Robert Skolimowski: Byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby Anita zdobyła złoto, ale będę też naprawdę zadowolony, jeśli wywalczy jakikolwiek medal. Ona miała trudne przygotowania do igrzysk, przeszła wiele kontuzji. Ale 75,68 m z eliminacji to wynik, z którego na pewno może się odbić. Wierzę, że w finale jej młot będzie latał nawet na 78 metrów. Choć medal może nam dać nawet 77 czy 76 metrów. Mówię nam, choć tak naprawdę to Anitę przygotowania do Londynu kosztowały mnóstwo wyrzeczeń, to ona musiała się poświęcać, cierpieć. Teraz na pewno należy jej się satysfakcja. Najlepiej po dobrym konkursie, co jest bardzo możliwe, bo rywalki są mocne.
- Tak się często mówi i dobrze, że Anita się takich słów nie boi. To znaczy, że naprawdę jest mocna, że rywalizacja ją nakręca, że ona jest do tej sytuacji pozytywnie nastawiona. Bardzo fajnie, że mentalnie czuje się dobrze. Jeżeli głowa odpowiednio pracuje, to jest duża szansa na sukces.
- Mam wielki szacunek dla pana Cybulskiego i byłem bardzo niezadowolony, że Kamila w pewnym momencie nie chciała już z nim współpracować. To wielki fachowiec, widać że kogo nie weźmie pod swoje skrzydła, to zrobi z niego prawdziwego zawodnika. Ale, niestety, jest naprawdę trudny. To, że każe ciężko pracować nie jest problemem. Gorzej, że z nim się nie da normalnie porozmawiać i normalnie żyć. U Cybulskiego zawodnik powinien cały czas z nienawiścią patrzeć na swoich rywali, walczyć z nimi nie tylko na zawodach. On nie pozwala na przyjaźń między sportowcami, nie pozwalał się kolegować Kamili i Anicie, bo twierdził, że wynik może przyjść tylko wtedy, kiedy jest ciągła rywalizacja. Uważam, że powinno być odwrotnie. Jak u Tomasza Majewskiego, który z innymi kulomiotami się koleguje, a na zawodach walczy z nimi i wygrywa.
- Anita jest oczywiście bardzo koleżeńska, współczuje komuś, kto przegrał, komu nie wyszło i cieszy się sukcesami innych. To naprawdę świetna osoba, nie jest zawistna, każdemu zawsze chce pomóc. Jak Kamila. A jej mocną stroną jest umiejętność odcięcia się od wszystkiego, skoncentrowania się na sobie. Chociaż od presji nikt nie jest wolny. Gdzieś głęboko w duszy gra melodia "cholera, oni patrzą, oni chcą, oni mają wielkie nadzieje, więc ja muszę". Poddanie się takiemu myśleniu bywa zgubne. Człowiek musi z tym wygrać, musi robić wszystko jak zwykle, bez głupich ruchów. Myślę, że Anita weźmie wszystko na spokojnie i będzie dobrze.
- To było trzy lata temu, krótko po tym jak Kamili zabrakło. Dałem Anicie rękawiczkę i buty, ale nie myślałem, że one będą jeździły po świecie. Sądziłem, że przydadzą się Anicie do trenowania, a ona te rzeczy zabiera na najważniejsze imprezy. Wcześniej używała rękawiczki, teraz dołożyła do nich buty. Bardzo fajne zresztą. To były, jak to się mówi, nówki-sztuki. Trochę wyprzedzały epokę. Wierzę, że akurat teraz bardzo się Anicie przydadzą. I powiem, że nam, najbliższym Kamili, wydaje się, że kiedy na zawody jedzie coś, co należało do niej, to na tych zawodach jest kawałek Kamili i że ona naprawdę będzie pomagała Anicie. Bo ona była taka, że pomagała każdemu.
- Za to Anicie jesteśmy wdzięczni. Bo Kamila zrobiła chyba trochę dobrego. Była fajną osobą, komunikatywną, otwartą. Chciałbym, żeby ludzie pamiętali, że ktoś taki był. Dlatego też robimy memoriał Kamili. Niedługo, 19 sierpnia, będzie kolejna edycja. Już czekamy na przyjazd wielu medalistów londyńskich igrzysk.
- Na pewno nasza czołówka, czyli Anita, Majewski, Piotr Małachowski. Prawdopodobnie będzie też Oscar Pistorius, będą znani kulomioci, skoczkowie o tyczce. Ale ostateczną listę poznamy dopiero po zakończeniu igrzysk. Na razie jeszcze nasz menedżer prowadzi rozmowy.
- Gaża w naszym memoriale jest bardzo mała. Nie możemy się mierzyć z Kusocińskim, Pedrosem czy innymi komercyjnymi imprezami. My działamy na zasadzie sympatii. To są zawody dla przyjaciół Kamili. Ci, którzy przyjeżdżają tak naprawdę nie chcą żadnej gaży. Ale my staramy się zachować twarz i coś im płacimy. Szkoda, że niektórzy menedżerowie mają do nas pretensje o to, że u nas zawodnicy startują z dobrej woli, a oni muszą płacić. Może kiedyś będziemy naprawdę dużym memoriałem i też będziemy płacić, jak trzeba. Na razie jesteśmy rodziną i przyjaciółmi Kamili.