Oto kandydaci, którzy mogą wchodzić w grę i pojawić się w spekulacjach.
Kandydat oczywisty, najlepszy trener w Polsce w ostatnich pięciu latach. Wiele razy wyprowadzał Śląsk z opresji, udowodnił wiele, także budując mocną drużynę we Włocławku, więc może chciałby pomóc także polskiej kadrze. Na jego niekorzyść działa jednak choćby niezbyt stosowne zachowanie ostatnio w Wilnie, kiedy reprezentując polską koszykówkę przed europejskimi elitami koszykarskimi na turnieju Ligi Północnej, w kompromitujący sposób dał się wyrzucić z hali sędziom po 67 sekundach meczu.
Wieczny kandydat, chyba od 15 lat zawsze pojawiający się w spekulacjach. Ostatni polski trener, który był mistrzem Polski (w 1997 roku z Mazowszanką Pruszków). Od tamtego sezonu zawsze powtarza, że gdyby dostał do prowadzenia lepsze zespoły, niż miał (Noteć Inowrocław, Unia Tarnów, Pogoń Ruda Śląska), znów by powalczył o sukcesy. Teraz pracuje w drugoligowej Kotwicy Kołobrzeg.
Doktor AWF w Gdańsku pracuje w PZKosz, więc jest pod ręką. Na pewno chętnie by przejął kadrę, ale kłopot w tym, że od wieków nie ma wyników. W żeńskim klubie z Gdyni i kadrze kobiet dobre rezultaty zaczęły się zaraz po jego odejściu. W tym sezonie drugoligowy klub ze Starogardu też jakby spisuje się lepiej niż rok temu z Hucińskim...
Żadna z kandydatur nie wygląda na dobrą. Binkowski i Zyskowski byliby powtórką ze Szczubiała i brak im doświadczenia, podobnie jak Winnickiemu. Kowalczyk, Gembal i Szczechowiak nie są chyba osobowościami na miarę prowadzenia kadry. Może Chudeusz, który jako asystent w zespole mistrza Polski jest dobrze usytuowany.
Niby nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ale czemu nie? Nie są to jednak kandydatury powalające na kolana, choć Kijewski zrobił spore postępy od czasu, kiedy przestał być szkoleniowcem kadry. Z kolei Aleksandrowicz i Koniecki sami mówią na ogół o ciężkiej pracy, o którą w kadrze trudno z powodu braku czasu.
Najlepszy pomysł w obecnej sytuacji. Może udałoby się przekonać do pracy w Polsce któregoś ze szkoleniowców z sąsiednich (geograficznie) reprezentacji, które wywalczyły awans do ME? To jedynie słuszne rozwiązanie z powodów finansowych - PZKosz groszem nie śmierdzi, a ile może zarabiać trener Litwy, Łotwy, Niemiec czy Rosji? O lepszych - Jugosłowianach, Włochach, Hiszpanach - nie ma co chyba marzyć - właśnie z powodów finansowych.
Autor ostatniego niepodważalnego sukcesu polskiej koszykówki - drugiego miejsca w Eurolidze klubu z Gdyni. Ma wyniki i doświadczenie z męskiego basketu, choć na niższym szczeblu. Były zawodnik, spędził także dużo pożytecznego czasu jako drugi trener, dobrze współpracuje z zawodnikami (i zawodniczkami).