Jaka jest przyszłość freak fightów? "Obecna formuła utrzyma się jeszcze przez 2-3 lata"

Freak fighty szokują zaciekłych fanów "tradycyjnego" podejścia do MMA. Celebryci wychodzą do oktagonu i rywalizują między sobą o duże pieniądze, a organizatorzy tych gal zarabiają miliony, bo dostęp do transmisji z wydarzenia wykupują setki tysięcy Polaków, i to nie tylko ci najmłodsi.

Freak fighty to po prostu walki popularnych osób. Najczęściej są to gwiazdy social mediów, znani esportowcy oraz streamerzy. Zdarzają się również osoby, które nie są bardzo popularne, ale dzięki kontrowersyjnemu zachowaniu w trakcie konferencji prasowych zyskują nowych fanów. Często są to osoby, które nigdy wcześniej nie miały do czynienia ze sportami walki, ale też wśród nich takie, które przygotowywały się do debiutu w oktagonie przez kilka lat.

Zobacz wideo Szpilka czeka na debiut w KSW. "To będzie ciekawa historia"

"Sporty walki pomagają mi się pozbyć negatywnych emocji"

Jednym z głośniejszych debiutów ostatnich lat w sportach walki było wejście do klatki Jarosława "Pashy" Jarząbkowskiego. Były esportowy mistrz świata znany jest nie tylko z grania w gry, ale również z dbałości o sylwetkę, a także intensywnego uprawiania sportu, np. kolarstwa. "Pasha" na dwóch kółkach pokonuje naprawdę długie trasy, dlatego przed jego walką z Michałem "Owcą" Owczarzakiem nikt raczej nie obawiał się o kondycję popularnego obecnie streamera.

Dlaczego "Pasha" postanowił trenować sporty walki? - Jeszcze podczas kariery esportowej pozwalały mi pozbyć się negatywnych emocji w trudnych momentach, po nieudanych meczach czy turniejach najwyższej rangi - mówi w rozmowie ze Sport.pl Jarosław "Pasha" Jarząbkowski. - Szedłem wówczas na salę i dawałem sobie wycisk, zostawiając tam zdenerwowanego Jarka, by móc wrócić do domu, do drużyny w zupełnie innym nastroju. Ponadto też chciałem zadbać o swoją rodzinę, by móc ja ochronić zawsze kiedy będziemy w sytuacji zagrożenia. Mamy ciężkie czasy, a ja dzięki tej dyscyplinie mam pewność, że w każdej sytuacji będę wiedział jak zareagować i jak z niej wybrnąć - opowiada "Pasha".

Wyścig na kreatywność w freak fightach. Kiedy formuła się wyczerpie?

Od pewnego czasu obserwujemy licytację na pomysły we freak fightowej branży. Były już mniejsze klatki, walki w najróżniejszych rękawicach i najróżniejszych formułach. Sięgano już po ludzi praktycznie z każdej branży rozrywkowej. W którymś momencie prawdopodobnie nastąpi jednak przesyt tego typu rozrywki. - Wydaje mi się, że obecna formuła utrzyma się jeszcze przez dwa-trzy lata na wysokim poziomie zainteresowania, a następnie zacznie spadać - przewiduje Mateusz Kaniowski, znany dziennikarz, którego wywiady ze świata MMA możemy oglądać na YouTube. - Na pewno będą dodawane stymulacje, które dodatkowo zwiększają zainteresowanie widzów, takie jakie "rzymska klatka" czy walki dwóch na jednego. Obecnie obserwujemy tendencję do powstawania nowych federacji, które chcąc jak najbardziej zaszokować widzów, nadużywają wymyślnych urozmaiceń walk. Wydaje mi się, że przez brak wielkich nazwisk w tych organizacjach, może to spowodować szybsze wyczerpanie się formatu - uważa Kaniowski.

Freak fighty to nie zawsze tylko "dymy" i kłótnie na konferencjach. Zdarzają się również zawodnicy, którzy lubią robić show w inny sposób. - Występując na takich wydarzeniach muszę się wczuć w rolę, w klimat i tak do tego podejść, by to, co mam zrobić, zrobić w najlepszy możliwy sposób. W każdym działaniu daję 100 procent lub nawet więcej siebie - mówi nam "Pasha".

- Jestem autentyczny i nie potrafię oraz nie chcę robić czegoś na siłę. Czuję się sportowcem, myślę że wielu topowych zawodników występujących w innych miejscach bym przerósł, ale nie mam zamiaru nikomu nic udowadniać na siłę. Wolę być sam ze sobą fair i walczyć tam, gdzie sprawia mi to przyjemność. Mój debiut na gali High League dowiódł tego, że potrafię się skoncentrować na tym, co mam zrobić i robię to dobrze. Sama walka z "Owcą" jest okrzyknięta jedną z najlepszych, o ile nie najlepszą walką tego typu. Czego mogę chcieć więcej. Nie mam czasu i ochoty na chore ambicje, wolę być fair w stosunku do siebie, mojej rodziny i przeciwników. Być tu gdzie jestem - tłumaczy "Pasha".

Freaki zwiększyły wiedzę o MMA

Pierwszy głośny freak fight w historii polskiego MMA odbył się na gali poważnej federacji - podczas KSW 12 w 2009 roku. Mariusz Pudzianowski pokonał wtedy Marcina Najmana. I to właśnie ta walka przyczyniła się do rozwoju MMA w Polsce. Pozwoliła dotrzeć do nowych odbiorców i oswoić walki w oktagonie, które wielu osobom kojarzyły się z nielegalnymi podziemnymi walkami w klatkach. Okazało się, że jest to sport na miarę XXI wieku, który dla niektórych okazał się ciekawą alternatywą dla boksu, będącego zdecydowanie mniej dynamiczną dyscypliną.

- Dzięki freakom w Polsce wzrosła wiedza przeciętnego widza na temat MMA. Całe młode pokolenie dowiedziało się czym jest ten sport i zaczęło oblegać sale treningowe. Na początku pomagało to bazowej dyscyplinie, jednakże przy tak ogromnym natężeniu ilości gal celebrytów i zmianie formatu KSW z czterecg do 12 gal rocznie, odnoszę wrażenie, że przeciętny widz odczuwa przesyt galami MMA i eventy z mniejszymi nazwiskami tracą na zainteresowaniu. Obecnie w naszym kraju, walki odbywają się praktycznie w każdy weekend i nie sposób obejrzeć większość z nich - uważa Kaniowski.

Tekst powstał we współpracy z WE!RE Fantasy!

Więcej o:
Copyright © Agora SA