To już plaga. "Słyszałem, że jestem pi***". Patologia w polskiej piłce

Piotr Wesołowicz
Od wywierania presji na meczach dzieci się zaczyna, a na bluzgach lub rękoczynach kończy. Są sędziowie, którzy nie boją się o tym mówić. To bardzo ważne, bo może uświadomić wszystkim - od PZPN, po nas jako kibiców i rodziców - że sędzia to nie wróg, tylko uczestnik meczu zasługujący na szacunek.

"Biegł do mnie z dziesięciu metrów. Kątem oka zobaczyłem, jak odchyla głowę, bierze zamach i trafia mnie prosto w nos. Siła była tak duża, że odleciałem". "Pierwszy powiedział, że życzy mi dobrego ku***, żeby ktoś mnie porządnie wy*** tak jak ja ich. Drugi: że jakby miał taką córkę jak ja, to ukręciłby jej łeb". "Miałem za sobą dwudziestu karków. Słyszałem, że jestem pi***, nikim, że już stąd nie wyjadę".

Zobacz wideo ZOBACZ PIERWSZY ODCINEK SERIALU "SĘDZIA WRÓG"

Choć opisy brzmią niczym wyjęte z kroniki kryminalnej, to wcale nie wydarzyły się w ciemnej ulicy w niebezpiecznej okolicy. Przeciwnie – doszło do nich w biały dzień, wśród tłumu gapiów. Ofiarami byli sędziowie piłkarscy, a napastnikami – nabuzowani piłkarze, chorzy z nienawiści trenerzy, podpici kibice. Miejsce tych zdarzeń też w teorii nie przystaje – doszło do nich na murawach niższych lig, czyli tam, gdzie powinna rodzić się pasja do futbolu – i do jej kopania czy oglądania z trybun, ale też sędziowania.

Folklor niższych lig? Wyolbrzymianie, rozdmuchiwanie marginesu? "Sędzia wróg" – miniserial dokumentalny Sport.pl – pokazuje, że to nie poszukiwanie sensacji, ale codzienność arbitrów na boiskach rozsianych po polskich wsiach i miasteczkach – arbitrów stawiających pierwsze kroki w zawodzie, czasem wciąż nastoletnich, wciąż pełnych ideałów i marzących o karierze. Codzienność Wojciecha, Natalii, Przemysława czy Szymona, któremu jeden z piłkarzy – za odgwizdany aut w nie tę stronę, którą sobie ten by życzył – złamał nos, ale nie złamał zapału oraz marzeń o pracy w futbolu.

"Sędzia wróg". Mnóstwo sędziów się w końcu poddaje

Michał Listkiewicz, były sędzia międzynarodowy i prezes PZPN, twierdzi, że natężenie agresji i schamienia w społeczeństwie jest większe niż kiedyś, a to, co widzimy na boiskach, jest efektem wielu lat zaniedbań procesu wychowawczego. Dlatego rolę do odegrania mamy wszyscy – PZPN, by lepiej chronić sędziów, rodzice, ucząc grające w piłkę dzieci, że sędzia to nie wróg, a taki sam współtwórca gry, jak zawodnicy, ale też i my, kibice – aby na arbitrów spojrzeć inaczej, lepiej. Pal licho, jeśli coś nam się wyrwie do telewizora. Ale na stadionie, w tłumie, ugryźć się w język. Uszanować drugiego człowieka.

Schodząc jednak na murawę: Rafał Rostkowski, były sędzia piłkarski, twierdzi, że mnóstwo sędziów się w końcu poddaje. Niechronieni przez nikogo, będący ofiarami systemu, który daje ciche przyzwolenie na agresję wobec nich, porzucają pasję i odkładają gwizdki.

A napastnicy? Gwiżdżą na kary. I dalej kopią piłkę. Folklor? Czy aby na pewno? W tym meczu stajemy po stronie ofiar. I po stronie pasji. Jak powiedział nam sędzia Rostkowski: eliminujmy z piłki tych, którzy tę dyscyplinę niszczą.

Gra toczy się o wielką stawkę.

WSZYSTKIE ODCINKI SERIALU "SĘDZIA WRÓG" SĄ JUŻ DOSTĘPNE. ZOBACZ TUTAJ.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.