrowało do Niemiec po zakończeniu kariery. Ale czy dlatego Ruch kiedykolwiek był mniej polski? Czy fakt, że w niemieckich klubach gra coraz więcej piłkarzy pochodzenia tureckiego, od urodzenia mieszkających w Niemczech, powoduje, że stają się one mniej niemieckie?

Po czwarte: sugestia, że kibice wypełniający pod koniec lat osiemdziesiątych trybuny Ruchu wyjechali do Niemiec jest śmieszna. Kibiców jest mniej przede wszystkim dlatego, że Ruch gra słabiej niż kiedyś i tyle.

Dlatego zdania nie zmieniam. Oczywiście, nikt kibicom Ruchu wywieszania flagi nie powinien zabraniać, ale na stadionie przy Cichej naprawdę wygląda ona kuriozalnie. O tym, że jest się Ślązakiem wcale nie świadczy wywieszanie flagi w języku niemieckim. Bo jak pisze internauta Hulk: "My som chopcy z Gornego Ślonska, a nie z Oberschlesien". Paweł Czado

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.