Derby Wielkopolski: Amica Wronki - Lech Poznań 1:0 (0:0)

Bramka dla Amiki padła w 92. minucie meczu!

Kibice Lecha znów znaleźli się we Wronkach w przewadze. Na stadionie było ich co najmniej 3 tys. i niespełna 2 tys. kibiców wronieckich. Niektórzy posiadacze karnetów na mecze Amiki byli źli, że w związku z przyjazdem Lecha muszą się przesiąść. - Jesteśmy u siebie - wołali kibice "Kolejorza" i trudni było nie przyznać im racji. Zwłaszcza, że ich doping był zorganizowany niczym w Poznaniu.

4-4-2 i modyfikacje

Libor Pala zaskoczył obserwatorów, decydując się na posadzenie na ławce rezerwowych Łukasza Madeja. W podstawowej jedenastce na boku pomocy znalazł się Zbigniew Zakrzewski. Wbrew zapowiedziom, Piotr Reiss biegał cofnięty za plecami Krzysztofa Gajtkowskiego. Lech zaproponował zatem ustawienie 4-2-3-1, które jest modyfikacją 4-4-2.

Zaskoczenia nie było w środku pola, gdzie zagrał Piotr Jacek i w bramce - tu Waldemar Piątek zastąpił Norberta Tyrajskiego, który po raz ostatni opuścił bramkę "Kolejorza" w meczu Pucharu Polski z Cracovią Kraków we wrześniu 2001 r. (bronił Mariusz Luncik), a w lidze - w listopadzie 2000 r. w starciu ze Stalą Stalowa Wola w II lidze.

Amica zagrała klasyczne 4-4-2, ale bardzo rozciągnęła swój zespół na boisku - przez cały czas odległość między środkowym obrońcą Veselinem Djokoviciem a najgroźniejszym napastnikiem Amiki, Pawłem Kryszałowiczem była bardzo duża.

"Kryszał" i klimatyzacja

Mecz na początku był dość niemrawy. Amica nie kwapiła się aż tak bardzo do ataku, wolała ostrzeliwać Lecha z dystansu. "Kolejorz" miał niezłą szansę, gdy Piotr Reiss wygrał z prawej strony boiska pojedynek, a potem w 20. min, gdy po diagonalnym (czyli po przekątnej) zagraniu Arkadiusza Kaliszana bliski szczęścia był Rafał Grzelak.

Chwilę wcześniej jednak supersnajper Amiki Paweł Kryszałowicz pokazał, że jest napastnikiem nietuzinkowym i omal nie wjechał do bramki Piątka. To Kryszałowicz był graczem, który na początku najbardziej niepokoił poznańską defensywę, ale szybko opuściły go siły. - Przeziębiłem się przy klimatyzacji i brałem antybiotyki - powiedział, kasłając. Mimo to Amica przez jakiś czas nie potrafiła przejąć inicjatywy z rąk (a raczej nóg) graczy Lecha. Wronczanie potrafili jednak niekiedy dość łatwo prostopadłymi zagraniami ominąć defensywę Lecha. Ta potrafiła popełniać poważne błędy - w 35. min po zagraniu Marka Zieńczuka tylko refleks Piotra Jacka uratował Lecha przed strata gola - do dobicia piłki czaił się Kryszałowicz.

Lech był bliski zdobycia "gola do szatni", gdy bramkarz Grzegorz Szamotulski wypuścił piłkę z rąk i Reiss próbował ją dobić przewrotką - nieznacznie się pomylił.

Kontuzje i brak sił

Po pół godzinie gry z boiska zszedł Krzysztof Gajtkowski, za którego wszedł Łukasz Madej. Dlaczego? - Po prostu nie miałem siły, by biegać. Wolałem nie osłabiać drużyny - przyznał Gajtkowski, trzymając się za brzuch. Fakt jest jednak faktem, że w pojedynkach powietrznych z rywalami regularnie przegrywał. Amica z kolei szybko straciła Dariusza Dudkę, który zszedł z boiska z robitą wargą po starciu z Piotrem Reissem. Była to spora strata, bo to od Dudki szły do Kryszałowicza najlepsze wrzutki. Wejście za Dudkę Mamii Dżikii spowodowało, że uaktywnił się w akcjach ofensywnych Djoković, którego teraz Dżikija asekurował w obronie.

Nie koniec na tym zmian wymuszonych przez kontuzje - w 56. min Remigiusz Sobociński był bliski strzelenia gola, ale ucierpiał przy tej akcji i musiał zejść z boiska z głową obłożona lodem. Pękł mu łuk brwiowy i pojawiło się podejrzenie pęknięcia kości czołowej.

Boki i środek pomocy

Mocnym punktem Lecha był Rafał Grzelak - na jego tle reprezentant kraju Marcin Burkhardt wypadał niekiedy dość blado i zarobił nawet za faul na Grzelaku żółtą kartkę (trzeba jednak pamiętać, że to Burkhardt miał asystę przy bramce). Grzelak jednak fatalnie dośrodkowywał i to zdecydowanie obniżało jego noty. Poza tym zabrakło mu w końcu sił. - Jeszcze 10-15 minut dałbym radę, ale wejście Michała Golińskiego też było potrzebne, by wygrać - stwierdził Grzelak.

Madej - z ambicją podrażnioną czasem spędzonym na ławce rezerwowych - też grał z zacięciem. Sprawę ułatwiał mu Krzysztof Kowalczyk, który w obronie Amiki spisywał się niefrasobliwie. Boki pomocy "Kolejorz" miał więc mocne. A jednak popełniał bardzo dużo strat w środku pola - każda taka strata groziła utratą gola.

Szanse i decyzje sędziego

Amica miała jednak wyraźne problemy ze sforosowaniem cofniętych formacji Lecha wcale nie było takie proste. Po przerwie Lech cierpliwie wyczekiwał na jej poczynania, aby w odpowiednim momencie skontrować. Ok. 70. min sytuacja Amiki stała się trudna, bo po kontuzji Sobocińskiego i zejściu Kryszałowicza jej siła ataku została mocno ograniczona. Osamotniony właściwie Jacek Dembiński był jednak w 77. min bliski strzelenia gola, a dobitkę Zienczuka zablokował Zbigniew Wójcik. Chwilę potem Lech domagał się karnego po upadku Michała Golińskiego. Pretensje te były dużo bardziej uzasadnione w 82. min, gdy Mateusz Bartczak kopnął w polu karnym Reissa. To był zresztą okres, w której Lech przycisnął. Wprowadzony na boisko Bartosz Ślusarski miał wówczas kapitalną wręcz okazję do rozstrzygnięcia tego meczu - trafił w bramkarza w sytuacji sam na sam! Cwhilę potem tylko akrobatyczna interwencja Kowalczyka uratowała Amicę przed stratą bramki.

92 minuta i gol

Co się nie udawało Lechowi, zrobiła Amica. 30 sekund przed końcem meczu Kowalczyk posłał precyzjna piłkę na lewą stronę boiska do Burkhardta. "Kolejorz" próbował zastawić pułapke ofsajdową, ale nie udała się ona. Burkhardt łatwo odegrał piłkę do Dembińskiego i było po sprawie... Lech po raz drugi z rzędu stracił decydującego gola w końcówce meczu.

Strzelec bramki:

1:0 Dembiński (92. min z podania Burkhardta)

Amica: Szamotulski - Skrzypek, Djoković, Dudka (34. Dżikija Ż) - Kowalczyk, Sobociński (59. Bartczak), Bieniuk, Burkhardt Ż, Zieńczuk - Kryszałowicz (70. Bąk), Dembiński

Lech: Piątek - Kryger, Bosacki, Kaliszan, Wójcik - Zakrzewski (69. Ślusarski), Scherfchen, Jacek Ż, Reiss, Grzelak (65. Goliński) - Gajtkowski (31. Madej)

Sędzia: Mirosław Ryszka (Warszawa)

Widzów 5 tys. (3 tys. z Poznania)

Przed meczem odbyła się uroczystość zakończenia kariery przez gracza Amiki Wronki Marka Bajora. 33-letni były zawodnik Igloopolu Dębica i Widzewa Łódź grałw ekstraklasie od 1990 r.

Ostatni raz Lech Poznań nie przegrał we Wronkach 11 maja 1996 r. - było wtedy 1:0 po golu Mirosława Trzeciaka

dla "Gazety"

Stefan Majewski

trener Amiki Wronki

Jeśli ktoś twierdzi, że wygraliśmy niezasłużenie, to chyba mieszka w Poznaniu. Gdyby zliczyć wszystkie okazje bramkowe, mieliśmy ich więcej. Graliśmy też nieźle w defensywie. W końcówce meczu mieliśmy jednak sporo szczęścia.

Libor Pala

trener Lecha Poznań

Piłka nożna jest brutalna. Byliśmy tak blisko szczęścia, a jednak znów przegraliśmy. Stracilismy bramkę, gdy pogodziłem się już z remisem, który byłby niezłym osiągnięciem. Gajtkowski prosił o zmianę, bo złapał zadyszkę - to może być efekt przeziębienia. Grzelaka zdjąłem, bo Goliński aż paliłsię do gry. Piłkarze siedzą teraz ze spuszczonymi głowami, ale ja muszę mieć głowę podniesioną i podnieść także ich.

Paweł Kryszałowicz

napastnik Amiki Wronki

Rozumiem, że Lech ma oddanych i fanatycznych kibiców, ale my też mamy dla kogo grać. Taki gol w ostatniej minucie smakuje za 6 punktów.

Jacek Dembiński

napastnik Amiki Wronki

Nie najlepiej czułem się, strzelając gola Lechowi, bo w Poznaniu się urodziłem i w Lechu spędziłęm wiele wspaniałych chwil. Teraz jednak pracuję we Wronkach i niespecjalnie miałem wybór. Dobrze się gra przy wypełnionych trybunach. Gra przy nieustającym dopingu i nas mobilizuje - nieważne jest właściwie. co krzyczą kibice.

Łukasz Madej

pomocnik Lecha Poznań

Byłem nawet upokorzony, gdy dowiedziałem się, że usiądę na ławce rezerwowych. Dlaczego - proszę pytać trenera. Myślę, że po wejściu na boisko zagrałem dobrze i odpowiedziałem trenerowi na ten brak zaufania do mnie. Rodzi mi się w głowie wiele pytań - dlaczego gramy dobry mecz, a jednak przegrywamy... Coś chyba trzeba zmienić.

Waldemar Kryger

obrońca Lecha Poznań

Piłka nożna to sport szalenie niesprawiedliwy. Jedyną szansa na wyjście z kryzysu jest amnezja. Musimy zapomnieć o tych dwóch meczach. Myślmy tylko o kolejnym meczu, to nasza szansa. Dopóki rozważamy porażki, tkwią one w nas.

not. wesoł, hen

Copyright © Agora SA