Śląsk Wrocław wystartował fatalnie w nowym sezonie PKO Ekstraklasy, nie wygrywając ani jednego z sześciu pierwszych spotkań. Przez to zespół Jacka Magiery jest z 4 punktami na koncie w strefie spadkowej, choć ma jeszcze w zanadrzu do rozegrania dwa spotkania zaległe. Ani to, ani zbliżające się odejście Matiasa Nahuela Leivy do Maccabi Hajfa nie są najważniejszymi sprawami obecnie we Wrocławiu. Miasto, które w 1997 roku przeżyło olbrzymią powódź, ponownie może zostać zalane przez żywioł, który dotknął już wiele miejscowości w województwie dolnośląskim i opolskim.
Dlatego też mieszkańcy Wrocławia przygotowują się na taki scenariusz. W mieście budowane są liczne wały przeciwpowodziowe, w których budowie w poniedziałek wzięła udział delegacja zespołu Śląska z trenerem Jackiem Magierą na czele.
– To nie była obowiązkowa akcja, nikt nikogo nie zmuszał. Po prostu rano ktoś rzucił hasło, że potrzebni są wolontariusze do pomocy z noszeniem worków z piaskiem, czy ich napełnianiem. W godzinę zebrało się 15 zawodników plus osoby ze sztabu i pojechaliśmy - mówił w wywiadzie z TVP Sport trener wrocławskiej drużyny Jacek Magiera.
- We Wrocławiu czuć, że coś się wydarzy, jest niepokój, ale to trochę taka cisza przed wielką falą, która nadciąga. To wszystko przed nami. Po ludziach widać mobilizację w miejscach zamieszkania - opisywał Magiera sytuację w stolicy Dolnego Śląska.
- Miasto ma aż 111 mostów, najwięcej w Polsce. Plus około 40 kładek. Pamiętam doskonale powódź z 1997 roku – byłem wtedy młodym piłkarzem Legii Warszawa, kiedy fala zalała Wrocław, ćwiczyliśmy na obozie w Wiśle. I nie odbierałem tamtych wydarzeń tak, jak teraz. Obserwując wydarzenia w telewizji, nie wyobrażałem sobie skali tego, co wtedy przeżywali mieszkańcy. Dziś jestem w środku, poznałem wiele malowniczych ulic, pięknych miejsc, doceniam urok tego miasta i zdecydowanie bardziej dociera do mnie, jakie niebezpieczeństwo niesie za sobą ta wielka fala. Obserwujemy, co działo się w Nysie, Kłodzku, Głuchołazach i wielu innych miejscach – tam nastąpił kataklizm, woda poczyniła ogromne spustoszenie. Ludzie potracili dorobek życia, z powierzchni zniknęło wiele wspaniałych budowli.
Jak się okazuje, powódź może dotknąć również majątek szkoleniowca wrocławian. – Mieszkam na parterze, rzeka Ślęza przepływa całkiem niedaleko i trudno mi w tym momencie powiedzieć, czego można się spodziewać. Z niepokojem czekamy na czwartek i piątek, paniki nie ma, staramy się funkcjonować normalnie, ale nikt niczego nie lekceważy. Obok żadnego komunikatu nie wolno przejść obojętnie i należy potraktować go poważnie - tłumaczył.
Poniedziałkowy mecz Śląska Wrocław ze Stalą Mielec ze względu na sytuację na Dolnym Śląsku został przełożony. Jak przyznał Jacek Magiera, nie ma za to planów zmiany terminu wyjazdowego spotkania Śląska z Lechem Poznań, zaplanowanego na najbliższą niedzielę. - Nie sądzę, byśmy nie zagrali – szykujemy się normalnie, mamy dwa spotkania zaległe, ale to nie zwalnia nas z kolejnych treningów - zakończył Magiera.