POGOŃ GRODZISK MAZOWIECKI - RADOMIAK RADOM 1:0 (0:0).
Bramka: Tankiewicz (68.).
Radomiak: Minda - Ziółek, Rutkowski, Senator, Szymański (72. Rysiewski), Jackowski, Koniarczyk, Rosłaniec, Szary, Krześniak, Kenneth (72. Śniegocki).
Pierwszej porażki w rundzie wiosennej doznał Radomiak, ale nie mogło być inaczej z dwóch powodów. Po pierwsze, "zieloni" rozegrali najsłabszy mecz wiosną, a po drugie - nad tym, aby gospodarzom nie stała się krzywda, czuwał sędzia Starecki z Ciechanowa (sędziował również środowy mecz Legii II Warszawa z Radomiakiem).
- Mecz nie był porywającym widowiskiem, choć wydaje mi się, że o tę jedną bramkę byliśmy lepsi - ocenia spotkanie trener Pogoni Piotr Wiśnik. Szkoleniowiec Radomiaka Włodzimierz Andrzejewski po meczu w zasadzie się nie odzywał, tylko przez długi czas chował w dłoniach twarz.
Pierwsze minuty to ciągły napór Pogoni. Schowani za podwójną gardą radomianie co rusz musieli odpierać ciosy przeciwnika. Najbliżsi pokonania Edwarda Mindy byli: Maciej Kafarski i Tomasz Tankiewicz. Potem gra się nieco wyrównała, ale pierwszy strzał w kierunku bramki Pogoni Radomiak oddał dopiero w 33. min, kiedy lekkim uderzeniem głową Ryszard Krześniak bezskutecznie próbował zaskoczyć Rafała Smalca.
Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Nadal przeważała Pogoń, a najbardziej aktywny w jej barwach był występujący niegdyś w Radomiaku Marek Jakóbczak.
Feralna dla "zielonych" okazał się 68. min spotkania. Lewą stroną z piłką popędził Dariusz Koźbiał i ostro strzelił z kąta. Minda zdołał sparować futbolówkę, ale dopadł do niej Tankiewicz i z najbliższej odległości wpakował do siatki.
I dopiero po stracie gola, a właściwie od momentu pojawienia się na boisku Dariusza Rysiewskiego i Adama Śniegockiego, Radomiak zaczął atakować. I mógł wyrównać, kiedy głową, chytrze uderzał Marcin Rosłaniec. Od utraty gola Pogoń uratował jej bramkarz, który kapitalną robinsonadą wybił piłkę.
Tuż przed końcem wynik mogli podwyższyć gospodarze. Po "główce" Kafarskiego zmierzającą do bramki piłkę z linii wybił Rosłaniec.
PILICA BIAŁOBRZEGI - TARGÓWEK WARSZAWA 2:0 (1:0).
Bramki: Szeląg 2 (16., 75.)
Pilica: Domagała - Mazur, Sasak, Semeniuk, Pawelec, Chmielewski (75. Kucharczyk), Cichawa, Jasiński, Czaplarski, Gędaj, Szeląg (85. Dudek).
Zwycięstwo piłkarze Pilicy zadedykowali przebywającemu w szpitalu wiceprezesowi klubu Wiesławowi Banachowiczowi. - Nie przyszło łatwo, ale generalnie jestem zadowolony - stwierdził trener białobrzeżan Ryszard Ochodek.
Bohaterem spotkania okazał się Dariusz Szeląg. W 16. min wychodzącą z pola karnego Targówka piłkę huknął z taką siłą i precyzją, że bramkarzowi gości Andrzejowi Łyzińskiemu pozostało wyciągnąć ją z siatki. Potem obie drużyny miały okazje do zmiany rezultatu, lecz albo zawodziła skuteczność, albo na wysokości zadania stawali bramkarze obu zespołów.
Losy meczu rozstrzygnęły się kwadrans przed jego końcem. Prowadzący futbolówkę Krzysztof Jasiński ściągnął na siebie uwagę dwóch obrońców i, kiedy szykowali się do przejęcia piłki, oddał ją do Szeląga. Napastnik Pilicy pognał wprost na bramkę Targówka, wymanewrował Łyzińskiego i lekkim lobem ustalił wynik pojedynku.