Londyn 2012. Taekwondo. Były właściciel domu publicznego wystąpi na igrzyskach

Logan Campbell, nowozelandzki zawodnik taekwondo, nie zgadza się na nazywanie go ?stręczycielem? twierdząc, że w jego kraju prowadzenie domu publicznego nie jest nielegalne. W dużej mierze dzięki jego działalności kadra Nowej Zelandii mogła w ogóle pojechać do Londynu.

Campbell, który w przyszłym tygodniu będzie startował w kategorii do 68 kilogramów, otworzył w 2009 roku w Auckland dom publiczny. Dzięki temu udało mu się zdobyć pieniądze konieczne do wystartowania na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie.

W tym czasie Nowozelandzki Komitet Olimpijski ostrzegał go, że ta działalność może pozbawić go szans na wyjazd do Londynu. Campbell był właścicielem czternastopokojowego domu publicznego, który sam określa jako "Gentleman's club".

26-letni zawodnik sprzedał klub na początku 2010 roku i dzięki zyskom z jego działalności oraz z tej transakcji mógł w pełni przygotować się do igrzysk. W marcu 2012 roku został powołany do kadry olimpijskiej. Nie chce za wiele mówić o swojej przeszłej działalności, ale zaznacza, że nazywanie go "stręczycielem" jest nadużyciem.

- Sprzedałem ten interes, nie chcę więc za dużo o tym mówić. Zaznaczam jednak, że w Nowej Zelandii jest to legalny biznes - podkreślił w rozmowie z portalem Yahoo Sports. - U nas jest zupełnie inaczej niż w innych krajach, nikt nie jest zmuszany do pracy w tej branży. Żadna kobieta nie wchodzi do niej z biedy, ponieważ mamy naprawdę bardzo dobry system socjalny. Wszystko jest na wysokim poziomie i z klasą, inaczej niż widzicie na całym świecie.

Nowa Zelandia zalegalizowała prostytucję w 2003 roku, zezwalając domom publicznym oraz osobom pracującym "prywatnie" na działalność. Jest ona jednak ograniczona ścisłymi zasadami - prostytutki muszą mieć co najmniej osiemnaście lat oraz wszystkie stosunki seksualne muszą odbywać się przy użyciu prezerwatywy.

Campbell na Igrzyskach w Pekinie awansował do czołowej szesnastki w kategorii do 58 kilogramów. Obecnie w kategorii do 68 kilogramów jest klasyfikowany jako dwunasty zawodnik na świecie. Nowozelandczyk uważa, że rozgłos, jaki przyniosła jego działalność, pomógł reprezentacji zyskać fundusze.

- Myślę, że koniec końców dzięki wszystkiemu nasza dyscyplina stała się dużo popularniejsza, ponieważ pojawiałem się często w mediach - tłumaczy. - Nigdy nie mieliśmy w taekwondo żadnych funduszy, a tu nagle "bam"! Pojawili się sponsorzy i to jest bardzo fajne.

Przygotowania oraz wyjazd na Igrzyska w Pekinie kosztowały Campbella 150 tysięcy dolarów, z których zdecydowaną większość musiał wyłożyć sam. Obliczył, że Igrzyska w Londynie wraz z wcześniejszymi treningami będą go kosztować około 300 tysięcy dolarów. Początkowo planował na dwa lata zawiesić karierę i pracować, żeby zebrać fundusze, ale ostatecznie dzięki swojej działalności nie musiał rezygnować z treningów.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.