Piłka ręczna: Wisła Płock - Warszawianka 28:22 (11:10)

Gdyby płoccy bramkarze byli w takiej dyspozycji jak podczas wczorajszego sparingu, to o mecze ligowe można być spokojnym.

Andrzej Marszałek i Artur Góral byli w konfrontacji z Warszawianką najjaśniejszymi punktami ekipy wicemistrzów Polski. Kibice, których ponad dwie setki stawiły się w hali Chemika, często nagradzali ich brawami. Bo było za co. W pierwszej połowie Marszałek obronił kilka trudnych piłek. Drugą odsłonę Góral zaczął od podwójnie udanej interwencji. Najpierw obronił rzut Adriana Anuszewskiego z kontry, a za sekundę dobitkę Andrzeja Korusa. Później spisywał się nie gorzej, łapiąc np. piłkę przy dwóch rzutach karnych.

Ale sam mecz nie był najładniejszym widowiskiem. Brakowało w nim ciekawych i przemyślanych akcji w ataku pozycyjnym. Podobać mogły się natomiast kontry wyprowadzane głównie przez Wisłę. Widać, że nafciarze mają ten element opanowany całkiem nieźle. Gdyby jeszcze byli bardziej skoncentrowani podczas rzutu, wygraliby z Warszawianką o wiele wyżej. Bo w pierwszej połowie podopieczni Bogdana Kowalczyka zmarnowali przynajmniej pięć takich akcji. Dlatego np. w 18. min przegrywali 4:7. Później poprawili ten element gry. A w ostatnich minutach pierwszej części właśnie dzięki kontrze wyszli na prowadzenie. Bo w 29. i 30. min Bartosz Wuszter trzy razy zdobywał bramki po takich akcjach. I od stanu 8:9 zrobiło się 11:9 dla Wisły. W drugiej połowie płocczanie dość skutecznie korzystali z tej broni. Dzięki temu ich przewaga systematycznie rosła. Po kwadransie gry wygrywali 22:16, a w 48. min 25:16. I spokojnie kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie. Było też podczas tych kontr kilka świetnych zagrań. Np. "wkrętka" Łukasza Białaszka czy rzut Tomasza Palucha, który złapał piłkę tuż przed polem bramkowym Warszawianki po crossowym podaniu z własnej połowy i w dość ekwilibrystycznej pozycji celnie strzelił.

Po tym spotkaniu kibice mogli się przekonać, że właśnie kontra będzie w nadchodzącym sezonie główną bronią nafciarzy. To jednak wymaga dobrej gry w obronie. W tym elemencie wicemistrzowie Polski prezentowali się wczoraj zupełnie przyzwoicie. Byli aktywni, waleczni, a przodował w tym Damian Wleklak. "Zdechłemu" nie przeszkodziło nawet to, że w jednym ze starć rozcięto mu czoło. Po kilku minutach i zabiegach lekarza wrócił na parkiet.

Chociaż było to tylko sparingowe spotkanie, to arbitrzy pokazali aż trzy czerwone kartki. Najpierw dostali je Wuszter i Artur Siódmiak. Obaj zawodnicy mieli sobie za dużo do powiedzenia po jednej z akcji. Czerwony kartonik zobaczył też Adam Wiśniewski, bo zachował się niezbyt parlamentarnie w stosunku do sędziego.

Wisła Płock - Warszawianka 28:22 (11:10)

Wisła: Marszałek, Góral - Wiśniewski 2, Wuszter 4, Szyczkow 1, Witkowski 2, Wleklak 4, Kuptel 2, Białaszek 3, Jankowski, Błażejewski 1, Titov, Paluch 9.

Warszawianka: Suchowicz, Wichary - Matysik 3, Starczan 9, Czertowicz, Anuszewski 5, Kłosowski 1, Korus 3, Degtyarow 1, Siódmiak.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.