"Nasze miasteczko przestało istnieć". Wstrząsające słowa komentatora Eurosportu

- Z pięciu mostów został tylko jeden, przy Urzędzie Miasta. Że nie ma prądu, zasięgu, nie działa żaden sklep. I najważniejsze - że ludziom brakuje środków higieny, wody i chleba - powiedział Sebastian Szczęsny o sytuacji w Stroniu Śląskim. Znany komentator pochodzi z tej miejscowości, która obecnie zmaga się z powodzią. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Onetem" wyjawił, jak zła jest sytuacja i w jaki sposób pomaga mieszkańcom.

Potężne powodzie od kilku dni pustoszą południowo-zachodnią Polskę. Sytuacja w Nysie jest fatalna, a coraz bardziej niepokojące sygnały płyną z Raciborza i Stronia Śląskiego. - Postaram się sprawdzić dwa miejsca bezpośrednio i przekażę wam informacje pod koniec dnia - powiedział we wtorek rano premier Donald Tusk.

Zobacz wideo Polska podejmuje starania o organizację igrzysk. Tusk: Polska potrafi osiągnąć wielkie rzeczy

Stronie Śląskie walczy ze skutkami powodzi. Sebastian Szczęsny ujawnia. "Zero sygnału"

Ze Stronia Śląskiego pochodzi znany komentator Eurosportu Sebastian Szczęsny, który 27 lat temu obserwował z bliska, jak żywioł pustoszył jego rodzinną miejscowość. Teraz ponownie przeżywa ten koszmar, a o sytuacji w tych stronach opowiadał m.in. w TVN24. Zresztą chwilę po zejściu z anteny otrzymał mnóstwo wiadomości od mieszkańców.

- (Były - red.) rozpaczliwe, dramatyczne. Od rodzin poszukujących swoich bliskich, mieszkających w Stroniu. "Czy słyszał pan coś o Kowalskich z ulicy Nadbrzeżnej". "Proszę o pomoc w odnalezieniu mamy". "Nie mam kontaktu z siostrą". Odpisywałem, że zrobię, co mogę, by się dowiedzieć. I zacząłem dzwonić, pisać. Do znajomych, do urzędu. Zero sygnału, wiadomości niedoręczone - powiedział w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Onetem.

W związku z tym Szczęsny opublikował post w mediach społecznościowych i dopiero wtedy dostał informacje o odciętym od świata Stroniu Śląskim, gdzie nie ma prądu ani zasięgu. Na jego wpis odpowiedziała pani Anna, która, aby móc to zrobić, poszła pieszo na Czarną Górę, oddaloną od miasta o dziewięć kilometrów. To, czego dowiedział się komentator, było druzgocące.

-  (Do miasta - red.) można dostać tylko jedną drogą, od południowego zachodu, z kierunku Idzikowa i Czarnej Góry właśnie. Że z pięciu mostów został tylko jeden, przy Urzędzie Miasta. Że nie ma prądu, zasięgu, nie działa żaden sklep. I najważniejsze - że ludziom brakuje środków higieny, wody i chleba. Z chlebem jest w ogóle ogromny problem w całej Kotlinie Kłodzkiej - wyjawił.

Tak Sebastian Szczęsny pomaga Stroniu Śląskiemu. "Potrzebne jest po prostu wszystko"

51-latek zareagował natychmiast i założył zrzutkę na pomoc mieszkańcom jego rodzinnego miasta. Ponadto skontaktował się z Inspekcją Transportu Drogowego, aby potwierdzić informacje dotyczące sytuacji drogowej w Stroniu Śląskim. Dowiedział się, że jedyną drogą prowadzącą do miasta mogą poruszać się wyłącznie samochody osobowe, natomiast ciężarowe nie mają wjazdu. "Wszystko w obawie przed zniszczeniem ostatniej nitki, łączącej Stronie Śląskie ze światem" - czytamy.

Z czasem Szczęsnemu udało się nawiązać kontakt z osobą mogącą skoordynować pomoc. Najważniejszym punktem w mieście stał się teren pod urzędem, gdzie gromadzone są dary, a także ustawiono prowizoryczną antenę. - Potrzebne jest po prostu wszystko i są chętni, by pomagać. Zadzwoniło do mnie Radio Kolor, miasto Kołobrzeg, powiat Wschowy - wszyscy mają gotowy transport, tylko nie wiedzieli, jak go dostarczyć - zdradził.

Komentator Eurosportu tłumaczy, że wydarzenia z 1997 r. znacząco przyczyniły się do obecnej katastrofy. - Różnica jest taka, że teraz płyną całe budynki. Tamta powódź przykryła i zmoczyła Stronie, ta je zniszczyła. (...) Biała Lądecka wytyczyła sobie nowe koryto przez środek miasta. Popłynęła połowa takiego blaszaka, który stał tam zawsze (...), popłynął budynek policji. Jak to zobaczyłem, to się po prostu popłakałem. Skala jest potworna. Napisałem do brata: "To niewyobrażalne, nasze miasteczko przestało istnieć" - powiedział. I dodał, że nikt z mieszkańców "nie spodziewał się takiej powodzi".

Szczęsny jest bardzo zaangażowany w pomoc rodzinnej miejscowości. Cel założonej przez niego zrzutki to uzbieranie 300 tys. zł, a on sam planuje spotkać się z burmistrzem i nadzorować, w jaki sposób będą wydawane pozyskane środki. Wszystko ma być transparentne. - Pójdą na odbudowę, pomóc ludziom, zakup najbardziej potrzebnych rzeczy. Nic innego. Każdy rachunek zostanie opublikowany w internecie - ogłosił. Przy tym nie ma wątpliwości, że miasto się podniesie. - Tu mieszkają silni, dzielni ludzie. (...) Niektórzy znów będą zaczynali od nowa - zakończył.

Więcej o: