RADOMIAK RADOM - NADNARWIANKA PUŁTUSK 2:1 (1:1).
Bramki: Zawadzki (34.), Szymański (79.) - dla Radomiaka, Salomon (38. - karny) - dla Nadnarwianki.
Radomiak: Minda - Ziółek, Rutkowski, Senator, Koniarczyk, Jackowski, Rysiewski, Rosłaniec, Szary (46. Szymański), Zawadzki, Krześniak (69. Śniegocki).
- Ojcem zwycięstwa był Piotr Szymański - zaznaczył trener Radomiaka Włodzimierz Andrzejewski. Trudno nie zgodzić się z opinią szkoleniowca, bo to właśnie Szymański rozruszał po przerwie grę "zielonych", a co najważniejsze - zdobył decydującego gola.
Nadnarwianka zaprezentowała się w Radomiu jako zespół dojrzały. Co prawda przed przerwą to gospodarze objęli prowadzenie, kiedy po podaniu Marcina Rosłańca sytuację sam na sam ze Sławomirem Matusiakiem wykorzystał Grzegorz Zawadzki, ale potem nie było lekko. Goście wyrównali chwilę później, gdy rzut karny wykorzystał Artur Salomon.
Spektakl z emocjami zaczął się dopiero w drugiej połowie. Radomiak nacierał non stop, ale brakowało wykończenia akcji. Sam Zawadzki miał kilka dogodnych sytuacji, ale najczęściej strzelał obok lub nad bramką. W dwóch przypadkach gościom w sukurs przyszedł słupek i poprzeczka. Z daleka uderzał Dariusz Rysiewski, minimalnie chybiając.
Niezrażeni niepowodzeniem radomianie atakowali. W 77. min strzelał Zawadzki. Matusiak odbił piłkę wprost pod nogi Adama Śniegockiego, który znów trafił w bramkarza gości. Wybita piłka trafiła do Szymańskiego, który jednak spudłował z najbliższej odległości. Zrehabilitował się jednak chwilę później. Uderzył tym razem z 14 m, a piłka, odbiwszy się jeszcze od nogi obrońcy, wylądowała w siatce.
Z dalekiej podróży powrócił Radomiak w 85. min. Uderzenie Salomona z rzutu wolnego obronił Edward Minda, a sekundę po tym wybił dobitkę Mariusza Rembowskiego.
- Było ciężko, ale najważniejsze, że wygraliśmy - cieszył się prezes Radomiaka Jarosław Jaskólski. - Lepszego prezentu imieninowego nie mogłem dostać.
URSUS WARSZAWA - PILICA BIAŁOBRZEGI 1:3 (0:1).
Bramki: Staszewski (84. - karny) - dla Ursusa, Gędaj (24.), Kiełbiewski (87. - samobójcza), Kucharczyk (89.) - dla Pilicy.
Pilica: Domagała - Pawelec, Semeniuk, Garczewski, Sasak, Chmielewski (72. Kucharczyk), Cichawa, Jasiński, Petasz, Gędaj, Szeląg.
- Gonimy Radomiaka - śmiał się po meczu wiceprezes Pilicy Wiesław Banachowicz. - Co zaś do wyniku, to powinniśmy wygrać o wiele wyżej.
Białobrzeżanie przez całe spotkanie mieli zdecydowaną przewagę. Kiedy w 24. min prowadzenie dla gości uzyskał Wojciech Gędaj, wydawało się, że kolejne bramki są kwestią czasu, ponieważ Pilica wciąż nacierała. Gole jednak nie padały, bo nieskutecznością razili podopieczni Ryszarda Ochodka, a dodatkowo w bramce Ursusa rewelacyjnie spisywał się Andrzej Witkowski.
W 84. min Pilicę spotkała kara za nieskuteczność. Marcin Sasak dopuścił się faulu we własnym polu karnym, a podyktowaną przez sędziego "jedenastkę" wykorzystał Grzegorz Staszewski.
Po stracie gola, zresztą nie po raz pierwszy, Pilica pokazała charakter. W 87. min po rzucie rożnym wykonywanym przez Krzysztofa Jasińskiego piłkę do własnej bramki wepchnął Wojciech Kiełbiewski. Żeby nie było wątpliwości, kto w tym meczu zasłużył na zwycięstwo, tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego, bramkarza gospodarzy przelobował Kamil Kucharczyk, ustalając wynik pojedynku.