Jak radzi sobie Hołowczyc? Śledź relację z Rajdu Dakar na żywo na Sport.pl >
Rajd Dakar. Hołowczyc: miałem zły dzień, mizerna jazda. Ale jak minie kryzys...
Dakar to dwa tygodnie jazdy po bezdrożach, kilkaset kilometrów dziennie. To marka, którą zna cały świat, przy której chcą się pokazywać największe koncerny. - Dakar jest jak 24-godzinny wyścig samochodowy w LeMans, Grand Prix Monako - perła w koronie Formuły 1, czy Rajd Finlandii w WRC. Trzeba jednak pamiętać, że Dakar, choć jest częścią sportów motorowych, to jest jednak odrębną dyscypliną - mówi "Gazecie" Luc Alphand, który po skończeniu kariery alpejczyka (w 1997 r. zdobył Kryształową Kulę) 11 razy startował tym wyścigu i wygrał go w 2006 r.
Na start zeszłorocznej edycji w Buenos Aires przyszło milion osób. Argentyna, która gości rajd od 2009 roku, zarobiła na nim 280 mln dolarów. Dakar popularny jest także w Europie - we Francji, skąd się wywodzi, w Belgii, gdzie odbywają się symboliczne starty miesiąc przed imprezą, a także we Włoszech czy Hiszpanii, skąd pochodzą czołowi uczestnicy. - Wiem, że zainteresowanie Dakarem rośnie ostatnio w Polsce, Rosji, a także w Chinach, od kiedy coraz więcej kierowców z tych krajów pojawia się na starcie - zauważa Alphand.
Zeszłoroczną edycję śledziło miliard telewidzów. 70 nadawców pokazuje wyścig w 190 krajach. Tylko Eurosport transmituje go do 59 państw w Europie i Afryce. Przy rajdzie akredytowało się 156 dziennikarzy, poza blisko 1,5 tys. pracowników mediów w Argentynie, Chile i Peru, którzy zajmują się wyścigiem.
- To jedno z największych na świecie wydarzeń medialnych i promocyjnych - mówi o Dakarze komentator Polsatu Andrzej Borowczyk. - Organizatorzy nieprzypadkowo robią go w styczniu, bo teraz na świecie nie ma wielu ważnych wydarzeń - odbywa się Turniej Czterech Skoczni, ale zainteresowanie narciarskimi imprezami jest ograniczone. Tymczasem popularność Dakaru jest globalna - dodaje rajdowy ekspert, który cztery razy uczestniczył w Dakarze jako dziennikarz.
Hołowczyc w różnych rajdach startuje od blisko dwóch dekad, ale nigdy nie było o nim tak głośno na świecie jak po wtorkowym, trzecim etapie, po którym objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Trafił na czołówki gazet w Argentynie, napisały o nim serwisy internetowe zajmujące się sportem motorowym. W relacji na stronie Dakar.com jego nazwisko było najczęściej wymienianym.
Polakowi dotarcie, na razie chwilowe, na szczyt zajęło siedem lat. - W tym rajdzie potrzebujesz przede wszystkim doświadczenia - tłumaczy Alphand, który wygrał Dakar w swojej dziewiątej próbie. - Nawet jak jesteś mistrzem WRC, to i tak potrzebujesz lat, aby nauczyć się rozróżniać teren, wiedzieć, jak pokonywać wydmy, jak korzystać z nawigacji itp.
- Krzysiek szybko "wgryzł się" w pustynię i gdyby od początku miał dostęp do najlepszego sprzętu, byłby w czołówce już dawno - uważa Aleksander Sachanbiński, dwukrotny uczestnik rajdu. - Nie potrafi może tak słuchać piasku jak Stephane Peterhansel (dziewięć wygranych), ale jest gotowy, by wygrać - ocenia.
Fachowcy zwracają uwagę, że wcale nie trzeba gnać na złamanie karku. - Dakar to nie tylko naciskanie gazu, tu trzeba mieć dobrze wyważony łącznik między głową a nogą - mówi Borowczyk. - Trzeba wiedzieć, kiedy zwolnić, i trzeba umieć zwolnić, żeby być najszybszym. Doświadczenie Krzyśka, które zdobywał w poprzednich latach, a także jego inteligencja, pomogą mu.
Alphand mówi, że najważniejszy składnik sukcesu to auto. W tym roku Hołowczyc jedzie mini all4 racing - dużo lepszą maszyną niż mitsubishi czy nissan, z których Polak korzystał wcześniej. Mini jadą faworyci, m.in. Peterhansel, lider zespołu X-Raid Team. Hołowczyc jest jego kolegą z ekipy.
Dakar to jednak nie tylko prosta zależność właściwa sportom motorowym - lepszy samochód plus lepszy kierowca równa się lepszy wynik. To także rywalizacja z naturą, a czasem wręcz walka o przetrwanie. Do mety dojeżdża zwykle połowa uczestników, czasem mniej. W 33-letniej historii rajdu zginęło w nim ok. 60 osób. Ostatnia - cztery dni temu.
Hołowczyc i nie tylko czyli Polacy na Dakarze [ZDJĘCIA]
Czym jest Dakar? Sportem czy ryzykowną przygodą dla pasjonatów, z których 80 proc. to amatorzy? - Dla kierowców, którzy walczą o sukces, Dakar jest jak wyścig Formuły 1. Dla innych, dla np. Adama Małysza, który w tym roku debiutuje, jest to wspinaczka na Mount Everest - mówi Borowczyk. - Za tymi, którzy walczą o zwycięstwo, o podium, stoją świetnie zorganizowane zespoły, a często koncerny. Ale w Dakarze są też tacy, np. motocykliści, którym nikt nie pomaga. Jadą w ogonie, przyjeżdżają na metę spóźnieni, w nocy. Na biwaku nie mogą jednak spokojnie zjeść, położyć się spać na choćby trzy-cztery godziny, bo muszą zrobić przegląd motocykla. Zanim go skończą, już nadchodzi czas startu. Po tygodniu nie wiedzą, co się dookoła nich dzieje. Ich udział w imprezie zaczyna być niebezpieczny. Dla takich ludzi, amatorów, którzy przez rok zbierają pieniądze na start, by spełnić swoje marzenie, Dakar jest wielkim wyzwaniem.
Jak prestiżowe jest zwycięstwo w Dakarze? Czy Peterhansela z dziewięcioma triumfami można porównywać z Sebastianem Loebem, ośmiokrotnym mistrzem WRC? - Nie, ale w pewnych aspektach nie dzieli ich wiele - odpowiada Alphand, wyżej stawiając Loeba. Sachanbiński stawia jednak na Peterhansela. - W rajdach płaskich trasy znane są wszystkim na wylot. W Dakarze kierowca ich nie zna. Można wjeżdżać na wydmę, niemal leżąc na plecach i widząc jedynie niebo, nie wiedząc, co jest po drugiej stronie. Są momenty, gdy człowiek jęczy ze strachu - mówi Sachanbiński.
Sonik wykluczony z Rajdu Dakar, jedzie dalej ?