Leona i Martina to Czeszki, Katarina jest ze Słowacji. Przyjechały do Pabianic w sierpniu. Od razu zyskały sympatię koleżanek z drużyny i kibiców.
Pechova pochodzi z Pragi. Przygodę z koszykówką rozpoczynała w małym klubie ze stolicy Czech. Potem została zawodniczką UKS Praga. Tam, o czym niewielu pamięta, poznała kilka przyszłych pabianickich koleżanek. Przed kilku laty drużyna z Pragi były bowiem rywalem ŁKS w Pucharze Ronchetti. Czeszki u siebie rozgromiły łódzką ekipę, której trenerem był Mirosław Trześniewski, a w zespole występowały m.in. jego żona Elżbieta, Sylwia Wlaźlak i Agnieszka Jaroszewicz. Ostatni sezon Pechova spędziła w węgierskim MiZo Pesc, z którym grała w Eurolidze.
Do kadry Czech Martina trafiła jeszcze jako juniorka. Mama Martiny, Marta Jirásková, też była znaną koszykarką, a największym jej sukcesem było czwarte miejsce na igrzyskach olimpijskich w Montrealu. Córka na razie ma mniejsze sukcesy, ale wielka kariera przed nią.
Na razie Pechova ma podpisany kontrakt z Polfą do końca sezonu, ale nie wykluczone, że zostanie w Pabianicach dłużej. - Wszystko zależy od wyników zespołu i oceny trenera Trześniewskiego - mówi Martina.
Choć jest zawodową koszykarką, rzadko ma wolny czas. Po przyjeździe do Polski Martina zapisała się do szkoły języków obcych, poza tym uwielbia czytać, także po polsku. Jej najnowsza lektura to Trylogia.
Leona Krystofova najlepiej z całej trójki zna Polskę. Urodziła się bowiem w Bruntalu, kilka kilometrów od granicy z naszym krajem. Do koszykówki trafiła przez lekką atletykę. Grała m.in. w Poerovie, a przed przyjazdem do Pabianic występowała w Bratysławie.
Leona mieszka w Pabianicach z narzeczonym Michałem. Początki pobytu w Polsce nie były dla nich zbyt szczęśliwe, ponieważ najpierw próbowano się włamać do ich nissana almery, a później porysowano lakier.
Obok sukcesów w koszykówce (to druga zawodniczka PZU Polfy pod względem liczby zdobytych punktów), Czeszkę doceniają także w innych kategoriach. W listopadzie Leona została wicemiss sportu województwa łódzkiego w konkursie "Gazety".
Katarina Polakova urodziła się na Słowacji w miejscowości Handlova. Uprawiał karate i pływanie, ale ostatecznie wybrała koszykówkę. Później wyjechała do szkoły sportowej w Bańskiej Bystrzycy, gdzie przez osiem lat była zawodniczką miejscowego klubu.
Latem 2002 roku menedżer zaproponował jej zmianę klubu. W ten sposób trafiła do Polfy Pabianice, z którą podpisała dwuletni kontrakt. Do Polski przyjechała ze swoim chłopakiem.
Weekendy przedświąteczne poprzedzają w Czechach i na Słowacji kolorowe niedziele - brązowa, srebrna i złota. - Kiedyś, jeszcze w czasach komunizmu, w zwykłe niedziele sklepy były zamknięte - wyjaśnia Martina. - Tylko przed świętami, w kolorowe niedziele, można było robić zakupy w dni wolne od pracy.
W święta koszykarki PZU Polfy nie będą miały zbyt wiele wolnego czasu, bo już 27 grudnia muszą być na treningu. Najbliższe dni spędzą jednak ze swoimi rodzinami w Czechach i na Słowacji. - U was święta mają bardzo religijny charakter - mówi Martina. - W Czechach wygląda to trochę inaczej.
Podstawowa różnica jest taka, że nasi południowi sąsiedzi nie poszczą w Wigilię. - Ale nasze potrawy świąteczne są podobne - opowiada Katarina Polakova. - Zamiast zupy grzybowej jest u nas kapustnica z kiełbasą, grzybami, suszonymi śliwkami.
Martina: - U nas jest za to zupa rybna.
Dzielenie się opłatkiem jest obce koszykarkom z południa. - Jemy opłatki, ale jest to duże cienkie ciasto posmarowane miodem z dodatkiem czosnku - mówi Katarina.
Podstawowym daniem na czeskich i słowackich stołach są sałatki - ziemniaczana, owocowe oraz smażony karp. Katarina: - Na Słowacji podaje się jeszcze malutkie bułeczki z mlekiem i makiem.
Martina usiądzie do Wigilii z rodzicami. Najprawdopodobniej nie będzie z nimi siostry, która pracuje w innym mieście. Najwięcej osób będzie podczas kolacji u Leony. - Moi rodzice, siostra, narzeczony, jego rodzice, brat z żoną i dzieckiem - wylicza koszykarka. - Miejsca na pewno nie zabraknie.
Wszystkie zawodniczki nie były zaskoczone przedświątecznym ruchem w polskich sklepach. - U nas jest podobnie - mówią. - Pogoń za prezentami, artykułami spożywczymi. Na każdym kroku czuje się atmosferę świąt.
Podobnie jak w Polsce, po kolacji wigilijnej rodzina odpakuje prezenty. Najwięcej będzie ich pod Vánoenym Stromeekiem Leony, bo ona na kupowaniu upominków spędziła aż trzy dni. - Rodzina jest liczna, a każdemu trzeba sprawić niespodziankę - mówi.
W niektórych czeskich i słowackich domach rodziny wybierają się na Pasterkę. - Ale nie jest to u nas zbyt popularne - mówią koszykarki. - Podobnie jak śpiewanie kolęd.
Martina dodaje, że obowiązkowo w jej rodzinie jedzą po kolacji wigilijnej jabłka. - Kroimy je na pół. Jeśli w miejscu, gdzie są pestki, będzie gwiazdka, rok będzie szczęśliwy.
Za południową granicą nie ma zwyczaju śniadań bożonarodzeniowych. - Odwiedzamy bliskich w porze obiadowej - twierdzi Martina. - Świąteczny obiad to zwykle pieczona kaczka bądź indyk. Niektórzy decydują się na restaurację, gdzie pije się grzane wino.
Na Słowacji i w Czechach zupełnie inaczej obchodzi się drugi dzień świąt. - U nas, tak jak w Polsce, odwiedzamy rodzinę, znajomych - mówi Martina.
Katarina: - A na Słowacji to Štefánska Zábava. Wtedy chodzimy do klubów, na prywatki, tańczymy i bawimy się do rana.
Nasze bohaterki o świętach zapomną już 27 grudnia, kiedy spotkają się na treningu w Pabianicach. Sylwestra spędzą jednak nie u siebie w kraju, a w Polsce. - I tu znów przegotowania, pogoń za kreacjami - wzdychają.
choinka - vánoen~ stromeeek
wigilia - Štedry den
Mikołaj - Ježišek
drugi dzień świąt - Štefanska Zabava
Wesołych Świąt - a veselé Vánoce, Krásné vánoen~ svátku
śnieg - sneh (słowacki), snih
Kapuśniak - kapustnica