- bo faworyci Wisła i Legia gubią punkty;
- bo w Katowicach konsekwentnie trzymają się zasady "najpierw punkty, potem piękno gry". Odwrotnie niż w latach 80. kiedy trio Furtok - Koniarek - Kubisztal zachwycało wspaniałymi akcjami, ale na końcu sezonu zawsze zabrakło paru punktów do pełni szczęścia;
- bo na Bukowej znowu są reprezentanci. W lutym Mirosław Sznaucner i Jacek Kowalczyk zadebiutowali w meczu z Macedonią. Ostatnim zawodnikiem GKS, który grał w reprezentacji Polski, był Adam Ledwoń. Było to 14 czerwca 1997 roku w meczu z Gruzją (4:1 w Katowicach);
- bo okazuje się, że w polskiej lidze pieniądze nie są najważniejsze. Wychodzi na to, że z 3 mln zł klubowego budżetu można nie tylko uniknąć degradacji, ale powalczyć o coś więcej;
- bo w klubowej kadrze jest mnóstwo piłkarzy, którzy mają coś do udowodnienia: Tkocz, że po wielu latach spędzonych na ławie potrafi bronić; Bojarski, że nie tylko umie walić z byka; Yahaya, że w Warszawie się mylili; Adamczyk, że w Wodzisławiu i Zabrzu się mylili; Sierka, że w Grodzisku się mylili; Wróbel, że w Zabrzu się mylili;
- bo bramkarz jest w życiowej formie. Jarosław Tkocz w 19 meczach puścił zaledwie 11 goli (tylko dwa wiosną);
- bo nikt w lidze nie ma tak pewnej i do tego tak perspektywicznej obrony w lidze. Jeszcze niedawno o katowickim trio nikt nie słyszał. Dziś Sznaucner i Kowalczyk są na topie i mają propozycje od głównych rywali do tytułu. Dołączył do nich mało znany 20-latek Grzegorz Fonfara. Sportowe tradycje rodzinne zobowiązują - jego wuj Andrzej Fonfara był dwukrotnym królem strzelców polskiej ligi, ale... hokejowej;
- bo mają wypoczętego trenera. Jan Żurek przez rok "wziął na luz". Pokomentował trochę meczów w telewizji. Wrócił do zawodu pełen energii i nowych pomysłów;
- bo zdrowie dopisuje. Żaden z kluczowych piłkarzy nie narzekał na poważne urazy. Jesienią aż ośmiu zawodników wystąpiło w każdym meczu, a czterech (i to kluczowych: Sznaucner, Kowalczyk, Tkocz i Bała) we wszystkich spotkaniach od pierwszej do ostatniej minuty.