Gdy zabrzmiał gong kończący 12. rundę walki Artur Grigorian - Maciej Zegan, uśmiechnięty Polak uniósł ręce w geście triumfu. Podobnie Uzbek, tyle że wykonując ten gest, mało się nie wywrócił - tak był zmęczony i poobijany. A jednak sędziowie - niejednogłośnie (114:114, 115:113, 115:112) - ocenili, że to on został zwycięzcą.
Widzowie w Essen wygwizdali tę decyzję. Mimo że Grigorian walczy od lat w Niemczech, a na trybunach nie brakowało jego rodaków.
- Powinienem być teraz mistrzem świata. Wygrałem. Jestem załamany. Popłakałem się po ogłoszeniu werdyktu, mnóstwo pracy włożyłem w przygotowania, poświęcałem sprawy rodzinne, a tu coś takiego... - opowiadał "Gazecie" Zegan. - Nie może być tak, że walkę z udziałem boksera reprezentującego niemiecką grupę oceniają dwaj arbitrzy z tego kraju. Zostałem oszukany. W Essen wyrządzono krzywdę całej mojej ekipie, także trenerom. Werdyktem byli oburzeni kibice polscy i niemieccy, a także sympatycy Grigoriana z Uzbekistanu. Podchodzili do mnie po walce, gratulowali, poklepywali po plecach. Podobnie jak miejscowi dziennikarze. Ale co z tego? Tytuł mistrza zachował rywal - dodał Zegan.
Początek pojedynku był wyrównany. Jednak im dużej trwała walka, tym gorzej prezentował się mistrz świata. W ostatnich rundach Grigorian miał rozbite oba łuki brwiowe i momentami słaniał się na nogach.
Zegan, który podobnie jak rywal jest leworęczny, zaskoczył rywala kondycją i konsekwencją. - Prawy, prawy, lewy! Nie zaczynaj lewą ręką! - darł się praktycznie przez całą walkę trener Zbigniew Raubo. Polski pretendent w trzech ostatnich starciach miał już zdecydowaną przewagę. W tym czasie Grigorian m.in. dwa razy "zgubił" ochraniacz na zęby. Sekundanci Zegana protestowali, twierdząc, że robi to celowo, by zaoszczędzić choć trochę czasu i odsapnąć. Sędzia ringowy nie odebrał jednak za karę punkt mistrzowi.
- Ostateczny werdykt jest dla mnie zaskoczeniem - komentował promotor Ormianina (i Dariusza Michalczewskiego) Klaus-Peter Kohl, szef Universum Box Promotion. - Według mnie najlepszym rozwiązaniem byłby remis, co pozwoliłoby jednak pozostać Grigorianowi mistrzem świata. Jeśli Zegan chce rewanżu, to go dostanie. Albo w Niemczech, albo w Polsce.
- Przystaniemy na rewanż, ale tylko pod warunkiem, że pojedynek odbędzie się w naszym kraju, a oceniać go będą neutralni sędziowie - mówi Zegan. - Mojemu promotorowi odpowiada, aby druga walka z Grigorianem odbyła się w moim rodzinnym Wrocławiu. Już raz udowodniłem, że zasługuję na mistrzowski tytuł, dowiodę tego po raz drugi.
Grigorian, mistrz świata od 13 kwietnia 1996 roku, jest więc niepokonany na zawodowym ringu (w sobotę wygrał po raz 36.), natomiast Zegan po 24 zwycięstwach, poniósł swoją pierwszą porażkę w profesjonalnej karierze.
Podobał mi się Zegan - walczył może bez wielkiego błysku, ale za to bardzo konsekwentnie. Moim zdaniem wygrał. Nie znam się na punktowaniu, nigdy nie oceniałem w ten sposób żadnej walki. Optycznie lepszy był Polak. Niestety, tak już jest. Gdy pierwsze cztery rundy są wyrównane, to zazwyczaj sędziowie oceniają je na korzyść mistrza świata. Szkoda Zegana. Przydałby nam się jeszcze jakiś mistrz świata. Jest pytanie, czy już teraz zasłużył na tytuł. Ale z Grigorianem na pewno nie przegrał. Zawsze powtarzałem, że przed nami jeszcze długa droga, by Polak mógł walczyć o tytuł u siebie, pod okiem swego menedżera i promotora. Długo poczekamy, zanim my będziemy mogli robić takie numery.
Według mnie trzema punktami wygrał Zegan. Tyle że jak się walczy na wyjeździe o mistrzostwo świata, to takie werdykty się zdarzają. Ale moim zdaniem z tego, co się wydarzyło, wynikną same dobre rzeczy. Zegan pokazał, że umie boksować, a najtrudniej jest dostać pierwszą walkę o tytuł. Na razie mamy obiecaną drugą walkę, ale na wszelki wypadek złożymy protest, bo WBO może np. nakazać rewanż. Maciek czuje niedosyt, ale wie już, że może walczyć z zawodnikami ze światowej czołówki. 37-letni Grigorian - po tym, co pokazał w pojedynku z Zeganem - nie będzie już długo mistrzem i trzeba się spieszyć. Jego walorami zawsze były szybkość, refleks i praca nóg, a te zalety bokserzy lżejszych kategorii tracą najszybciej.
not. jam