Euro 2012. Właściciel hotelu dla Sport.pl: Portugalczycy odmienili Opalenicę

Portugalczycy są fantastyczni. Ronaldo, Nani, Pepe to klasa sama w sobie, odmienili Opalenicę - mówi właściciel hotelu Remes, w którym mieszkają półfinaliści Euro 2012.

Robert Błoński: Chyba trzeba panu pogratulować Portugalczyków?

Bartosz Remplewicz: Trzeba, trzeba. Dziękuję. Jest rewelacyjnie pod każdym względem. Z Ronaldo grałem w ping-ponga, ograł mnie do 10 i 16. Później zobaczyłem, że wszystkich ogrywa. Jest najlepszy. Rewanż był na kręgielni. Skończyło się remisem, moje ego zostało zaspokojone. Wygrałem pierwszą grę i widziałem, że spiął się na drugą. On nienawidzi przegrywać. Na jednym z treningów kolega popełnił falstart i dzięki temu wygrał. Chodził potem za nim godzinę i zarzucał oszustwo. Nie rozumiem medialnej nagonki na lidera Portugalczyków. Fakt, kocha swoje ciało, ale ma do tego prawo. Pierwszy raz na siłowni jest o piątej rano, drugi - po śniadaniu i jeszcze wieczorem. Złego słowa o nim nie powiem. Zresztą wszyscy ci Portugalczycy są przesympatyczni, nie spodziewałem, że aż tak bardzo. A już Pepe, Nani i Ronaldo to klasa sama w sobie. Tak im się podoba, że poprosili nas o przygotowanie baneru: "Dziękujemy, Opalenico".

Portugalczycy odmienili Opalenicę?

- Nim przyjechali, wyczuwałem w mieście niechęć. Miałem wrażenie, że mieszkańcy nie bardzo są zainteresowani ich pobytem. Sądzili, że zarobi jedynie hotel, a oni poniosą tylko koszty. Na szczęście po paru dniach opinie diametralnie się zmieniły. Ludzie zobaczyli serdecznych, miłych, uśmiechniętych i otwartych piłkarzy, którzy odpowiadają na pozdrowienia, chętnie rozdają autografy. Dziś zaangażowani i dumni z tego, że Portugalia wybrała Opalenicę, są wszyscy. Kupili portugalskie flagi, kibicują bardziej niż Polakom. Wiedzą, że taki czas w ich życiu pewnie więcej się nie powtórzy. Gwiazdy światowej piłki mają na wyciągnięcie ręki.

A piłkarze?

- Wszystko, czego oczekiwali - mają. I też są zachwyceni. Nie gwiazdorzą, nie są zmanierowani. W sobotę zabrałem pięciu zawodników na strzelnicę, proponowałem też zabawę w parku linowym, ale po chwili zastanowienia zrezygnowali. Ronaldo, kiedy dowiedział się, że hotel ma cztery gwiazdki, mało nie spadł z krzesła. Wytłumaczyłem mu, że o piątą nie walczymy, by nie odstraszać klientów, którzy baliby się wysokich cen.

Nani zwiedzał na rowerze miasto, któregoś dnia piłkarze grupą wybrali się do miejscowej pizzerii.

- Po zwycięstwach jest wino i zabawa do rana. Przywieźli swoich dwóch kucharzy, często zmieniają menu. Po awansie do półfinału skończyli chyba o siódmej, tłumaczyli że adrenalina tak w nich buzuje, że nawet jakby poszli do pokoi, toby nie usnęli. Ronaldo i Nani próbowali zagrać w golfa, ale widać było, że wcześniej nie mieli z nim do czynienia. Zachowywali się na polu jak dzieci, które dostały pierwszą w życiu łopatkę i nie bardzo wiedziały, co z nią robić. W sobotę zorganizowaliśmy im karaoke. Ale największą furorę robi poker. Mają stół do texas hold'ema i grają namiętnie. Oczywiście rekreacyjnie - na żetony.

Zobacz wideo

"To jest nasza Portugalia" - mówią w Opalenicy ?

Wygraj piłkę którą Ronaldo ostrzeliwał słupki! Weź udział w konkursie!

Więcej o:
Copyright © Agora SA