Euro 2012. Czesi pewni awansu do ćwierćfinału. Szczęście mają przynieść im... brody

Dzień przed meczem z Polską czeskie media poświęcają dużo miejsca temu spotkaniu. Jak informuje miejscowa prasa podopieczni Michala Bilka hokejowym zwyczajem zapuszczają brody, co ma przynieść im szczęście w starciu z gospodarzami. W ramach lepszego rozpoznania przeciwnika uczą się też polskiego języka. Relacja z meczu w sobotę od godz. 20.45 w Sport.pl

Wszystko o meczu Czechy-Polska

Żeby zapewnić sobie awans zarówno Polacy, jak i Czesi muszą sobotnie spotkanie wygrać. Dla nas jest to konieczność, a czescy piłkarze w przypadku remisu mogą liczyć jeszcze na korzystne dla nich rozstrzygniecie starcia Rosji z Grecją (zwycięstwo Rosjan lub podział punktów). Nasi południowi sąsiedzi są jednak niemal pewni awansu. - Mecz z Polską będzie bardzo trudny, ale ćwierćfinał będzie nasz. Potem chcemy trafić na Niemców - stwierdził w rozmowie z portalem Aktualne.cz strzelec gola w wygranym 2:1 meczu z Grecją Petr Jiracek.

Serwis zauważa jednak, że podobnie myślą Polacy. "Po obserwacji polskich zawodników można stwierdzić, że nie czują już takiej presji jak w pierwszych meczach. Dla nich liczy się tylko zwycięstwo i są przekonani, że je osiągną" - czytamy.

Czeskie media mało piszą o polskiej reprezentacji, skupiają się raczej na swoich problemach. W dzienniku "Blesk" znalazł się jednak artykuł o kłótni Ludovica Obraniaka z Franciszkiem Smudą podczas meczu z Rosją. Zdjęty z boiska przez trenera pomocnik ze złości kopnął w stojący przy linii bidon. Zdaniem gazety Obraniak z tego powodu nie zagra w sobotnim meczu. "Smuda eliminuje graczy, którzy mu podpadają. Ze względu na alkoholowe wybryki wyrzucił z kadry Artura Boruca, Michała Żewłakowa oraz wcześniej Sławomira Peszkę i Macieja Iwańskiego" - pisze gazeta.

Tematem numer jeden w czeskiej prasie są urazy Petra Cecha i Tomasa Rosicky'ego. Czesi są jednak niemal pewni, że ten pierwszy stanie między słupkami. Rosicky, który nabawił się kontuzji ścięgna Achillesa może nie zdążyć się wykurować. - Wszystko będzie zależało od tego, jak będzie czuł się w piątek. Trudno teraz przewidzieć, czy da radę zagrać - mówi lekarz reprezentacji Petr Novak.

Sporo miejsca miejscowe media poświęcają też Milanowi Barosowi, który do tej pory zawodzi oczekiwania kibiców. Po dwóch seriach spotkań gwiazdor reprezentacji mógł o sobie powiedzieć, że jest najlepszy tylko... w faulowaniu. Niezgodnie z przepisami zagrał osiem razy, najwięcej ze wszystkich zawodników biorących udział w turnieju.

Ale obrońca David Limbersky wierzy, że w meczu z Polakami Baros będzie bohaterem. - Jestem przekonany, że strzeli w tym meczu gola - mówi. I dodaje, że nie może już się doczekać konfrontacji z Polakami z Borussii Dortmund.

Dla rozluźnienia atmosfery "Blesk" publikuje rozmowę z masażystą Eduardem Poustką, który ujawnia nieznane fakty o piłkarzach czeskiej reprezentacji. Dowiadujemy się m.in., że Cech jest największym spóźnialskim w zespole, bo ciągle udziela autografów i jest największym inteligentem w drużynie, bo na każdy temat ma coś do powiedzenia. Baros jest największym śpiochem, a Vladimir Darida (który w przypadku absencji Rosicky'ego go zastąpi) - milczkiem. Poustka przytacza zabawną anegdotę z treningu. Rezerwowy bramkarz Jan Lastuvka z pomocnikiem Janem Rezekiem zrobili zakład - jeśli ten pierwszy trafi z połowy boiska w poprzeczkę, Reza będzie musiał pokonać całą długość murawy robiąc fikołki. Lastuvka trafił już za pierwszym uderzeniem.

Według gazety Lastuvka pełni rolę w drużynie podobną do Marcina Wasilewskiego. Najlepiej rozładowuje napięcie. Podobno w czasie wolnym śpiewa i nagrywa piosenki dzięki specjalnej aplikacji w swoim telefonie, czym wszystkich rozbawia. On też jest pomysłodawcą zapuszczania przez piłkarzy zarostu. Zawodnicy nie ogolą się przed meczem z Polską, co ma przynieść im szczęście. Tak samo robią hokeiści, którzy w lidze NHL walczą o Puchar Stanleya. Maszynki idą w ruch dopiero, kiedy opadną z rywalizacji. - Musimy się rozluźnić i rolą rezerwowego bramkarza jest właśnie wymyślać tego typu rzeczy - tłumaczy swoje pomysły Lastuvka.

Najmniej zadowolona z nich jest podobno żona Cecha - Martina, która nie lubi oglądać swojego męża z zarostem.

W wolnych chwilach czescy piłkarze uczą się też polskiego języka. "Blesk" zapytał piłkarzy, czy wiedzą co po polsku oznacza słowo "szukać", które brzmi jak jeden z najbardziej popularnych w języku czeskim wulgaryzm. "Pracować"? - spytał obrońca Theodore Gebre Selassie. Było sporo śmiechu. Zobaczymy, czy po meczu z Polską czescy piłkarze będą w równie dobrych humorach.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA