Euroliga: ASVEL Villeurbanne - Idea Śląsk Wrocław 87:80

Koszykarze Idei Śląska Wrocław przegrali drugi mecz w Eurolidze z ASVEL Villeurbanne 80:87

Wrocławianie zaprezentowali się w Lyonie o wiele lepiej, niż na inaugurację przeciwko Olympiakosowi Pireus. Co z tego, skoro przegrali, a trener Zvi Sherf podkreślał przed meczem, że nie o styl, lecz o zwycięstwo chodzi. Po dwóch meczach Idea nie ma na koncie ani jednej wygranej, a w perspektywie kolejne bardzo ciężkie wyjazdowe mecze z Realem, Virtosem i Partizanem.

Już w pierwszej akcji wczorajszego spotkania Raimonds Miglinieks był zmuszony rzucać w ostatniej sekundzie, piłka nawet nie trafiła w obręcz, i wydawało się, że mecz może wyglądać, jak poprzedni pojedynek wrocławian. Na szczęście później w ataku było już dużo lepiej, przede wszystkim dzięki znakomitej postawie własnie wrocławskiego rozgrywającego. Łotysz znakomicie rozdzielał piłki i praktycznie sam kreował całą gre mistrzów Polski. Być może gospodarze za bardzo nie wiedzieli przeciwko komu grają, bo Miglinieks wystąpił w koszulce z nr 13 i nazwiskiem Szlachtowicz (rezerwowy Kestutis Marculonis odziedziczył strój po Danny Lewisie). Nie wiadomo natomiast, czym spowodowane były te zmiany, może próbą zmylenia przeciwnika?

Rozgrywający Śląska grał jednak bardzo dobrze, a po jego znakomitych podaniach nawet wcześniej zupełnie niewykorzystywany wcześniej w ataku Aleksander Kul okazywał się przydatny. Niestety, Białorusinowi o wiele gorzej szło już w obronie, gdzie był bardzo łatwo ogrywany przez Vasco Evtimowa.

Ale defensywa to wciąż największy problem całego zespołu. Gospodarzom od początku meczu wychodziło rozegranie praktycznie każdej akcji, w najgorszym wypadku nie trafiali z niezłych pozycji. A wrocławianie często nie za bardzo wiedzieli co się dzieje, przez co popełniali bardzo wiele fauli nawet w zupełnie niegroźnych sytuacjach. Wszyscy wysocy Kul, Richard Lugo i Paweł Wiekiera już po kilku minutach mieli na koncie po minimum dwa przewinienia, natomiast Maciej Zieliński bardzo często nie mógł dogonić Davora Marcelicia. Nic zatem dziwnego, że do przerwy Śląsk stracił ponad 50 punktów, co w ostatnich sezonach zdarzało się sporadycznie.

Na początku drugiej kwarty po trzech kolejnych rzutach z dystansu ASVEL-u było już 34:24. Wrocławianie nie pozwolili jednak odskoczyć rywalom na więcej punktów, bo znów świetnie spisywał się Andrius Giedraitis, a spore zamieszanie pod koszami (i to z dobrym efektem) robili Randy Holcomb i Richard Lugo. Gdyby nie fatalne pudła z rzutów wolnych byłoby jeszcze lepiej.

Ale zdarzały się też momenty w tym meczu, gdy Śląsk grał naprawdę bardzo dobrze i w obronie, i w ataku, jak na początku trzeciej kwarty. Dzięki temu po kolejnej podkoszowej akcji Kula zbliżyli się w 26. minucie na 56:58. Drugiego prowadzenia w meczu (po 2:0) jednak nie objęli, bo chwilę później czwarty faul w meczu złapał Miglinieks. Debiutujący w Idei Marczulonis, który go miał zastąpić, spisywał się bardzo słabo. Wrocławianie znów zaczęli popełniać błędy w obronie, znów pudłowali z rzutów wolnych, a świetnie grającemu Giedraitisowi dwie piłki wręcz wypadły z kosza.

Lepiej było w końcówce spotkania, gdy Miglinieksa (pięć fauli) zastąpił Robert Skibniewski. Młody rozgrywający Idei Śląska nieźle spisywał się w ataku, niestety w decydujących momentach nie był w stanie powstrzymać Stevina Smitha. Amerykanin po indywidualnych akcjach zdobywał kolejne punkty (w ostatnich trzech minutach aż dziewięć) i sam zapewnił zwycięstwo swojego zespołu. Duży wpływ na wynik miała również przegrana przez wrocławian walka na tablicach. W ostatnich minutach gospodarze bardzo często ponawiali ataki, bo w Śląsku wówczas na ławce siedzieli wszyscy wysocy gracze.

ASVEL Villeurbanne - Idea Śląsk Wrocław 87:80. Kwarty: 25:19, 26:22, 19:18, 17:21

Asvel: Smith 18 (2), Bonato 8 (1), Marcelić 9 (1), Giffa 4, Evtimov 11 oraz Gadou 10, Gulyas 8, Mrazek 7 (2), Owens 7, Petrov 3 (1)

Idea Śląsk: Miglinieks 1, Giedraitis 24 (2), Zieliński 4, Holcomb 11, Kul 14 oraz Lugo 10, Tomczyk 7, Wiekiera 3 (1), Adomaitis 2, Skibniewski 1, Marculionis 0

Koszykarz meczu: Stevin Smith - za najważniejsze akcje w końcówce meczu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.