Rutkowski, Wujec: Gniewny człowiek

Straszne chuligaństwo zapanowało w NBA ostatnimi czasy. Rasheed Wallace z Portland pauzował siedem meczów za awanturę z sędzią. Taką samą karę dostał trener Utah Jerry Sloan za popchnięcie arbitra. Trener Indiany Isiah Thomas został zawieszony na dwa mecze za udział w bójce w meczu z Toronto. Na największego łobuza w lidze wyrasta jednak obrońca Indiana Pacers Ron Artest.

Artest to jeden z tych graczy, których najbardziej szanują nie kibice, ale rywale i trenerzy. Do NBA trafił w 1999 roku. Dwa i pół roku spędził bez rozgłosu w Chicago Bulls, w połowie zeszłego sezonu przeszedł do Pacers. Już wtedy miał opinię świetnego obrońcy, ale dopiero w Indianapolis jego talent do uprzykrzania życia boiskowym przeciwnikom ujawnił się w pełnej krasie.

Artest stał się niespodziewanie najlepszym (obok Jermaine'a O'Neala) graczem najlepszej drużyny Konferencji Wschodniej. W całej NBA nie ma chyba zawodnika grającego z większą pasją. Jego specjalnością jest wyłączanie z gry najlepszego strzelca rywali. I czyni to na tyle dobrze, że na dziennikarskiej giełdzie jest faworytem do zdobycia tytułu najlepiej broniącego gracza NBA (Defensive Player of the Year).

Granica między pasją, ambicją i zaangażowaniem a wariackimi zachowaniami jest jednak w przypadku Rona Artesta bardzo nieostra. Nasz bohater nie umie panować nad swoimi nerwami. Jest liderem NBA pod względem liczby brutalnych przewinień (flagrant fouls), a coraz częściej zdarzają mu się szalone ataki furii.

Kilka tygodni temu, po przegranym meczu z New York Knicks, wyrwał filmującemu go kamerzyście wartą 100 tys. dol. kamerę cyfrową i rozbił na kawałki, rzucając nią z całej siły o podłogę. Ostatni incydent miał miejsce podczas meczu w Miami. Artest wepchnął w trybuny Carona Butlera (skończyło się kontuzją), prowokował nieprzyjaznymi gestami rezerwowych Heat, napyskował trenerowi Patowi Rileyowi, a po celnych rzutach wolnych pod koniec meczu pogroził rozjuszonym kibicom klubu z Florydy i zaprezentował im środkowy palec lewej dłoni. Władze NBA ukarały Artesta odsunięciem od najbliższych czterech meczów Indiany.

Część dziennikarzy twierdzi, że współodpowiedzialnym za ekscesy Artesta jest trener Thomas, który kształtuje drużynę Indiany na podobieństwo "Bad Boys" z Detroit (zespołu, który w 1989 i 1990 roku dwukrotnie sięgnął po tytuł mistrzowski NBA, a jego kluczowym graczem był... Thomas). "Złymi chłopcami" w Detroit byli Bill Laimbeer i Dennis Rodman. W Indiana Pacers do tej roli najlepiej nadaje się szalony Artest, więc trener Thomas - zamiast uspokajać i edukować - zachęca go do agresywnych zachowań.

Wydaje się jednak, że te zarzuty nie mają wiele wspólnego z prawdą. Artest, syn boksera, od małego sprawiał problemy wychowawcze. Wychowywał się z siedmiorgiem rodzeństwa w biednej rodzinie na przedmieściach Nowego Jorku. Rodzice ciągle się kłócili, ojcu zdarzało się bić matkę. Maluch nauczył się rozwiązywać swoje konflikty w podobny sposób. Kiedyś na stołówce, kiedy jego kolega chciał wepchnąć się do kolejki, Artest złapał go za szyję i zaczął dusić.

Kiedy Ron miał osiem lat, rodzice zaprowadzili go do psychologa, żeby ten znalazł jakiś inny sposób na rozładowywanie gniewu przyszłego gracza Indiany. Po kilku wizytach i długich rozmowach pan doktor znalazł panaceum: koszykówka. I tak mały Artest zaczął wyładowywać swoją złość na parkiecie.

Dla Artesta nie ma mniej ważnych meczów. Latem 2001 Michael Jordan, przygotowując kolejny powrót do NBA, rozgrywał serię meczów sparingowych. I, jak to ma w zwyczaju, nieustannie obrażał broniących go zawodników. Raz trafiło na Artesta, któremu Jordan wytknął fatalną sytuację finansową (Ron był wówczas prawie bankrutem). W następnej akcji Artest brutalnie odepchnął Jordana, łamiąc mu żebra. Niewiele brakowało, a z powrotu Michaela do koszykówki nic by nie wyszło.

Co ciekawe, od tamtego czasu Jordan jest jednym z największych fanów Artesta.

Kronika towarzyska

Tracy'emu McGrady'emu urodziła się córeczka. W związku z tym lider Orlando opuścił jeden mecz. Trener Doc Rivers pochwalił się, że on umiał lepiej od McGrady'ego godzić boiskowe obowiązki z życiem prywatnym - cała czwórka jego dzieci urodziła się latem.

Nieśmiertelny

Michael Jordan jeszcze nie pożegnał się oficjalnie z NBA po raz trzeci, a media już piszą scenariusze czwartej części sagi MJ. Michael miałby rzekomo wziąć sobie rok wolnego, po czym przeszedłby z Waszyngtonu do nowo powstającego klubu w Charlotte (Północna Karolina - to tam na uniwersytecie Jordan rozpoczynał swoją wielką karierę). Jordan zaprzecza, ale kto by mu tam wierzył?

Zwłaszcza że na boisku czterdziestoletni Jordan radzi sobie wcale nie najgorzej. W sobotę zagrał najlepiej w tym sezonie - w meczu przeciw New Orleans Hornets zdobył 45 punktów (skuteczność z gry - 55 proc.). Wizards wygrali, mimo że w ich składzie zabrakło kontuzjowanych Jerry'ego Stackhouse'a i Larry'ego Hughesa.

Bohater tygodnia

LeBron James, 18-letni uczeń liceum w Akron w stanie Ohio, to pewny numer 1 w najbliższym drafcie do NBA. Zdaniem niektórych ekspertów to największy talent koszykarski od czasów Michaela Jordana. James już jest bardzo sławny, więc kiedy pojawił się w sklepie z odzieżą sportową, właściciel dał mu w prezencie dwie koszule warte - bagatela - 850 dolarów. Wdzięczny LeBron pozwolił się obfotografować.

Niestety, przyjmowanie drogich prezentów przez uczniów jest w amatorskiej lidze szkolnej niedozwolone, więc LeBron został zdyskwalifikowany i w barwach swojej szkoły już nie zagra. Swoją drogą to zabawne - komisja nie znalazła niczego niestosownego w tym, że LeBron jeździ kupionym na kredyt, wartym 75 tys. dolarów hummerem, ale ukarała go za dwie koszulki.

Niezłe numery

Detroit Pistons - Boston Celtics 118:66. Celtowie przegrali (na własnym boisku) 52 punktami i była to ich największa klęska w historii. Gdyby nie dramatyczny finisz, różnica byłaby jeszcze większa - w pewnym momencie Detroit prowadziło już 60 punktami.

Złota myśl

Ron Artest o swoim ewentualnym udziale w meczu gwiazd: "Niech lepiej mnie nie wybierają. Nie zdobędę wielu punktów, ale i tak łatwo zdominuję ten mecz. Będę bronił, i to ostro. Będę faulował. Będę brutalny. Wszyscy będą w szoku: co on wyprawia?".

Michał Rutkowski, Paweł Wujec