Podsumowanie występów Ruchu Chorzów w sezonie 2002/03

I jak tu nie wierzyć, że kolor niebieski jest smutny. Ruch Chorzów po raz trzeci w historii pożegnał się z ekstraklasą...

Podsumowanie występów Ruchu Chorzów w sezonie 2002/03

I jak tu nie wierzyć, że kolor niebieski jest smutny. Ruch Chorzów po raz trzeci w historii pożegnał się z ekstraklasą...

Kibice Ruchu już w trakcie sezonu mówili o swojej drużynie, że jest "trzy razy naj". Najsłabsza w historii klubu, gra najnudniejszą piłkę w lidze i strzela najmniej bramek.

Piłkarze za spadek obwiniają działaczy, "bo nie płacą w terminie". Działacze piłkarzy - "bo dla nich liczy się tylko kasa". Kibice trenera - "bo przed meczami wyjazdowymi ciągle powtarzał, że gramy tylko o jeden punkt". I właśnie tego jednego oczka zabrakło do utrzymania w lidze.

Bramkarze

Toni Jujrev - Chorwat chyba za szybko pogodził się z rolą rezerwowego. Wyjechał z Chorzowa jeszcze przed zakończeniem sezonu.

Marek Matuszek - sezon bez większych wzlotów i upadków. Największe brawa zebrał za mecz z Lechem, gdy prawie w pojedynkę zatrzymał poznańską "lokomotywę". Chce pomóc Ruchowi w awansie do ekstraklasy.

Sebastian Nowak - zadebiutował w meczu z Wisłą Kraków i chociaż przepuścił trzy gole, nikt nie miał do niego pretensji. Szybki, sprawny. Dzięki długim rękom pozbawia złudzeń nawet najwyżej skaczących napastników.

Obrońcy

Tomasz Balul - dostał szansę gry, gdy ważyły się losy klubu. Chyba trochę za późno, bo w zimowych sparingach był jednym z wyróżniających się defensorów Ruchu. Świetne warunki fizyczne, dobry w odbiorze piłki. "Niebiescy" będą mieć z niego jeszcze wiele pożytku.

Edward Cecot - podpisywał kontrakt z Ruchem na godziny przed zamknięciem okna transferowego. Rundę rewanżową, jak cały zespół, miał słabszą. Zapominał, że kolegom trzeba także pomagać w ataku, rzadziej strzelał. Prawdopodobnie na Cichej już nie zagra. Szuka klubu na zachodzie Europy, interesuje się nim też Szczakowianka Jaworzno.

Tomasz Fornalik - trener Mandrysz twierdzi, że gdyby w meczu ze Szczakowianką zagrał do końca, Ruch nie przegrałby tego spotkania, a w konsekwencji utrzymał w lidze. W końcówce sezonu był wyróżniającym się zawodnikiem "niebieskich". Szkoda, że tak łatwo daje się prowokować kibicom. Gdy po meczu zbiega do szatni, to do niego zawsze musi należeć ostatnie słowo.

Sławomir Jarczyk - trener Mandrysz dał mu szanse gry na skrzydle, ale to nie jest jego wymarzona pozycja. Być może w drugiej lidze nabierze pewności siebie i doświadczenia i wreszcie zagra na miarę talentu, bo możliwości to ma on spore.

Mariusz Masternak - pożyteczny piłkarz. Niby niewidoczny, a trudno wyobrazić sobie bez niego defensywę Ruchu.

Jacek Matyja - najbardziej zdenerwował kibiców, gdy bezmyślnie machając rękami, sprezentował rzut karny dla Widzewa. Brakowało mu szybkości i zwrotności. W Ruchu już nie zagra.

Maciej Mizia - pomysł prezesa Rogali na ratowanie ligi. Zagrał tylko 11 minut w meczu ze Szczakowianką.

Marek Szyndrowski - grał bardzo równo. W obronie bez większych wpadek, w ataku bez większych wzlotów. Już przedłużył kontrakt z Ruchem.

Marek Wleciałowski - obrona "niebieskich" bez Wleciałowskiego? Trudno sobie to wyobrazić, a jednak. Wleciałowski, któremu z końcem czerwca kończy się kontrakt, zastanawia się, czy nadal grać na Cichej. Bardzo inteligentny, nie tylko na boisku.

Pomocnicy

Bartłomiej Jamróz - wdzięczność kibiców zaskarbił sobie wykorzystaniem zwycięskiego rzutu karnego w spotkaniu z Legią Warszawą. Zmęczony ciągłym wykłócaniem się o pieniądze, wiosną nie przykładał się już do gry tak, jak potrafi. W Ruchu już nie zagra.

Damian Krajanowski - z pierwszą drużyną tylko trenował.

Tomasz Kulawik - grał tylko jesienią. Zimą ciężko zaniemógł na korzonki i na boisku już się nie pojawił. Taka były wersja oficjalna, nieoficjalnie mówiło się bowiem, że pokłócił się z prezesem o pieniądze. Szkoda, bo miał być obok Marcina Malinowskiego "drugą opcją" w rozegraniu piłki.

Aaran Lines - pierwszy Nowozelandczyk na polskich boiskach nie będzie dobrze wspominał pobytu w Ruchu. Żalił się, że zmuszano go do grania z kontuzją, a pensji nie płacono w terminie. W rzeczywistości zarobił w Chorzowie 41 tys. zł.

Marcin Malinowski - klasyczny defensywny pomocnik, z którego na siłę chciano zrobić rozgrywającego. Na środku pomocy czuł się jednak dużo gorzej niż w obronie.

Marcin Molek - w Ruchu brakuje lewoskrzydłowych, więc Molek może być na razie o miejsce w składzie spokojny.

Jarosław Potok - wiosnę spędził w KS Myszków, z którym spadł do czwartej ligi.

Łukasz Surma - grał w Chorzowie tylko jesienią. Przeprowadzka do Legii zaowocowała debiutem w kadrze.

Jan Woś - oj, brakowało Janka w Ruchu, brakowało. Jesienią koledzy zdobyli po jego podaniach aż sześc bramek, wiosnę spędził na ławce rezerwowych Groclinu Grodzisk Wielkopolski.

Napastnicy

Kamil Loch - wiosną ogrywał się w trzecioligowej Polonii Bytom, teraz ma wrócić.

Krzysztof Bizacki - przyjaciel Śrutwy wyraźnie odżył, gdy ten wrócił do zespołu. Największy grzech to słaba skuteczność. Zdobył osiem bramek, a powinien mieć na koncie drugie tyle.

Damian Gorawski - jesienią męczył się na prawym skrzydle. Gdy pod koniec rundy trener Mandrysz wreszcie wystawiał go w ataku, zaczął mieć problemy z kolanem. Jeden z nielicznych zawodników Ruchu, który potrafił zrobić coś z niczego. Tylko ta nieskuteczność... W meczach z Groclinem i Szczakowianką spartaczył sytuacje, które na gole powinien zamienić średnio uzdolniony trampkarz. Szansa Ruchu na wyjście z długów.

Marcin Narwojsz - po jednym z meczów kibice poradzili mu, żeby przeniósł się do sekcji gimnastycznej. "Dzięki temu nabierze jeszcze więcej optymizmu życiowego, a co najważniejsze - przestanie grać w piłkę".

Łasza Rechwiaszwili - "Kałasznikow" nie wypalił. Gruzinowi trudno odmówić ambicji i zaangażowania. W meczu z Polonią Warszawa tak bardzo chciał pomóc kolegom na boisku, że zataił przed trenerem, że ma wysoką gorączkę. Dobrze wyszkolony technicznie, szybki. Dla kolegów czasami za szybki.

Mariusz Śrutwa - gdyby zimą działacze zbyt szybko nie podziękowali mu za grę, Ruch nadal grałby w ekstraklasie. Powrócił do składu na mecz z Widzewem i od razu zdobył bramkę. Już nie tak szybki i skuteczny, ale nadal gotowy w pojedynkę przesądzić o losach meczu. Dzięki bramce zdobytej w spotkaniu ze Szczakowianką Jaworzno awansował do elitarnego "Klubu 100".

Marek Suker - bramkostrzelny junior nijak nie potrafił potwierdzić swojego talentu i umiejętności w ekstraklasie. Dziwnie wolny i ospały.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.