W drugiej połowie lat 80. w kadrze grali Okoński, Tarasiewicz, Prusik, Król, Dziekanowski, Rudy, Karaś, Urban, Komornicki i właśnie Marciniak. Do dziś trwają dyskusje, dlaczego nie udało się im zawojować piłkarskiego świata. Na pewno nie byli mniej utalentowani od graczy Górskiego i Piechniczka, którzy przywozili medale z wielkich imprez. Są tacy, którzy twierdzą, że w tamtym superzdolnym pokoleniu największe możliwości miał właśnie Marciniak. - To był napastnik, który miał wszystko - drybling, szybkość, znakomicie grał głową. Zupełnie nie czuł strachu przed nikim. A przede wszystkim piłka sama szukała go w polu karnym - wymienia Waldemar Prusik.
Do Śląska trafił ze Stali Rzeszów i zdobył z nim w 1987 roku Puchar Polski i Superpuchar. W meczu o to drugie trofeum strzelił Górnikowi Zabrze obie bramki. Trener Wojciech Łazarek powołał go do reprezentacji. Zagrał w niej pięć razy.
Większość piłkarzy z pokolenia Marciniaka nie zrobiło wielkich karier za granicą. Marciniak nie zrobił furory nawet w Polsce. Nie potrafił żyć bez alkoholu.
Grał w belgijskich St.Truind i Charleroi oraz francuskim Guegnon. Wszędzie krótko. Po powrocie do Polski trafił do Odry Szczecin, Stomilu Olsztyn, GKS Bełchatów, III-ligowej Pomeranii Police, a ostatnio w IV-ligowego KKS Prosna Kalisz. Kilkanaście dni przed śmiercią zwierzył się "Super Expressowi": "Byłem dzieckiem, które ruszyło w wielki świat. Brakowało mi kogoś, kto pokierowałby moją karierą. Moim chłopakom w KKS Prosna Kalisz mówię, co mają robić, i słuchają mnie. Wiedzą, jakim byłem piłkarzem i co przeszedłem".
Marciniak zmarł na zawał serca.