Euro 2012. Włosi boją się biszkopta

Nawet zwycięstwo z Irlandią może nie dać drużynie Cesare Prandellego awansu do ćwierćfinału. Nie da na pewno, jeśli w rozgrywanym w tym czasie meczu Hiszpania zremisuje z Chorwacją 2:2 lub wyżej. Oba spotkania w poniedziałek o 20.45. Relacje na żywo na Sport.pl.

Mistrzom świata i Europy do awansu wystarczy jakikolwiek remis. Chorwaci muszą wygrać albo zremisować wysoko. Włosi najpierw muszą pokonać Irlandię, która straciła już szanse na ćwierćfinał, a potem liczyć na korzystne rozstrzygnięcie drugiego spotkania.

Liczyli też osiem lat temu. Na mistrzostwach Europy w Portugalii wiadomo było, że jeśli w ostatnich meczach fazy grupowej Dania zremisuje ze Szwecją 2:2, to te drużyny zagrają w ćwierćfinale, niezależnie od wyniku spotkania Włochy - Bułgaria. Bukmacherzy wycofywali zakłady na mecz Skandynawów, choć ci oburzali się, gdy sugerowano, że mecz może się skończyć tylko jednym wynikiem. I takim właśnie się skończył, Włosi odpadli z turnieju.

Sytuację, w której dwie drużyny umawiają się na wynik, który eliminuje trzecią drużynę w Italii nazywają "biscotto", czyli "biszkopt".

- To podejrzenie obraża mnie, moich piłkarzy i mój kraj. Jesteśmy dumnymi Chorwatami, dziećmi, rodzicami i sportowcami. Nie ma mowy, byśmy dogadali się z Hiszpanią - grzmiał trener Chorwacji Slaven Bilić.

Raul Albiol nazwał podejrzenia "głupimi" i "niedorzecznymi". - Oczywiście mecz może się skończyć wynikiem 2:2, tak jak może się skończyć naszym zwycięstwem 1:0, albo naszą porażką 0:1. Ale o ustawianiu i dogadywaniu się nie ma mowy - przekonywał rezerwowy stoper Hiszpanów.

Bukmacherzy jeszcze wczoraj przyjmowali zakłady na mecz mistrzów Europy, ale Włosi się boją. "Mamy podstawy, by się niepokoić, już raz nam to zrobiono - napisała "Corriere della Sera". "La Gazzetta dello Sport" w sobotę na okładce umieściła wielkie zdjęcie biszkopta. - Co mamy zrobić? Gdybyśmy nie wierzyli, że zagrają uczciwie, nie byłoby po co wychodzić na boisko - mówił pomocnik Claudio Marchisio. Gianluigi Buffon twierdzi, że zwycięstwo z Irlandią da jego zespołowi awans.

Włosi nie mogą jednak liczyć na łatwe popołudnie. Irlandczycy są wściekli po dwóch porażkach, w których stracili aż siedem goli. Przed ME marzyli o sprawieniu niespodzianki, a grozi im, że zostaną najsłabszą drużyną turnieju w Polsce i na Ukrainie. Napastnik Robbie Keane opowiada, że nie chce wracać do domu bez punktu, twierdzi, że stawką meczu z Włochami jest duma.

Rodakom nie odpuści też trener Irlandczyków Giovanni Trapattoni, w latach 80. szef Prandellego w Juventusie. 73-letni szkoleniowiec już raz z byłym podwładnym wygrał. Rok temu w sparingu Irlandczycy zwyciężyli 2:0.

Dobra wiadomość dla Prandellego jest taka, że irlandzka obrona nie jest na ME tak szczelna jak wcześniej. Zła - że jego napastnicy wywołują u fanów bóle żołądka. Mario Balotelli na ME pokazuje wyłącznie cechy, które doprowadzały do furii José Mourinho w Interze i Roberto Manciniego w Manchesterze City. Po boisku porusza się tak, jakby na niczym mu nie zależało, po stracie, piłka już go nie interesuje, w pierwszym meczu z Hiszpanią zamiast biec - samotnie człapał w stronę bramki Ikera Casillasa i Sergio Ramos zdążył wybić mu piłkę. Dziś 22-letni napastnik może nie zagrać, bo na treningu uszkodził kolano. Zastąpi go prawdopodobnie Antonio Di Natale, dwukrotny król strzelców Serie A, który strzelił gola Hiszpanom. - Jeśli wstawiasz go do jedenastki, musisz wszystko mu podporządkować - mówił Prandelli. Dlkatego, pierwszy raz na Euro 2012, zrezygnuje z ustawienia z trzema obrońcami i zastąpi je taktyką 4-3-2-1, którą stosował w eliminacjach ME.

Ale i tak Włosi maja się czego bać, z ostatnich dziewięciu meczów na wielkich turniejach, wygrali tylko jeden. Zatrzymała ich i Nowa Zelandia, i Rumunia, i Słowacja.

Dwie najlepsze zespoły w ćwierćfinale zmierzą się z drużynami z grupy D, w której szanse na awans mają Francuzi, Anglicy i Ukraińcy.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA