Prezesi związków sportowych mają dość. Oto co wręczyli Piesiewiczowi. Dymisja albo...

Kacper Sosnowski, Dawid Szymczak
Jak dowiedział się Sport.pl 12 lutego doszło do spotkania prezesów 27 związków sportowych. Zdecydowana większość z nich ma dość tego, co dzieje się w PKOL-u. Dlatego w specjalnym liście do Radosława Piesiewicza, poprosili go o dymisję. Jeśli Piesiewicz nie odejdzie sam, może zostać odwołany ze swojej funkcji decyzją walnego zgromadzenia.

Jeszcze jesienią taki scenariusz wydawał się mało realny. Wtedy prezes PKOL-u wciąż miał swoich zwolenników albo przynajmniej sporą część osób, która biernie przyglądała się temu, co dzieje się wokół Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Już wtedy nie brakowało jednak wątpliwości i pytań, m.in. o pożytkowanie pieniędzy komitetu, zarobki prezesa, wyjazd na igrzyska w Paryżu dziewiętnastu działaczy ze związków, których sportowcy na imprezę się nie zakwalifikowali, zabieranie osób towarzyszących i lot rządowym samolotem. Ale niejasnych działań Piesiewicza nie mogli ocenić ani członkowie prezydium zarządu, ani komisja rewizyjna, bo nikt o niczym ich nie informował.

Zobacz wideo Wstyd i hańba w Legii Warszawa! „Jak patrzę na Guala."

Federacje obawiają się "Zarządzenia nr 19". Mają dość wojny Nitrasa z Piesiewiczem

Do tego dochodziła też sprawa niewypłacanych nagród za olimpijskie medale (przelano je pod koniec stycznia tego roku) i państwowych sponsorów, którzy wycofywali się ze współpracy z PKOl-em. Minister sportu Sławomir Nitras, by uczynić polski sport bardziej transparentnym, wprowadził pod koniec października "zarządzenie nr 19". To dokument, który zmusza związki do publicznego informowania o dochodach i wydatkach federacji, wysokości zawieranych umów sponsorskich i wynagrodzeń prezesów. Wiele związków obawia się, że stosowanie się do nowych wymogów doprowadzi do osłabienia pozycji ich federacji na rynku, wielu trudności podczas negocjacji i spadku konkurencyjności. Kilka federacji zamówiło też ekspertyzy prawne, z których wynikało, że stosowanie się do zapisów z zarządzenia naraża federacje na naruszenie tajemnic handlowych oraz zachowania poufności - także w ramach tajemnicy przedsiębiorcy. Sławomir Nitras postawił jednak sprawę jasno: kto chce ubiegać się o dofinansowania z ministerstwa, musi być transparentny i spełniać wszystkie wymogi.

- Minister Nitras mówi tak: w związkach są machloje, więc trzeba ujawnić, co tam się dzieje. Kradniecie, więc trzeba pokazać, jak i ile. Taki jest przekaz. To działanie pod publiczkę - komentował anonimowo działacz jednej z federacji. Szczegółowo o tej sprawie pisaliśmy TUTAJ.

Większość naszych rozmówców sugerowała, że zarządzenie ministra Nitrasa jest wymierzone przede wszystkim w PKOl i prezesa Piesiewicza, a pozostałe związki obrywają rykoszetem. To na prześwietleniu PKOl-u ma najbardziej zależeć ministrowi. - Mieliśmy noworoczne spotkanie na Stadionie Narodowym. Skończyło się połajanką ministra Nitrasa na PKOl, konkretnie na Sekretarza Generalnego Marka Pałusa: "Pan zarabia tyle i tyle, a mówił pan, że tyle i tyle. Oszukał pan". To trochę otworzyło ludziom oczy, jakie mogą być prawdziwe pobudki tego zarządzenia - mówił nam jeden ze świadków.

Wojna między ministrem Nitrasem a prezesem Piesiewiczem również ma wpływ na postawę prezesów związków sportowych, którzy są nią już zmęczeni i mają wrażenie, że cierpią na niej ich federacje. "Zarządzenie nr 19" ma być tego dowodem. 

Prezesi związków sportowych mają dość. Apelują do Piesiewicza, by podał się do dymisji

Jak ustaliliśmy, w środę, 12 lutego na Stadionie Narodowym odbyło się kolejne spotkanie prezesów polskich związków z ministrem Nitrasem, by jeszcze raz omówić kształt zarządzenia MSiT i spróbować złagodzić jego treść. Ale najciekawsze i najważniejsze było to, co wydarzyło się już po ponad dwugodzinnym spotkaniu. Gdy Sławomir Nitras upuścił salę, prezesi 27 związków dalej prowadzili dyskusję. Rozmawiali głównie o sytuacji wokół PKOl-u.

Kilku działaczy, a w przeszłości znanych sportowców, zaproponowało, by wziąć sprawy w swoje ręce i napisać do prezesa PKOl-u list, w którym wyrażą swoje niezadowolenie i wątpliwości, wyłożą wszystkie argumenty i zaapelują do Piesiewicza, by podał się do dymisji i dobrowolnie ustąpił ze stanowiska. Tak brzmią najważniejsze słowa tego listu-petycji, którą do tej pory podpisało 22 prezesów związków. Kilku opuściło posiedzenie, nie będąc zadowolonym z takiego rozwiązania. Kilku kolejnych oznajmiło, że przemyśli sprawę. Według naszych informacji, w następnych dniach, do prośby zdecydowało się dołączyć co najmniej kolejnych dwóch działaczy.

- Ja bym to nazwał takim ukłonem w stronę pana Piesiewicza. Apelem, by dla dobra polskiego sportu, o którym często mówi, wyszedł z tej sytuacji sam, podając się do dymisji - przekazuje nam jeden z działaczy prosząc o anonimowość.

Jednocześnie istnieje druga część planu, gdyby prezes PKOl-u nie podał się do dymisji. Zakłada zwołanie przez zarząd (większością 2/3 głosów) Walnego Zgromadzenia i odwołanie Piesiewicza. W statucie Polskiego Komitetu Olimpijskiego znajdujemy następujące informacje:

  • mandat członka zarządu wygasa wskutek m.in. odwołania;
  • w tym samym Artykule 19. znajdujemy potwierdzenie, że „w czasie trwania kadencji Zarząd albo Komisja Rewizyjna mogą odwołać, w drodze uchwały, ze swojego grona członków, którzy nie wywiązują się ze swych obowiązków lub swoim postępowaniem naruszyli Statut, lub dobre imię PKOl";
  • a w Artykule 22. znajdujemy informację, że odwołanie jest możliwe większością 2/3 głosów przy obecności co najmniej 2/3 ogólnej liczby osób uprawnionych do głosowania.

A zatem zarząd może zwołać walne zgromadzenie, w skład którego wchodzą i mają głos stanowiący trzej delegaci każdego z polskich związków sportowych działających w sportach objętych programem najbliższych Igrzysk Olimpijskich, dwaj delegaci Towarzystwa Olimpijczyków Polskich, dwaj delegaci komisji zawodniczej PKOl, członkowie MKOl posiadający obywatelstwo polskie, polskie związki sportowe działające w sportach nieobjętych programem Igrzysk Olimpijskich, osoby prawne, które są związane z ruchem olimpijskim, propagują idee olimpijskie lub przyczyniają się do rozwoju sportu polskiego. By głosować nad losem prezesa, na Walnym Zgromadzeniu musiałoby stawić się co najmniej stu delegatów uprawnionych do głosowania. Żeby doszło do odwołania, 2/3 osób musiałoby zagłosować "za".

Piesiewicz dowiedział się o liście, zanim go otrzymał. Zareagował błyskawicznie

Choć jeszcze jesienią zebranie takiej większości wydawało się trudne, teraz nasi rozmówcy przekazują, że kilkadziesiąt osób jest gotowych poprzeć wniosek o odwołaniu Piesiewicza. Prezesi swój list do szefa PKOl-u chcieli utrzymać w tajemnicy i nie rozgrywać tej sprawy poprzez media.

Mimo to, prezes PKOl-u dowiedział się o liście, zanim jeszcze go dostał. Pierwsze co zrobił, to przełożył zaplanowany na 24 lutego zarząd PKOl-u o miesiąc. Po drugie, zaczął pisać i kontaktować się z prezesami zapraszając każdego z nich na indywidualne spotkania, omówienie i wyjaśnienie wątpliwości w najbliższym możliwym terminie. Większość prezesów odbiera to jako grę na czas, próbę ratowania sytuacji i modyfikacji głosów, które podczas zebrania zarządu mogą go uratować, a nie pogrążyć. Kilka osób, z którymi rozmawialiśmy, zaznaczyły, że na razie na takie spotkanie z prezesem PKOl-u się nie wybiera.

Więcej o: