• Link został skopiowany

Kojonkoski w Norwegii: Nie obiecuję cudów

Dla Norwegów sukcesy na skoczni skończyły się wraz z odejściem mistrza olimpijskiego z Lillehammer Espena Bredesena, czyli nagle. Mija prawie pięć lat, a jak obliczył dziennik Aftenposten 1776 dni, od ostatniego zwycięstwa Norwega w zawodach Pucharu Świata. W kraju, w którym nawet król Olav V skakał na nartach?

Fachowcy w ocenie są zgodni: wszystko robiono źle i na złym sprzęcie. Nowy trener Mika Kojonkoski, uważany przez wielu za najlepszego trenera na świecie, powymieniał narty, dopasował kombinezony i skorzystał z porad ekspertów od smarowania. Ale nie obiecuje cudów. Mówi, że spróbuje wprowadzić jednego skoczka do pierwszej dziesiątki w każdych zawodach pucharu. To nie jest zbyt wygórowany cel. Zwłaszcza że, jak mówi sam Kojonkoski, talentów w Norwegii nie brak, motywacji też. Ale finansowo skoczkowie mogą liczyć na bardzo ograniczoną pomoc państwa, właściwie zapomogę i ewentualne premie z Międzynarodowej Federacji. Związek zmniejszył im bowiem znacznie pensje - najlepsi zarabiają 25 tysięcy złotych rocznie (przeciętna płaca w Norwegii wynosi około 150 tysięcy).

Norwegowie najbardziej liczą na Sigurda Pettersena, niektórzy porównują go do Martina Schmitta. Nadzieja norweskich skoków ostatnio się przeziębiła, ale obiecuje start w Finlandii. A cała Norwegia czeka.

Dla "Gazety"

Espen Bredesen

były skoczek, dwukrotny mistrz olimpijski

W czołówce światowej nie ma Norwegów, bo wcześniej robiliśmy błędy w technice, w przygotowaniu fizycznym. Zmienia się na lepsze. Trener Mika Kojonkoski jest osobowością w skokach. Do kadry wrócił szef Jan Erik Aalbu, który ostatnie dwa lata prowadził skoczków amerykańskich w kombinacji norweskiej. Trenerzy ze sobą współpracują. Jest wierzący w przyszłość team. No i nie ma kłótni. Wcześniej każdy miał swój sposób na najlepsze rozwiązanie, a skutki, jak widzieliśmy, były opłakane. Norweskim skokom potrzebny jest przywódca, jakim jest Kojonkoski. Zwłaszcza teraz, kiedy trzeba się dźwignąć z dołka. Fin ma też trochę szczęścia, że trenuje właśnie naszych - mają talent. Wystarczy wiara w siebie i na wyniki nie będziemy długo czekać. Jest się od czego odbić - nie ma norweskiego skoczka w pierwszej 30 klasyfikacji końcowej Pucharu Świata. Sam przeżyłem ciężkie chwile, by potem zdobyć mistrzostwo olimpijskie. Mogę im pomóc. Mam nadzieję, że będą mnie pytali, jak tego dokonałem.