Rosyjski dziennikarz ma dość Putina. Odszedł z telewizji i otwarcie krytykuje władze

Dziennikarz rosyjskiej telewizji Match TV ma dosyć propagandy Władimira Putina. Aleksandr Szmurnow rzucił pracę i otwarcie mówi o powodach takiej decyzji. - Nadal robię sobie wyrzuty, że nie wyjechałem wcześniej - powiedział.

W Rosji nawet media sportowe nie są wolne od propagandy. Doskonałym przykładem jest telewizja Match TV. To stacja, która przerywa transmisje z Bundesligi, kiedy na banerach niemieckich kibiców pojawiają się wyrazy wsparcia dla Ukrainy. Dosyć takiej sytuacji miał jeden z dziennikarzy stacji. Aleksandr Szmurnow pracował w niej od początku jej istnienia. Do odejścia zmusiła go propaganda Władimira Putina i wywołana przez niego wojna w Ukrainie. Dziennikarz otwarcie mówi o tym w rozmowie z portalem "Vot Tak".

Zobacz wideo "Marzenie Putina o stworzeniu wielkiej Rosji jest koszmarem mojego kraju". Władimir Kliczko pokazał zniszczenia po ostrzale rakietowym

- Mam antywojenne przekonania, odkąd skończyłem 15 lat. Wtedy po raz pierwszy pojawiłem się w urzędzie zaciągu do wojska i zobaczyłem oczy tych, którzy nie mogli się doczekać wojny afgańskiej. Od tego czasu jestem osobą absolutnie antywojenną – powiedział Szmurnow. Dodatkowo zdradził, że w Ukrainie mieszkają jego bliscy. Jak twierdzi, mówią oni po rosyjsku, ale byli przerażeni rosyjską agresją i uciekli na zachodnią Ukrainę, gdzie "spotkali fantastycznych ludzi".

- To bardzo bliscy ludzie - wujek i ciotka mojej żony, którzy mają 70 lat, i ich rodzina. Pochodzą z Charkowa. To są ludzie, którzy opiekowali się moimi dziećmi, ciągle jeździliśmy do siebie. W Zaporożu też mam krewnych. Zadzwoniłem do nich w Charkowie rankiem 24 lutego. Płakali. Mają dorosłego syna w wieku wojskowym. Zabrał rodziców, żonę, dzieci do Lwowa i wrócił. Z tego, co wiem, chroni swoją ziemię – tłumaczy Szmurnow.

Rosyjski dziennikarz odszedł z telewizji przez wojnę w Ukrainie. "24 lutego skończyły się kompromisy"

Szmurnow po rozpoczęciu inwazji jeszcze kilka tygodni pracował w Match TV. Jak twierdzi, nie jest mu z tego powodu dobrze, ale chciał dokończyć tam swoje sprawy. Jednocześnie przyznał, że już wcześniej chciał opuścić redakcję. - W październiku zeszłego roku zdecydowałem, że nie jest mi po drodze z Match TV i nie mogę tam dłużej zostać. Miałem dużo niedokończonych spraw, więc zdecydowałem, że odejdę, gdy wszystko będzie skończone. Niechętnie zostawiłem sobie na to rok. Nadal robię sobie wyrzuty, że nie wyjechałem wcześniej, ale ludzkim usprawiedliwieniem dla mnie było to, że mogłem pracować z młodymi chłopakami w akademii. Jednak 24 lutego zakończyły się wszystkie kompromisy – powiedział. Mówiąc o "chłopakach z akademii", miał na myśli młodych adeptów dziennikarstwa sportowego, których szkolił.

- Moim zdaniem w 2011 r. wszystko wywróciło się do góry nogami – mówił dalej o sytuacji w jego kraju. Ma na myśli prawdopodobne fałszerstwa w wyborach do rosyjskiego parlamentu. - Po tym nie miałem wątpliwości, po której jestem stronie. Wszystko się pogarszało i nadal miałem nadzieję, że można mocą słowa lub uczciwym czynem oprzeć się temu, czego szczerze nie mogę znieść i uznaję za krzywdę dla naszego narodu i państwa. Może trzeba było wyjść wcześniej i głośniej, ale życie to generalnie ciąg kompromisów. Naprawdę chciałem wykonywać swoją pracę, teraz stało się to niemożliwe. Wątpienie leży w ludzkiej naturze, ale są rzeczy, w które nie można wątpić. To wszystko jest dla mnie trudne, ale na tle tego, co dzieje się w Ukrainie, moje cierpienie jest minimalne i nie chcę o tym rozmawiać. Szkoda było rozstawać się z nowymi uczniami, którzy przybyli w lutym. Przez cały marzec ukrywałem przed nimi swoją decyzję. Próbowałem przekazać im mój protest, ale nie bezpośrednio. Choć myślę, że doskonale rozumieli mój stan.

Dziennikarz skomentował też teorie, według których konflikt w Ukrainie może przeobrazić się w wojnę światową z użyciem broni nuklearnej. - To jest najbardziej obrzydliwe – powiedział. - Byłem w Hiroszimie i spacerując po muzeum, byłem przestraszony i fizycznie zraniony. Jako dziecko wraz z kolegami uczyłem się wierszy o Hiroszimie, mówiliśmy "nie dla wojny", bo powiedziano nam o jej okropnościach. Nie chcę, żeby ktokolwiek celował w moje dzieci. Nie chcę stać się nuklearnym popiołem i nie chcę, aby nasza planeta stała się nuklearnym popiołem. Nie chcę, aby pokolenia rosyjskich dzieci były wychowywane w przekonaniu, że jest to możliwe. Kiedyś pomysł połączenia Rosji i NATO wydawał mi się najlepszą rzeczą na świecie. Wtedy większość głowic zostałaby zniszczona, ponieważ po prostu nie byłyby potrzebne. Teraz te głowice nuklearne są po przeciwnych stronach. Dlaczego Rosja nie wstąpiła do NATO? Nie wiem, ale teraz nie byłoby takich problemów – uważa.

Według portalu dynamo.kiev.ua, który powołuje się na słowa samego Szmurnowa, dziennikarz przebywa aktualnie w Ameryce Płd. Z Rosji miał wyjechać 1,5 miesiąca temu. Jak sam twierdzi, ma nadzieję, że tymczasowo.

Więcej o: