Carlos Moya pierwszym półfinalistą Masters Cup

Pierwszym półfinalistą Masters Cup został Hiszpan Carlos Moya. W ciągu dwóch dni pokonał wyżej notowanych Lleytona Hewitta i Marata Safina, nie tracąc przy tym nawet seta.

W pierwszych dniach Masters Cup w Szanghaju nic nie dzieje się bez powodu.

Najpierw przez centrum miasta ciągnął kolorowy korowód, w którego centrum spacerowało ośmiu dżentelmenów ubranych w tradycyjne chińskie stroje. Większość Chińczyków mogła ich dotychczas oglądać jedynie w telewizji, jak w krótkich szortach biegają po tenisowych kortach.

Potem okazało się, że mieszkańcy tej 14-milionowej metropolii kojarzący dotychczas tenis raczej ze stołem i celuloidową piłeczką nieoczekiwanie dali się porwać szaleństwu "dużego" tenisa. Kilkanaście tysięcy widzów z niespotykanym na europejskich czy amerykańskich arenach zaangażowaniem śledzi dzień w dzień poczynania mistrzów. A ci odpłacają tym, co umieją najlepiej - doskonałą grą i dramatycznymi akcjami na korcie.

Po tym, co kibice zobaczyli w pojedynku Moyi z Hewittem, należy podejrzewać, że sprzedaż rakiet i piłek wzrośnie w Szanghaju o kilkaset procent. Takiej dawki adrenaliny i huśtawki emocji, jaką zapewnili Chińczykom Australijczyk i Hiszpan, nie przeżyli zapewne od dawna.

Rozpoczęło się zgodnie z planem - Hewitt wygrał trzy pierwsze gemy. Potem zaciął się i Moya po trzech kwadransach wygrał seta, głównie dzięki bajecznym uderzeniom z forhendu.

Gdy po kolejnych 20 minutach Moya znów przełamał serwis lidera rankingu ATP i w drugim secie prowadził 4:3 (miał swój serwis), wydawało się, że jest po meczu. Tymczasem był to dopiero początek emocji.

Hewitt bronił niewiarygodne piłki, returnował perfekcyjnie i w efekcie wygrał dwa kolejne gemy (było 5:4 dla Australijczyka). Publiczność szalała. Zaskoczeni niespodziewanymi emocjami Chińczycy co chwila podrywali się z miejsc i w zależności komu kibicowali, bili brawo lub łapali się za głowy.

Hiszpan zdawał się wydarzeniami na korcie niewzruszony. Kolejne kilkanaście piłek było jego popisem. Co raz obiegał bekhend i z forhendu po crossie posyłał nieosiągalne dla Hewitta piłki. Serwując w 12 gemie, prowadził już 40:0 i miał trzy piłki meczowe.

Pierwszą przegrał pechowo, drugą Australijczyk obronił w sposób urągający prawom grawitacji, a trzecią... To, co Moya zrobił przy trzeciej piłce meczowej, będzie zapewne pamiętał długo.

Broniąc się, Hewitt zagrał zbyt krótkiego loba, który wychodził w boczny aut. Hiszpan, chcąc zakończyć mocnym uderzeniem, nie puścił piłki, tylko mając pusty kort przed sobą, zasmeczował i trafił kilkanaście centymetrów obok linii. Tyle że w aucie...

Hala osłupiała, Moya również. Jedynie Hewitt nie stracił języka w gębie, krzycząc "Come on!!!"

Australijczyk ruszył do ataku, Hiszpan był jak sparaliżowany. Kolejnego smecza odbił, jakby grał w kometkę - otwartą rakietą w górę. - Od dziś mówcie do mnie Chiński Smecz - żartował po meczu. Na korcie pozbierał się dopiero po chwili i ledwo wybronił się przed przegraniem gema (Hewitt miał dwie szanse na przełamanie). Gdy szok minął, wróciła też pewność. Decydujące punkty Moya zdobył wygrywającym serwisem i po błędzie rywala, który posłał piłkę w siatkę.

- Choć grałem o niebo lepiej niż wczoraj z Costą, zabrakło mi tego czegoś. Przegrać z "takim" Moyą to jednak nie wstyd - mówił po meczu Hewitt, którego szanse na zakwalifikowanie się do półfinału zależą teraz od piątkowego pojedynku dwóch Hiszpanów. Jeśli Alberto Costa wygra z Moyą w dwóch setach, Australijczyk będzie mógł pakować walizki. - Wcześniej muszę jednak pokonać Safina - zastrzega lider rankingu Champions Race.

Podczas "rozgrzewki" do pojedynku dnia Costa pokonał Marata Safina, a Andre Agassi niespodziewanie uległ niedocenianemu Jirziemu Novakowi. - Chyba nie byłem przygotowany dziś na zwycięstwo - przyznał Agassi, który przegrał 11 z ostatnich 12 gemów meczu z Czechem.

Usłyszane

To było pieszczenie piłki za pomoca muśnięcia z forhendu

- Wojciech Fibak w Eurosporcie o skrócie Carlosa Moyi

Grupa Czerwona

Carlos Moya (Hiszpania, 5) - Lleyton Hewitt (Australia, 1) 6:4, 7:5; Alberto Costa (Hiszpania, 8) - Marat Safin (Rosja, 3) 3:6, 6:4, 6:3.

Grupa Złota

Jiri Novak (Czechy, 7) - Andre Agassi (USA, 2) 7:5, 6:1

W czwartek grają: Federer - Novak, Agassi - Ferrero i Hewitt - Safin.

Transmisje o godz. 9 i 12 w Eurosporcie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.