Porażka szczypiornistów Travelandu

Jedną bramką (30:29) przegrali w Chrzanowie pierwszoligowi szczypiorniści Travelandu Jurand Olsztyn. MTS-owi pomagali nie tylko dopingujący kibice, ale i sędziowie

- Straciliśmy sporo bramek, ale najbardziej sprawiedliwy w tym meczu byłby remis, który nie krzywdziłby żadnej z drużyn - powiedział "Gazecie" Marek Niedźwiecki, trener Travelandu Jurand Olsztyn. - Przyczyn porażki jest kilka. Przede wszystkim byliśmy osłabieni brakiem trzech podstawowych zawodników, bo ze względu na kontuzje nie mogłem skorzystać z Jacka Zyśka, Tomka Kuczyńskiego oraz Jarosława Kędry. Poza tym na boisko wyszliśmy wprost z autokaru po ośmiogodzinnej podroży, co z pewnością nie wpłynęło dobrze na dyspozycję fizyczną zespołu.

Przez niemal cały mecz prowadzili szczypiorniści z Chrzanowa. Gra była jednak wyrównana i zacięta, bowiem oba zespoły walczyły o punkty. Olsztyniakom były one potrzebne, by piąć się w górę tabeli, zaś miejscowym po to, by zapewnić sobie bardzo mocno zagrożony ligowy byt. Po sportowej walce do przerwy było 15:13 dla MTS-u. Po wznowieniu gry olsztyniacy próbowali gonić rywali, grając dobrze zwłaszcza atakiem pozycyjnym. W 58. minucie meczu olsztyniacy uzyskali bramkę, która dała im prowadzenie i było 29: 28 dla Tavelandu.

- I wówczas zaczęły się dziać, jak ja to określam, "cyrki" - mówi Marek Niedźwiecki. - Sędziowie wykluczyli z gry aż trzech naszych zawodników i musieliśmy grać w czterech przeciwko siedmiu drużyny przeciwnej. Były to decyzje, najdelikatniej mówiąc, niezrozumiałe. Zresztą nie tylko dla mnie, ale i miejscowych kibiców, po których reakcji widziałem, że też są zaskoczeni. W sytuacji, kiedy gra się w osłabieniu, a jeszcze sędziowie są mało przychylni, niewiele można dokonać. Zakończyliśmy mecz na 29 uzyskanych golach, zaś rywale zdobyli jeszcze dwa.

MTS Chrzanów - Traveland Jurand Olsztyn 30:29 (15:13)

Bramki dla Travelandu: Szymkowiak i Kłosowski - po 7, Wojtaszewski - 5, Tetyk - 3, Dowgiałło i Skup - po 2 oraz Jakacki, Malewski, Steć - po 1.