Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Przed wylotem do Ameryki Południowej kierowca powtarzał, że celem jest dojechanie do mety w Santiago w pierwszej dwudziestce. Rok temu, debiutując w przeciętnym mitsubishi pajero, był 37. Tym razem jego pilot Rafał Marton przyznaje, że jedzie "rewelacyjnie".
Wczoraj na 10. etap rajdu Polak wyruszył jako 14. w klasyfikacji generalnej. Na metę w La Rioja dojechał z 20. czasem i utrzymał swoją wysoką pozycję.
Tymczasem z trudną trasą nie radzą sobie dużo bardziej doświadczeni faworyci. Startujący po raz ósmy Amerykanin Robby Gordon z awariami w samochodzie walczy od pierwszego dnia i w klasyfikacji generalnej jest za Polakiem. Trzeciego dnia rajdu z wydmy spadł równie doświadczony Krzysztof Hołowczyc i połamał żebra. Awaria silnika wykluczyła z rajdu zwycięzcę sprzed trzech lat Hiszpana Calosa Sainza. Wygrany sprzed dwóch lat - Katarczyk Nasser Al-Attiyah - wycofał się wczoraj rano, bo dzień wcześniej uderzył w drzewo. Na tym samym etapie kłopoty miał m.in. Giniel de Villiers z RPA (zwycięzca z 2009 r.), który stracił na trasie kilkadziesiąt minut i prawdopodobnie szansę na wygraną.
- Za Adamem są szybsi kierowcy, odrabiający straty po wcześniejszych przygodach, m.in. Lucio Alvarez i Gordon - mówi Marton. - Wymarzona przed rajdem dwudziestka okazuje się jednak jak najbardziej realna - dodaje, bo na razie toyota hilux, którą startują w tym roku, spisuje się bez zarzutu.
Nad 20. kierowcą klasyfikacji generalnej Małysz ma blisko 2,5 godz. przewagi. Do 10. traci ok. godziny.
Rajd Dakar potrwa do soboty.