Resident Evil: Remedium pojawił się w czwartek na platformie Netflix. Sympatycy popularnej serii gier mogą sprawdzić, jak wypadła ta adaptacja. Fabuła i wątki skupiają się wokół nowych postaci, lecz cały kanon wydarzeń jest zgodny ze światem znanym z gier.
Branie się za tego typu projekty zawsze jest dużym ryzykiem. Grono odbiorców tworzone przez graczy bywa wybredne i wyczulone na poszczególne elementy. Jeśli twórcy nie dopilnują, aby film bądź serial był zgodny z kanonem, fani momentalnie to wyłapią, co odbije się negatywnie na odbiorze całej produkcji. Samo podpięcie się pod tak dużą markę wiąże się jednak z dużo większym echem medialnym.
Główny wątek kręci się wokół Jade Wesker, córki Alberta Weskera, która walczy w postapokaliptycznym świecie o przetrwanie. Jednocześnie jednak bohaterka ma za sobą mroczną przeszłość powiązaną z ojcem.
Choć serial Resident Evil: Remedium jest dostępny na Netflixie dopiero od kilkudziesięciu godzin, tak już wzbudził on spore kontrowersje wśród odbiorców. Wielu wiernych sympatyków cyklu Resident Evil wytyka nadmierną poprawność polityczną i rasową. Wszystko ze względu na postać kultowego Alberta Weskera, który przewinął się osiem różnych odsłon serii, na stałe wyrabiając sobie markę wśród graczy. W serialu gra go czarnoskóry Lance Reddick, co jest niezgodne z wyglądem Weskera znanym z gier.
Więcej treści gamingowych na Gazeta.pl.
Pierwsze oceny są mocno negatywne. Na portalu IMDb produkcja zebrała średnią 3.4/10 przy niemal trzech tysiącach oddanych głosów. Polski Filmweb też nie zostawia na razie na tytule suchej nitki - 3.1/10, chociaż to rezultat wyciągnięty z tylko 213 opinii. Niemniej twórcy przekonują się na własnej skórze, że zabranie się za temat adaptacji filmowych gier komputerowych, to czasem łapanie byka za rogi.
Serial Resident Evil: Remedium składa się z ośmiu odcinków, które trwają od 40 do 60 minut. Produkcja jest dostępna na Netflixie.