Ci, którzy dziwią się jeszcze, dlaczego rosyjscy sportowcy zostali zawieszeni przez wiele sportowych federacji, mają kolejny dowód na to, że to słuszne decyzje. Od lat wiadomo, że sport służy propagandzie Kremla. W piątek była kolejna ku temu okazja.
Podczas specjalnie zorganizowanego wiecu prowojennego w Łużnikach, w którym udział wzięło nawet 200 tysięcy osób, był uroczyste przemowy Władimira Putina i jego ludzi. Wydarzenie było masowo transmitowane przez co najmniej 19 kanałów telewizyjnych.
Pojawili się artyści oraz sportowcy. Każdy z nich miał na swoim obraniu literę "Z", czyli symbol rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Jakie gwiazdy świata sportu zobaczyliśmy w Łużnikach? To między innymi mistrz olimpijski w pływaniu Jewgienij Ryłow, gimnastyczki rytmiczne Dina i Arina Awerina, 16-letnia gimnastyczka Wiktoria Listunowa, zwycięzcy z Pekinu 2022 w łyżwiarstwie figurowym Jewgienia Tarasowa, Władimir Morozow, Wiktoria Synicyna i Nikita Kacałapow.
Nie zabrakło też tych Rosjan, którzy w ostatnich tygodniach wywołali największe kontrowersje. Trzykrotny mistrz olimpijski w biegach narciarskich Aleksander Bolszunow, który kilka dni temu "błysnął" publikacją zdjęcia w stroju narciarskim z czasu ZSRR, zrezygnował z udziału w zawodach rosyjskich, aby dotrzeć w piątek na Łużniki.
Operator telewizyjny wychwycił też "bohatera" jednej z największych medialnych burz. Chodzi o Jewgienija Klimowa. Skoczek narciarski podczas zawodów w Lahti, pokazał do kamery flagę Rosji. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że machając do kamery podczas konkursu dzień wcześniej - flagi na rękawiczce nie miał. Dzień później, gdy FIS wprowadził nowe zasady (zakaz barw narodowych i hymnu rosyjskiego): pojawiły się flagi i godło. "Trudno nie dostrzec w tym politycznej prowokacji" - apelował w swoim tekście Jakub Balcerski.
Flaga miała być użyta rzekomo przypadkowo. - Trener nie był świadomy tego, co się stało. Widziałem rękawicę. Flaga jest częścią rękawicy. W przyszłości nie będą używać tych rękawic, więc sprawa jest rozwiązana - mówił wówczas Sandro Pertile, dyrektor Pucharu Świata w rozmowie z "Ilta Sanomat".
Po piątkowym wiecu można mieć jednak wątpliwości, czy zachowanie Klimowa rzeczywiście nie miało nic wspólnego z poparciem działań Putina.