Zeszli, by się odbić?
Chorzów, 4 czerwca 2003 r., godz. 10. Piłkarze Ruchu rozpoczynają trening. Niby wszystko wygląda tak samo jak wczoraj: ci sami ludzie, te same stroje, piłki... Ale nie. Zmieniło się najważniejsze: od 14 godzin "niebiescy" nie są już pierwszoligowcami
Przesądził o tym remis Szczakowianki z Górnikiem Zabrze. - Wczoraj byliśmy drużyną, dziś przyszliśmy pokopać sobie piłkę - mówi Marek Wleciałowski, obrońca chorzowskiej drużyny.
Prezes Krystian Rogala jest w klubie od samego rana. Zamknął się w swoim pokoju z najbliższymi współpracownikami. Nie chce rozmawiać z dziennikarzami.
Wszyscy rozpamiętują jeszcze wtorkowy mecz w Jaworznie. - Nie oglądałem go. Siedziałem sobie w ogródku, a mój syn Robert biegał w tę i z powrotem i relacjonował, co zobaczył w telewizorze. Nie zdążył powiedzieć, że bramkę strzelił Górnik, a już był remis. Jeszcze raz się sprawdziło, że trzeba liczyć tylko na siebie - kiwa głową Piotr Mandrysz, trener Ruchu.
Szkoleniowec zapowiedział już, że po sezonie żegna się z Chorzowem. Nie wiadomo, czy zdąży poprowadzić do końca okres roztrenowania, który kończy się 13 czerwca. Wśród jego potencjalnych następców najczęściej wymienia się Bogusława Pietrzaka i Jerzego Wyrobka. - Nieważne kto będzie trenerem Ruchu, ale jeżeli w przyszłym sezonie zespół ma walczyć o awans, to nie tylko nie wolno go osłabić, ale jeszcze wzmocnić - przestrzega Mandrysz.
Szkoda gadać
Na Cichą przyjechali też byli piłkarze Ruchu: Łukasz Surma, który gra teraz w Legii, oraz Piotr Lech, bramkarz Górnika. - Trzeba pocieszyć chłopaków. Zresztą w Warszawie też żałoba. Puchary przeszły nam koło nosa - mówi Surma.
Lech pociesza się sam, przy piwie.
Na przystadionowym parkingu kręcą się kibice. Józef Master nie może się pogodzić ze spadkiem swojej ukochanej drużyny. Zrugał Damiana Gorawskiego za brak skuteczności. - Kibicuję Ruchowi od 52 lat. To najczarniejszy dzień w moim życiu. Przeżyłem trzy spadki, ale ten boli najbardziej. Pierwszy to był przypadek, drugi - bo grali słabo, ale teraz... dzkoda gadać - macha zniechęcony ręką,
- Gdy się obudziłem, to jeszcze do mnie nie docierało, że Ruch już jest w drugiej lidze. Na ulicy wydawało mi się, że wszyscy na mnie patrzą. Nie czuję się z tym dobrze - tłumaczy Gorawski.
Emocje próbuje gasić Jacek Blok, sekretarz i rzecznik klubu: - Czas nie stanął w miejscu. Trzeba pracować dalej.
Najpilniejsze zadanie, jakie teraz przed nami stoi, to otrzymanie licencji. Przygotowywaliśmy się na pierwszoligową, więc z drugoligową nie powinniśmy mieć większych problemów - wzdycha.
Nie jest tajemnicą, że klub jest biedny. Piłkarze żartują, że wolą kąpać się w domu, żeby "nie nabijać rachunków za gaz". - Teraz problemy będą jeszcze większe. Tracimy około 4 mln zł z Canal+. Inni sponsorzy też mogą się wycofać. W każdej umowie cywilnoprawnej jest przecież zawarty okres wypowiedzenia. Mam jednak nadzieję, że sponsorzy się od nas nie odwrócą. Cały czas pracujemy nad przekształceniem klubu w spółkę. To jedyne rozsądne rozwiązanie - przekonuje Blok.
W najbliższych dniach zbierze się zarząd Ruchu, który zadecyduje o przyszłości klubu. Dymisja prezesa jest niewykluczona.
Kto jak nie my?
Na razie nikt nie potrafi odpowiedzieć, w jakim składzie Ruch zagra w drugiej lidze. W czerwcu kontrakty kończą się: Markowi Matuszkowi, Bartłomiejowi Jamrozowi, Jackowi Matyi i Markowi Wleciałowskiemu. Z klubu chcą też odejść Damian Gorawski i Aaran Lines.
- W klubie potrzebne są zmiany, właśnie od nich zależy, czy będzie lepiej - przyznaje Wleciałowski. Każdy spadek powinien być czasem na refleksję i motorem postępu. Czy tak będzie? Życie pokaże. Mam kontrakt z Ruchem do końca czerwca. Dziś nie potrafię powiedzieć, czy będę grał w Chorzowie także w drugiej lidze. Wiele musiałoby się zmienić... - dodaje Wleciałowski.
- Mam propozycje z dwóch polskich klubów i jednego zagranicznego - mówi Gorawski.- Jednak tak naprawdę nie podjąłem jeszcze decyzji, czy opuszczę Ruch. W klubie źle się dzieje. Może spadek nam pomoże. Mam nadzieję, że schodzimy na dno, żeby się odbić. Kto ma awansować jak nie Ruch? - podkreśla Gorawski.