Dlaczego spadają małopolscy trzecioligowcy?

Kto nie ma miedzi, w czwartej lidze siedzi - mogą sobie powiedzieć sympatycy trzecioligowych małopolskich klubów, które spadają do niższej klasy. Po ostatniej kolejce do już zdegradowanego Niedźwiedzia dołączyły Skawinka i Unia Tarnów, a poważnie zagrożona jest Proszowianka.

Małopolscy trzecioligowcy mają w tym sezonie wyjątkowego pecha. Do ich grupy spadają aż trzy drużyny z drugiej ligi (Stal Stalowa Wola, Hetman Zamość i Tłoki Gorzyce), trzeba im zrobić miejsce, więc z trzeciej ligi musi spaść aż siedem zespołów. Spadną najsłabsi finansowo - całkowicie amatorski Niedźwiedź, ale też - jak się okazuje - niewiele mocniejsze Unia i Skawinka. Tarnowianie spadają do czwartej ligi po 22 latach gry w wyższych klasach rozgrywek. Skawinianie byli w trzeciej lidze tylko rok.

Unia: Krańcowe ubóstwo

- Jesteśmy w krańcowym ubóstwie, amatorami bez pieniędzy - twierdzi prezes Unii Tarnów Andrzej Grzyb.

Klubowy budżet wynosił na ten sezon 450 tys. zł, z tego 250 tys. zł tarnowianie dostali od prywatnych sponsorów, ale Unia dźwigała bagaż trzymilionowego długu. Zablokowane konta i telefony klubowe nie ułatwiały życia. Prezes Grzyb jest dostępny tylko pod własnym telefonem komórkowym. Czy piłka nożna w Unii mogła się stać sportową spółką akcyjną, jak spółka koszykarska i żużlowa?

- To niemożliwe. Nikt w tym mieście nie wyłoży 500 tys. zł kapitału założycielskiego, nie znalazłbym nawet pięciu sponsorów po 100 tys. zł - wyrokuje prezes Unii. Na piłkarską drugą ligę przychodziło 1500 kibiców, na trzecią 200-300. Z obliczeń prezesa wynika , że zabezpieczenie meczu wraz z ochroną kosztowało 10 tys. zł. Tylko raz, podczas meczu z Cracovią, dochody zrównoważyły wydatki.

- Tak się nie da pracować - przekonuje trener "Jaskółek" Zbigniew Kordela, który po 11 latach pracy z seniorami zapowiedział rezygnację. - Muszę odpocząć od Unii, a Unia musi odpocząć ode mnie.

W klubie nie było pieniędzy na transfery, za to z ochotą pozbywano się kolejnych piłkarzy: Sławomira Matrasa, Tomasza Kijowskiego, Marcina Paleja i Dariusza Popieli. I efektem tego musiał być spadek.

Skawinka: Obiecanki cacanki

Dlaczego spadli skawinianie? Prezes Ireneusz Kostrz mówi o złym przygotowaniu drużyny, błędach transferowych i błędach organizacyjnych. Skawinka wygrała ze słabym Niedźwiedziem, ale musiała oddać te punkty walkowerem. W meczu zagrał bowiem Łukasz Hermaniuk, a powinien pauzować za żółte kartki. - Nie dopilnował tego nasz kierownik, trochę winy ponosi zawodnik. Po tym walkowerze nasze szanse były już tylko teoretyczne - mówi prezes Kostrz.

Na początku rundy rewanżowej zmieniono trenera - po Leszku Walankiewiczu zespół przejął Włodzimierz Kwiatkowski, ale nie zdołał odmienić oblicza drużyny. Niewątpliwie jedną z głównych przyczyn były jednak problemy finansowe. Klub miał budżet ok. 90 tys. zł rocznie na sześć drużyn, a to zdecydowanie za mało na trzecią ligę. - Zaraz po awansie wiele osób i firm obiecywało nam wsparcie, ale skończyło się na obietnicach - uważa prezes Skawinki. - Trzecia liga nas przerosła. Gdyby w przyszłości znów pojawiła się szansa na awans, trzeba będzie wszystko przeliczyć dziesięć razy, zanim się zdecydujemy grać wyżej - dodaje Kostrz.

Proszowianka: Pieniądze są?

Tylko prezes Proszowianki Leszek Kokosiński nie w pieniądzach upatruje przyczyn ewentualnego spadku swojej drużyny (zdecyduje o tym mecz z Górnikiem Wieliczka). Roczny budżet Proszowianki wynosi ponad 600 tys. zł. - Warunki finansowe i organizacyjne mamy odpowiednie na trzecią ligę - uznaje prezes. Jego zdaniem także poziom sportowy drużyny jest wystarczający na tę klasę rozgrywek. Dlaczego więc kibice Proszowianki do końca rozgrywek muszą drżeć o losy drużyny?

- Zdobyliśmy bardzo mało punktów jesienią, z klubu odeszło dziewięciu zawodników i trener Stawowy - mówi Kokosiński. - Chodzą słuchy, że nasz spadek został już przesądzony.

Prezes nie chce pamiętać, że piłkarze i trener Wojciech Stawowy opuścili jego klub, bo poszło właśnie o pieniądze. Gdy nie dostawali wypłat, przestali grać, poparł ich trener i praktycznie jedynym sensownym wyjściem z sytuacji było rozstanie się buntowników z klubem. Odeszli do Cracovii, z którą właśnie wywalczyli awans do drugiej ligi. A o tym, że Cracovia ma teraz bardzo ustabilizowaną sytuację finansową, powszechnie wiadomo.