Po kompromitującej porażce z Gambrinusem Brno tylko najwierniejsi sympatycy pabianickiej drużyny wierzyli, że jest ona w stanie zrehabilitować się. Dlatego do hali wybrało się mniej ludzi niż na przeciętny mecz ligowy. I niestety rację mieli ci, którzy zostali w domu.
Spotkanie rozpoczęło się fatalnie. Mimo częstych zmian w pierwszej kwarcie koszykarki PZU Polfy spisywały się źle. Nie trafiały z dogodnych pozycji, dlatego Włoszki osiągnęły przewagę. Tylko Katarina Polakova i Marzena Głaszcz zdobyły w tym czasie punkty z gry. Pozostałe były zasługą Elżbiety Trześniewskiej, która skutecznie wykonywała rzuty osobiste. W drugiej kwarcie mecz był bardziej wyrównany, ale głównie dlatego, że trener Como Fabio Fossati posadził na ławce rezerwowych swoje najlepsze zawodniczki m.in. Laurę Macchi. Honor gospodyń próbowały ratować Sylwia Wlaźlak i Leona Krystofova (7 punktów w drugiej kwarcie).
Cztery minuty po przerwie pabianiczanki przegrywały już różnicą 30 punktów (33:63) i stało się jasne, że znów zejdą z boiska pokonane. Odrobinę emocji kibice przeżyli dopiero w czwartej kwarcie. W 32 min pierwsze punkty z gry zdobyła Trześniewska. Dzięki Marzenie Głaszcz (8 pkt.) i Agnieszce Jaroszewicz (6) gospodynie zmniejszyły straty.
Trudno jednak myśleć o korzystnym wyniku, skoro w całym meczu koszykarki PZU Polfy blisko połowę punktów (28) zdobyły z rzutów osobistych. Świadczy to o fatalnej skuteczności.
Polfa: Głaszcz 16, Trześniewska 13, Jaroszewicz 12, Polakova 8, Krystofova 7, Wlaźlak 6, Pechova 2, Szołtysek 1.
COMO: Pelikanova 19, Andrade 14, Mascardi 13, Macchi 12, Samoroukova 7, Paparazzo 6, Cirone 6, Mazić 2, Zara 2, Salvestrini 1.