Marcin Gortat w ostatnich dniach chętnie zabierał głos w sprawach politycznych. Szerokim echem odbiły się jego komentarze dotyczące przedwyborczej debaty w TVP, ponadto krytycznie wypowiadał się na temat rządów Prawa i Sprawiedliwości (PiS)i nie krył radości po tym, jak sondażowe wyniki wyborów wskazywały na możliwość przejęcia władzy przez dotychczasową opozycję.
W wywiadzie dla portalu WP SportoweFakty były koszykarz klubów NBA wyjaśnił, z czego wynikała jego duża aktywność w sprawach politycznych. - W Polsce za rządów PiS powstał system, który jest niedopuszczalny. Ten system niszczy ludzi prowadzących działalność gospodarczą i biznesową. Wiem, o czym mówię, bo sam prowadzę biznes. Niedopuszczalne były też liczne zachowania ludzi władzy. Skandal na skandalu - powiedział.
Gortat wskazał kilka wydarzeń, które sprawiły, że uaktywnił się w sieci na tematy polityczne. Wspomniał o wypadku rządowej kolumny wiozącej premier Beatę Szydło, po którym okazało się, że płyty DVD, stanowiące materiał dowodowy, są "uszkodzone". Przywołał też skandal z Komendantem Głównym Policji Jarosławem Szymczykiem, gdy ten miał odpalić granatnik i zdemolować budynek Komendy Głównej Policji, a całą sprawę próbowano zamieść pod dywan. Wspomniał także o środkowym palcu pokazanym w Sejmie przez posłankę PiS Joannę Lichocką, głośnej interwencji CBA w gabinecie ginekolożki z powodu podejrzenia dokonania aborcji czy kontrowersjach wokół dymisji dwóch z trzech najważniejszych generałów w polskiej armii. Według niego niektóre z afer były tak niewiarygodne, "że gdy się wydarzyły, w Stanach Zjednoczonych wstyd było powiedzieć, że jest się Polakiem" (obecnie Gortat mieszka w USA - red.).
- To, co się działo, było przerażające. Przecież to był kurs na Rosję czy Białoruś. Ja się na ten kierunek nie godziłem i dawałem temu wyraz. Tym bardziej że miałem też nieprzyjemne personalne doświadczenia ze współpracy z ekipą rządzącą - oznajmił. Zapytany o trudne relacje z rządzącymi, odpowiedział, że "zostawi to dla siebie". - Niektóre z nich były bardzo nieprzyjemne, wręcz dramatycznie złe - dodał.
39-latek przyznał wprost, że gdy we wtorek 17 października zobaczył oficjalne wyniki wyborów, był zaskoczony. - Nie dowierzałem, że po ośmiu latach będzie zmiana i że pójdziemy w lepszym kierunku. Mam głęboką nadzieję, że tak się stanie. I że wreszcie skończy się polsko-polska wojna - powiedział. Nie spodziewał się też tak wysokiej frekwencji (wyniosła rekordowe 74,38 procent). - Ależ ja jestem dumny z tych ludzi! (...) To poruszające jak cały naród zaangażował się w tegoroczne wybory - przyznał. Sam postarał się, aby na wybory poszło jak najwięcej osób i namówił trzy osoby, które nigdy wcześniej nie głosowały.
Więcej podobnych treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Gortat wskazał kilka spraw, którymi według niego jak najszybciej powinna zając się potencjalna nowa władza. Chodzi o liberalizację prawa aborcyjnego, zmiany przepisów dotyczących płacenia składki zdrowotnej czy podwyżki dla nauczycieli. - Uważam też, że nowy rząd powinien rozliczyć osoby odpowiedzialne za to, co działo się przez ostatnich osiem lat - dodał. Według niego "naturalnym" kandydatem na premiera jest Donald Tusk. Zapowiedział też, że nowej władzy będzie równie uważnie patrzył na ręce.
Były reprezentant Polski w koszykówce zaznaczył także, że sam nie ma politycznych ambicji. Na sercu leży mu wyłącznie dobro rodaków. - Po moich wypowiedziach bardzo dużo osób pytało się mnie, jakie dotacje mi obiecano, albo jakie stanowisko. Otóż niczego mi nie obiecano, niczego nie dostałem i żadnego stołka dostać nie chcę. Chcę być obywatelem, prowadzić działalność i pomagać dzieciom. I chcę normalnego kraju. Niczego więcej - podsumował.