Gdy sędzia Jacek Granat zakończył spotkanie ekipa Górnika Łęczna oszalała z radości. Trenerzy i działacze z Łęcznej wbiegli na boisko i dołączyli do piłkarzy, którzy w euforii tańczyli na boisku. Obok na murawie leżeli zrozpaczeni gracze Zagłębia. Kilku z nich klęczało na trawie, skrywając głowy w dłoniach. Inni z niedowierzaniem patrzyli przed siebie. Najbardziej załamany był pomocnik Ireneusz Kowalski, który rozpaczał i strasznie płakał.
Nagle do klęczącego Kowalskiego podbiegł zawodnik Górnika Piotr Jaroszyński i zaczął coś krzyczeć do piłkarza Zagłębia. Kowalski natychmiast poderwał się z murawy i próbował uderzyć zawodnika z Łęcznej. Gonił go po boisku i gdyby nie natychmiastowa reakcja Wojciecha Olszowiaka i Andrzeja Krzyształowicza mogło dojść do bójki. Dwaj koledzy złapali w pół Kowalskiego i mimo, że mocno trzymali mieli ogromne problemy z uspokojeniem go, gdyż ciągle się wyrywał i próbował atakować Jaroszyńskiego.
Dopiero po kilku minutach rozpaczliwie płaczącego Kowalskiego udało się odprowadzić do budynku klubowego. Kompletnie załamanego zawodnika podtrzymywał i prowadził trener Adam Topolski. Jednak pomocnik lubinian nie wszedł do szatni, tylko stał oparty o ścianę i ciągle płakał. Uspokoił się dopiero po godzinie.
Dlaczego chciał Pan bić piłkarza Łęcznej Jaroszyńskiego? - Bo powiedział coś, w co nie chce mi się wierzyć. Zarzucił, coś strasznego kilku naszym chłopakom - tłumaczył Kowalski.
Czy Jaroszyński powiedział Panu, że część graczy Zagłębia Lubin specjalnie odpuściła mecz, chcąc aby Zagłębie spadło? - Tak, powiedział coś w tym rodzaju. Ale ja w to nie mogę uwierzyć.
Dałby Pan sobie odciąć rękę za wszystkich piłkarzy Zagłębia? - Dałbym sobie uciąć rękę. Nie wierzę, aby jakikolwiek zawodnik specjalnie grał tak, aby zdegradować swój zespół z I ligi - zarzekał się Kowalski.
Ale w Lubinie nie wszyscy są przekonani, że pojedynek z Górnikiem Łęczna był czysty. Wręcz przeciwnie, wielu obserwatorów jest przekonanych, że niektórym lubińskim piłkarzom nie zależało na uratowaniu ligi dla Zagłębia. Mniej lub bardziej oficjalnie pojawiły się zarzuty w stosunku do kilku graczy.
Rewanżowy pojedynek barażowy miał przedziwny przebieg. Przez większą część pierwszej połowy miejscowi minimalnie przeważali i w 20 min. Arkadiusz Klimek mocnym strzałem głową zdobył prowadzenie dla Zagłębia. Radość Klimka była ogromna i niezwykle ekspresyjna. Napastnik przebiegł pół boiska i wiwatował przed trybuną główną. Kilka minut później Klimek i Brasilia mogli definitywnie przesądzić losy spotkania. Najpierw brazylijski napastnik - po świetnym zagraniu Klimka - przestrzelił w sytuacji sam na sam z Mielcarzem, a chwilę potem Klimek przegrał pojedynek z bramkarzem Łęcznej.
Gdy wszystko wskazywało, że kolejna bramka dla miejscowych jest tylko kwestią czasu, w końcówce I połowy doszło do przedziwnych sytuacji. W 36. min - po dośrodkowaniu na pole karne Zagłębia - w zupełnie niegroźnej sytuacji kapitan lubinian Bogdan Zając specjalnie zagrał piłkę ręką. Na stadionie zapanowała konsternacja, ale sędzia Granat nie podyktował rzutu karnego, mimo że wszyscy piłkarze z Łęcznej podbiegli do niego i słusznie domagali się jedenastki.
- Karny był ewidentny - przynał po meczu jeden z piłkarzy Zagłębia, ale niech pan nie podaje mojego nazwiska. O tym, co tu się działo możemy porozmawiać, ale dopiero za kilka dni.
Sześć minut poźniej piłka przeleciała przez pole karne Zagłębia, a w walce o nią zderzyli się z Bartczak i Popiela z Lubina oraz Skwara z Górnika. W efekcie piłka wróciała na linnię pola karnego, gdzie nie było stopera miejscowych, a nadbiegający Paweł Bugała strzelił celnie obok słupka. Było 1:1 i teraz Zagłębie musiało strzelić dwie bramki, aby utrzymać się w lidze, a do końca gry pozostało 48 minut.
O tym, że w drużynie Zagłębia dzieje się coś dziwnego świadczyla zmiana jakiej dokonał w przerwie trener Topolski. Szkoleniowiec zdjął z boiska stopera i zarazem kapitana lubinian Bogdana Zająca i wprowadził Olgierda Moskalewicza. Zając był antybohaterem pierwszego meczu tych drużyn. W Łęcznej w zupełnie niegroźnej sytuacji przed własnym polem karnym podał piłkę prosto pod nogi Bugały, który strzałem z 16 metrów pokonał źle ustawionego Krupskiego. W sobotę w Lubinie Bogdan Zając znów zaskoczył wszystkich, specjalnie zagrywając ręką w polu karnym.
Na konferencji prasowej trener Topolski zapytany dlaczego zdjął z boiska Zająca dyplomatycznie stwierdził: - Bogdan jest słaby przy wyprowadzaniu piłki, dlatego na jego miejsce postawiłem Szczypkowskiego, który umie to zrobić - tłumaczył.
- Topolski zrobił błąd - twierdził po spotkaniu jeden z byłych działaczy Zagłębia, proszący o anonimowość. - Zająca powinien natychmiast zdjąć z boiska po tym, jak specjalnie zagrał w polu karnym ręką. To było bardziej niż podejrzane. Poczekał ze zmianą do przerwy, ale wtedy było już za poźno.
- To nie tak miało być - opowiada jeden z piłkarzy Zagłębia. - "Topola" obiecał nam, że w rewanżu zagra "stare Zagłębie", czyli piłkarze od lat związani z tym klubem, którym zależało na utrzymaniu zespołu w lidze. Trener zrobił straszny błąd, gdyż od początku meczu powinien wystawić na stoperze Szczypkowskiego, a nie Bogdana Zająca. Dopiero w czasie pierwszej połowy zorientował się co jest grane - twierdzi zawodnik Zagłębia.
Słowa gracza Zagłębia bezpośrednio odnoszą się do podziałów w drużynie. Przed sezonem klubowi działacze sprowadzili do klubu trenera Adama Nawałkę oraz kilku nowych graczy - Marka Zajaca, Bogdana Zająca, Pawła Drumlaka, Olgierda Moskalewicza, Jarosława Krupskiego, czy Artura Adruszczaka. Nowi zawodnicy podpisali bardzo wysokie kontrakty, kilka razy większe od "starych" piłkarzy Zagłębia. I mimo nie najlepszej gry ciągle wychodzili w podstawowym składzie zespołu, a "starzy" najczęściej grzali ławę. Taka sytaucja doprowadziała do podziałów i konfliktów w zespole. Nie ukrywał tego trener Adam Topolski, który na konferencji prasowej przyznał:
- Ten zespół już przed sezonem został źle dobrany charakterologicznie. To prawda co pisała prasa, że drużyna była skłócona. Jak wziąłem ten zespół w końcówce sezonu, to ekipa podzielona była na grupki. Probówałem te spory załagodzić, sklecić to jakoś, ale chyba mi się, to do końca nie udało - opowiadał Topolski. - Tu miały być europejskie puchary, a skończyło się spadkiem do II ligi. To tragedia - smętnie zakończył Topolski.
Część z piłkarzy podpisała przed sezonem kontrakty na kilkaset tysięcy złotych. Błędem działaczy było to, że zgodzili się na podpisanie kontraktów z zawodnikami tylko na jeden sezon.Teraz wielu z nich staje się zawodnikami wolnymi i bez odstępnego mogą odejść do innego zespołu. Spadek Zagłębia do II ligi niewiele dla nich znaczy.
W czasie sezonu konflikt w zespole pogłębił się, gdy po serii jesiennych porażek drużyny wściekli prezesi klubu zdecydowali się obniżyć o 50 procent kontrakty nowych piłkarzy. Niektórzy nie zgodzili się z tymi decyzjami i zaskarżyli tę decyzję do PZPN. W ten sposób zareagowali Marek Zając i Paweł Drumlak. Obydwaj gracze procesowali się z klubem, domagając się rozwiązania kontraktów z winny klubu, a mimo to trenerzy wstawiali ich do składu. W końcówce rundy wiosennej PZPN uznał skargę Marka Zająca i rozwiązał jego kontrakt z Zagłębiem. Zespół rozpaczliwie bronił się wtedy przed degradacją, i mimo że trener Topolski prosił zawodnika, aby został w klubie Zając spakował się i wyjechał z Lubina.
A Paweł Drumlak przez większą część sezonu był kontuzjowany i mało grał. W rundzie wiosennej podczas meczu z Odrą Wodzisław przewrócił się na ...piłce i długo leczył kontuzję. Wiosną dalej grał słabo, a w czasie pojedynku z Lechem zderzył się z rywalem i już do końca sezonu nie pojawił się na boisku. Po meczu z Łęczną Drumlak paradował po budynku klubowym Zagłębia, a przed kamerami stacji Canal+ stwierdził, że wszystko to wina dziennikarzy, którzy źle pisali o Zagłębiu i popsuli atmosferę.
W sobotnim meczu widać było, że tylko niektórym piłkarzom Zagłębia zależy na dobrym wyniku. Szarpali: Szczypkowski, Kowalski, Klimek, starali się młodzi Kazimierczak i Bartczak, ale to było za mało. Wymowna była sytuacja z 70 min. meczu. Wówczas młody obrońca lubinian Grzegorz Bartczak zderzył się z Andriejem Griszczenką z Górnika. Piłkarz Zagłębia trzymając się za głowę długo leżał na murawie i na noszach został zniesiony za boisko, gdzie opatrywał go lekarz. Uraz musiał być poważny, gdyż wezwano karetkę pogotowia, która podjechała pod linię boczną, gdzie leżał zawodnik. W tym momencie trener Zagłębia nie mógł już dokonać żadnej roszady, gdyż wcześniej wykorzystał limit zmian i wszystko wskazywało, że miejscowi będą grać w dziesiątkę. Bartczaka próbowano wnieść do karetki, ale obchodzący tego dnia swoje 18 urodziny obrońca zerwał się z noszy, przyłożył sobie do karku worek z lodem i wbiegł na boisko. Chciał walczyć za wszelką cenę, gdyż jeszcze wtedy jego zespół miał szansę na uniknięcie degradacji.
W 83. min było po wszystkim. Bugała z 20 metrów wykonywał rzut wolny - technicznie uderzona piłka leciała długo i w sam środek bramki, ale Krupski machnął przedziwnie ręką i przepuścił piłkę do siatki.
- Nie rozumiem tego. W dwóch meczach z Łęczną straciliśmy trzy gole i wszystkie nasz bramkarz dostał "za kołnierz" - dziwił się pomocmik Zagłębia Kowalski.
Gdy Bugała strzelił drugą bramkę spora część kibiców zaczęła opuszczać stadion. Niektórzy nie potrafili powstrzymać emocji i obrażali piłkarzy oraz działaczy. Jeden z miejscowych kibiców stał pod trybuną główną i krzyczał do siedzących tam działaczy i przedstawicieli KGHM: - "Złodzieje, co zrobiliście z tym klubem! Gdzie są te miliony, które wydaliście przed sezonem? Tyle pieniędzy zapłaciliście Drumlakowi i Markowi Zającowi, a gdzie oni kur.... dziś są? Złodzieje, teraz pewnie ewakuujecie się do Górnika Polkowice, a co będzie z Zagłębiem? - wykrzykiwał zdesperowany kibic.
Po meczu w szatni Górnika panowała wielka euforia. Lał się szampan, cała ekipa tańczyła i śpiewała, trener Jacek Zieliński stracił marynarkę, a prezesom klubu z Łęcznej zawodnicy obcięli krawaty. Kilkanaście metrów dalej w szatni Zagłębia było bardzo cicho. Piłkarze Zagłębia siedzieli tam prawie godzinę. Nikt - nawet trener Topolski - nie wszedł do nich.
- Atmosfera w szatni była jak na pogrzebie. To cud, że się tam nie pobiliśmy - przyznał po wyjściu z szatni Ireneusz Kowalski.
Bramki: 1:0 - Klimek (20), 1:1 - Bugała (43), 1:2 - Bugała (83)
Krupski Ż - Bartczak Ż, Zając (46. Moskalewicz), Kazimierczak - Andruszczak Ż (52. Manuszewski Ż), Krzyżanowski Ż (57. Kłabukow), Szczypkowski, Kowalski Ż, Popiela - Klimek Ż, Brasilia.
Mielcarz - Boguś, Jaroszyński, Bożyk - Kościelniak Ż (46. Smolak), Jarzynka Ż (46. B. Wilk), Soczewka, Bugała Ż, G. Bronowicki - Griszczenko (90. Bański), Skwara Ż.
Sędziował: J. Granat. Widzów: 7 tys.
Pierwszy mecz: 1:0 dla Górnika
21 czerwca 2002 r
Jerzy Koziński (wówczas prezes Zagłębia) na konferencji prasowej przed sezonem:
Nie będziemy się oglądać za siebie, zamierzamy grać o najwyższe cele w lidze, nie wyłączając walki o mistrzostwo Polski (...) Wszyscy zainteresowani jesteśmy odniesieniem sukcesu i to nas łączy. Razem z Januszem (Janusz Kubot, dyrektor Zagłębia - dop. red) doskonale znamy Zagłębie, bo tu pracowaliśmy w latach największych sukcesów klubu. Chcemy nawiązać do tych tradycji.
Nie chcę umniejszać niczyich zasług dla polskiego futbolu, ale to nie może być tak, żeby klub takiego potentata jak Polska Miedź był gorszy od zespołu fabryki kuchenek czy siedzeń samochodowych.
3 sierpnia 2002 r.
Zagłębie Lubin - Pogoń Szczecin 5:0 (2:0)
Bramki: Niciński (20), Moskalewicz (33, 56), Grzybowski (51), Bartczak (90).
Zagłębie po pierwszej kolejce zostaje liderem ekstraklasy
15 września 2002 r.
GKS Katowice - Zagłębie Lubin 1:0 (1:0)
Bramka: Sierka (8).
Szósta kolejka ekstraklasy i piąta porażka z rzędu Zagłębia. Lubinianie spadają na 15 miejsce w tabeli. Działacze tracą cierpliwość i obcinają o 50 procent kontrakty wszystkim zawodnikom, którzy podpisali kontrakty przed tym sezonem (Paweł Drumlak, Marek Zając, Bogdan Zając, Olgierd Moskalewicz, Artur Andruszczak, Jarosław Krzyżanowski, Jarosław Krupski).
6 października 2002 r.
Zagłębie Lubin - Widzew Łódź 0:0
Dziewiąta kolejka ekstraklasy. Zagłębie nadal pozostaje w strefie spadkowej. Po meczu z Widzewem do dymisji podaje się trener Adam Nawałka. Nowym szkoleniowcem lubinian zostaje Wiesław Wojno.
23 listopada 2002 r.
Legia Warszawa - Zagłębie Lubin 3:1 (1:0)
Bramki: Svitlica (5, 69 obie z karnych), Saganowski (65) - dla Legii; Grzybowski (76, karny) - dla Zagłębia.
Ostatnia kolejka rundy jesiennej. Na półmetku rozgrywek Zagłębie zajmuje 14 miejsce, czyli jest w strefie spadkowej.
1 kwietnia 2003
KGHM Polska Miedź SA wykupuje 66,66 procent akcji Sportowej Spółki Akcyjnej Zagłębie Lubin i z głównego sponsora staje się właścicielem klubu.
3 kwietnia 2003 r.
Prezes zarządu SSA Zagłębie Lubin Jerzy Koziński zostaje odwołany przez nową radę nadzorczą, na czele której stanął Andrzej Krug. Koziński funkcję prezesa Zagłębia pełnił od czerwca 2002 roku.
Nowa rada nadzorcza nie powołała nowego prezesa zarządu. W Lubinie zdecydowano się na inne rozwiązanie - nowym dyrektorem wykonawczym, a zarazem członkiem zarządu został Bogdan Juras, który kiedyś pracował w Polskim Związku Piłki Nożnej, gdzie był dyrektorem biura zarządu. Dyrektorem sportowym pozostaje Janusz Kubot..
13 kwietnia 2003 r.
Zagłębie Lubin - GKS Katowice 2:0 (2:0)
Bramki: Brasilia (5), Niciński (7).
21 kolejka ekstraklasy. Zagłębie wygrywa z GKS Katowice, który przed spotkaniem z lubinianami był liderem ligi. Zespół Wiesława Wojny znajduje się wówczas poza strefą spadkową, a także i barażową.
2 marca 2003 r.
Widzew Łódź - Zagłębie Lubin 2:0 (1:0)
Bramki: Włodarczyk (3, 90).
24 kolejka. Po wcześniejszej porażce z Polonią Warszawa i remisie na własnym stadionie z Wisłą Płock lubinianie po przegranej w Łodzi spadają na 14 miejsce w tabeli, czyli pozycję spadkową. Wiesław Wojno przestaje być trenerem Zagłębia. Nowym szkoleniowcem zostaje Adam Topolski.
3 czerwca 2003 r.
Zagłębie Lubin - Legia Warszawa 1:3 (1:2)
Bramki: Moskalewicz (6) - dla Zagłębia; Svitlica (9), Kiełbowicz (28), Saganowski (75) - dla Legii.
Przed ostatnią kolejką tylko cud mógł uratować Zagłębie od baraży. Dlatego też trener Adam Topolski na mecz z Legią wystawia w pierwszym składzie graczy rezerwowych, aby oszczędzić podstawowy skład na mecze barażowe z Górnikiem Łęczna.
21 czerwca 2003 r.
Zagłębie Lubin - Górnik Łęczna 1:2 (1:1)
Bramki: Klimek (20) - dla Zagłębia; Bugała (43, 83) - dla Górnika.
Dokładnie rok po deklaracji prezesa Jerzego Kozińskiego, że Zagłębie grać będzie o najwyższe cele w lidze, zespół z Lubina po 14 latach nieprzerwanej gry w ekstraklasie spada do drugiej ligi. Degradacja lubinian to największa sensacja zakończonego sezonu.
Rok założenia - 1946
Stadion - 34. tysiące miejsc
Awans do ekstraklasy - 1985 rok
Pierwszy mecz w ekstraklasie: 18 lipca 1985 roku 1:0 z GKS Katowice . Bramka: Eugeniusz Ptak
Spadek z ekstraklasy - 1988 rok
Ponowny awans - 1989 rok
Sukcesy krajowe:
mistrz Polski - 1991 rok
wicemistrz Polski - 1990 rok
finalista Pucharu Ligi - 2001 rok
Europejskie Puchary:
Puchar Mistrzów
(Sezon 91/92) Zagłębie Lubin - Broendby Kopenhaga 2:1, 0:3. Bramki: Piotr Czachowski, Lesław Grech
Puchar UEFA
(Sezon 90/91) - Zagłębie Lubin - FC Bolonia 0:1, 0:1
(Sezon 95/96) - Zagłębie Lubin - Shirak Gyumri 0:0, 1:0. Bramka: Stefan Machaj
Zagłębie Lubin - AC Milan 0:4, 1:4. Bramka: Jarosław Krzyżanowski
Najbardziej znani piłkarze w historii klubu:
Eugeniusz Ptak, Jarosław Bako, Dariusz Marciniak, Sławomir Majak, Radosław Kałużny, Romuald Kujawa, Janusz Kudyba, Stefan Machaj, Adam Zejer, Piotr Czachowski, Maciej Śliwowski, Jarosław Góra, Krzysztof Koszarski.
Najbardziej znani trenerzy prowadzący zespół: Andrzej Strejlau, Stanisław Świerk, Mirosław Jabłoński, Marian Putyra, Paweł Kowalski, Jerzy Wyrobek, Miorsław Dragan, Stefan Majewski, Grzegorz Szerszenowicz, Eugeniusz Różański.