Andrzej Kretek urodził się 40 lat temu w Pabianicach i jest wychowankiem tamtejszego Włókniarza. Zanim trafił do Widzewa był bramkarzem Śląska Wrocław, Piasta Nowa Ruda i GKS Jastrzębie Zdrój, w którym debiutował w ekstraklasie. W 1989 roku był już w klubie z al. Piłsudskiego, gdzie spędził pięć lat, ale głównie był zmiennikiem Jerzego Zajdy i Piotra Wojdygi. Po odejściu z Widzewa występował jeszcze w Rakowie Częstochowa, GKS Bełchatów, a karierę zakończył w RKS Radomsko. W I lidze rozegrał 76 spotkań, w tym 21 w Widzewie.
W klubie z Radomska rozpoczął pracę szkoleniową. Najpierw był asystentem Piotra Mandrysza, a potem Wiesława Pisarskiego. Po rezygnacji Pisarskiego został pierwszym szkoleniowcem. Pod jego wodzą RKS w 23 spotkaniach zdobył 33 punkty i dotarł do półfinału Pucharu Polski. Kretek nie mógł jednak dogadać się z działaczami z Radomska i podał się do dymisji. Do końca sezonu nie opuścił żadnego meczu Widzewa. - Mieszkam blisko stadionu. Zawsze chciałem poprowadzić tą drużynę. A że nic ostatnio nie robiłem, od razu przyjąłem propozycję. To dla mnie ogromne wyzwanie.
Mimo że był bramkarzem preferuje ofensywny styl gry. - Na boisku wychodzi się po to, by strzelać bramki - mówi. Ma bardzo dobre podstawy teoretyczne. Skończył Akademię Trenerską Ryszarda Kuleszy, i jako jeden z nielicznych polskich szkoleniowców ma także licencję UEFA Pro. Był też na stażu trenerskim w Arsenalu i Chelsea. - Mógłbym prowadzić nawet Barcelonę - śmieje się.