Wojna na Ukrainie trwa już ponad miesiąc. Ukraińcy nadal stawiają opór rosyjskiemu okupantowi, który bestialsko bombarduje ludność cywilną. Inne kraje nałożyły na Rosję sankcje, które nie ominęły też świata sportu. Tamtejsi sportowcy zostali wykluczeni z wielu zawodów przez światowe federacje sportowe na całym świecie. Niektórzy rosyjscy sportowcy jednak idą w zaparte i protestują, twierdząc, że nie powinno mieszać się sportu i polityki. Inni idą jeszcze dalej i powtarzają kremlowską propagandę, wyrażając wręcz poparcie dla rosyjskiej inwazji.
Na drugim biegunie jest jednak Olga Dawidowa. To rosyjska zawodniczka we freedivingu, czyli nurkowaniu na wstrzymanym oddechu. W 2020 roku Dawidowa pobiła rekord w nurkowaniu w słodkiej wodzie bez płetw. Zeszła na głębokość 71 metrów. Więcej rekordów może już nie pobić. Zdecydowała, że nie będzie już reprezentować Rosji. Powód? "Wstydzę się mojego kraju" – napisała w mediach społecznościowych.
Więcej treści sportowych znajdziesz również na Gazeta.pl
"Podjęłam decyzję, że nie będę już reprezentować swojego kraju w zawodach międzynarodowych, nawet jeśli oznacza to koniec mojej sportowej kariery. Być może w najbliższej przyszłości żaden z rosyjskich sportowców nie będzie miał możliwości udziału w międzynarodowych zawodach, ale dokonałam wyboru nie dlatego, że to nieuchronne, ale z powodu własnych przekonań. To, co mówię, jest niczym w porównaniu z koszmarem, który się teraz dzieje. Ale ważne jest dla mnie wyrażenie swojego stanowiska. Nie wiem w jaki sposób, z moją niezdolnością do milczenia, będę nadal żyć w kraju, w którym można dostać 15 lat za zdradę. Ale nie mogę milczeć. Wciąż nie wyobrażam sobie i nie chcę myśleć o tym, jak żyją ludzie w Korei Północnej" – napisała Dawidowa.
"Jestem kategorycznie przeciwna reżimowi Putina i wojnie na Ukrainie rozpętanej przez rząd rosyjski. Nie uważam polityki innych państw zaangażowanych w ten rozlew krwi za usprawiedliwienie tego, co się dzieje. Jestem obywatelką tego kraju. I dlatego jako Rosjanka ponoszę odpowiedzialność za to, co dzieje się tu i teraz. Jestem etniczną Rosjanką, nie mam ukraińskiej krwi, ale mam wielu przyjaciół i krewnych na Ukrainie i mam wystarczająco dużo informacji o tym, co się tam teraz dzieje. I bez względu na to, co było kiedyś, dziś miliony ludzi żyją w piekle. I to rosyjskie czołgi przekroczyły granicę ukraińską" – oświadczyła Rosjanka. Dodała też, że kiedyś była dumna z historii Związku Radzieckiego, ale diametralnie zmieniła podejście po tym, jak dowiedziała się o "okropnościach Gułagu i milionach donosów". "Wstydzę się swojego kraju. Wierzę, że ludzkość stoi ponad interesami państwa" – dodała.
Jej post nie pozostał niezauważony. Na jej nieszczęście zauważył to również aparat państwowy. Dawidowa trafiła przed sąd. Obyło się jednak bez kary więzienia, ale Rosjanka otrzymała grzywnę. Zarzut? Jak pisze ukraiński serwis tribuna.com: "zdyskredytowanie działań armii rosyjskiej". Dawidowa nie ujawniła wysokości grzywny, ale poinformowała, że była ona najwyższa z możliwych.
"Podjęcie decyzji zajęło sędzi godzinę. Nie wiem, z kim naradzała się tam sama w swoim pokoju przed wydaniem maksymalnego wyroku z mojego artykułu. Szybkość, z jaką sędzia odczytała wszystkie materiały sprawy i werdykt, była fantastyczna, zrozumiałam około 60 proc. tego, o czym gadała. Prawdopodobnie nie potrafię nawet wymówić zapamiętanych słów z taką szybkością. Wielu znajomych pyta mnie, jaka jest kara i oferuje pomoc. Wielkie dzięki! Poradzę sobie z tym" – poinformowała Dawidowa cytowana przez ukraiński portal.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!