W regulaminie nie ma słowa o tym, jaka konkretnie musi być mgła, by zawody były przerwane. Jasno jest jednak powiedziane, że warunki dla wszystkich skoczków muszą być optymalne i najważniejsze jest ich bezpieczeństwo. Jeśli jedna z tych zasad nie jest spełniona, podejmowane są takie właśnie decyzje. Dziś warunki nie były jednakowe dla wszystkich i zagrożone było bezpieczeństwo skoczka. Zawodnicy, ruszając z belki startowej, nie widzieli progu. W trakcie lotu kiepsko widzieli zeskok i nie widzieli, gdzie wylądują.
Decyzja o przerwaniu zawodów była słuszna. Podjęło ją czteroosobowe jury, w skład którego wchodzą dyrektor FIS ds. skoków Walter Hofer, delegat techniczny, jego asystent oraz kierownik zawodów. Wszystko odbywa się na zasadzie głosowania: kto za, kto przeciw. Nie można się wstrzymywać od głosu. Jeśli wynik jest 2:2, decyduje głos dyrektora Hofera. W Oslo jury podjęło dwie decyzje. Pierwszą - o podniesieniu belki startowej po pierwszej serii. I też była ona prawidłowa, bo nie tylko nikt nie przekroczył odległości jury [128 m - red.], ale oprócz Adama żaden zawodnik nie wylądował poza 120. metrem. Drugą decyzją było przerwanie zawodów z powodu mgły, która stanowiła zagrożenie dla zawodników.
Z każdego takiego głosowania, które najczęściej odbywa się w jednym z pomieszczeń wieży sędziowskiej, jest szczegółowy protokół. Napisane jest w nim nie tylko, kto jak głosował, ale i m.in. godzina, o której podjęto decyzję. Później delegat techniczny wysyła ten protokół do siedziby FIS w szwajcarskim Oberhofen.