W Grupie A wciąż dwa miejsca premiowane awansem są w zasięgu kilku ekip. Z głębokiego fotelu lidera wszystko obserwowała ze spokojem Wisła All in! Games Kraków, która dzisiaj mogła dobitnie przesądzić kwestię swojego awansu z pierwszego miejsca, dając sobie spokój na dwie ostatnie kolejki. Temu z zaciekawieniem spoglądaliśmy raczej na inne ekipy.
8. kolejka ESL Mistrzostw Polski (poniedziałek; Grupa A)
Wisła All in! Games Kraków 16:8 MAD DOG'S PACT (Ancient)
Starcie na szczycie Grupy A. Ważne przede wszystkim z perspektywy PACT-u, choć Wisła na pewno taryfy ulgowej dla kolegów po fachu nie szykowała. "Biała Gwiazda" potrzebowała tylko punktu, by załatwić sobie gwarantowane miejsce w półfinałach. Ich rywale takiego komfortu nie mieli, drżąc o pozycję wicelidera.
Wisła zaczęła twardo. Jej pierwsze ataki były nie do zatrzymania do PACT-u. Trochę to trwało, ale wreszcie defensywa nieco się ustabilizowała. Rezerwa finansowa Wisły, choć spora, tak szybko ulotniła się wobec pewnie wygrywanych rund przez "Psy". W efekcie miast dobitnej dominacji "Wiślaków" pierwsza połowa zakończyła się względnie wyrównanym wynikiem.
Po zamianie stron Wisła odzyskała koncentrację. Wygraną pistoletówką zaczęli swój marsz do zwycięstwa. W obronie "Biała Gwiazda" była praktycznie nieomylna. Skrzydła rozwinął ponownie Michał "snatchie" Rudzki, którego AWP nie chybiła celów. PACT odbijał się od bombsite'ów jak od ścian, zdobywając jeszcze dwa punkty przed końcem meczu. Wisła pewnie domknęła mecz. Co ciekawe obie strony w swoim pierwszym meczu w ramach ESL Mistrzostw Polski też mierzyły się na Anciencie. Wtedy to potrzebna była dogrywka, by wyłonić Wisłę jako zwycięzcę. Tym razem nie było żadnych złudzeń.
Ostatnia niefrasobliwość Ungentium sprawiła, że pozycja składu w Grupie A znacząco osłabła. Wcześniej były perspektywy na spokojne wejście do play-offów tuż za plecami Wisły. Obecnie Ungentium chwyciłoby pierwszą lepszą okazję, byleby przejść dalej. Komfort się skończył. Dla ESCI z kolei była to walka o byt. Porażka mocno skomplikowałaby ich sytuację, zostawiając tylko matematyczne szanse na utrzymanie.
Pierwsza połowa to bardzo chaotyczna gra Ungentium w ataku i świetna gra ze strony tercetu z ESCI. Mateusz "ex1st" Witman, Szymon "sk1tt" Rogoziński i Tommaso "Pata_Jones" Manca spisywali się znakomicie. Ungentium wyglądało na wyjątkowo zdekoncentrowane, być może ze względu na grę z zastępczo dowołanym Pawłem "byalim" Bielińskim.
Po zamianie stron ESCA wygrała pistoletówkę, wychodząc na komfortowe prowadzenie 15:5. Potrzebowali ledwie punkciku, żeby zamknąć cały mecz. Niby mały kroczek, a dla debiutantów okazał się prawdziwą mordęgą. Ungentium pokazało doświadczenie i upór. Gra się do końca, nie ma, że nie. Mozolnie, ale sumiennie wracali do spotkania. Momentami wszystko wisiało na włosku. W defensywie jednak błyszczał Patryk "Sidney" Korab i Mateusz "M4tthi" Szambelan. Obaj kilkukrotnie w pojedynkę utrzymywali bombsite A. Do "B" ESCI nie dopuszczał Dominik "GruBy" Świderski. I jakimś cudem, istnie tytanicznym wysiłkiem Ungentium doprowadziło do dogrywki. Ten mecz nie chciał się skończyć.
Więcej treści esportowych na Gazeta.pl.
Dość nikt nie powiedział też po jednej dogrywce. Ba, nawet po dwóch ciągle było mało. Kiedy jedni przybliżali się do wygranej, drudzy momentalnie przyciągali ich do siebie. Do ostatniej rundy było gorąco, a każda eliminacja była na wagę złota. Ostatecznie to ESCA zachowała zimną krew, rzutem na taśmę wygrywając po bardzo trudnym odbijaniu bombsite'u A. O uporze Ungentium świadczy choćby to, że "M4tthi" walczył do końca i gracze przeciwnika nie zdołali go ustrzelić, lecz i tak rozbroili bombę na czas. Przy takim scenariuszu sytuacja w Grupie A robi się arcyciekawa. ESCA podskoczyła o jedno miejsce, a wciąż ma do rozegrania jeszcze jeden zaległy mecz. Ungentium z kolei godziło się powoli ze stratą trzeciego miejsca, które było teraz zależne od meczu Forsaken z ESCĄ, kończącego poniedziałkowe zmagania.
Mecz z dolnych sektorów Grupy A. Mógł jednak sporo namieszać w hierarchii, zwłaszcza wobec wygranej ESCI z Ungentium. Forsaken spadło na ostatnią lokatę, ale różnice punktowe były tak minimalne, że wiele scenariuszy było otwartych.
Początek meczu należał zdecydowanie do ESCI, która ewidentnie była jeszcze rozgrzana po przeprawie z Ungentium. Ich defensywa radziła sobie wybornie, choć trzeba powiedzieć, że Forsaken grało czysty kryminał. Pomyłki były naprawdę dziecinne i amatorskie. To zdarzyło się zostawić bombę na respawnie, to nietrafiony granat dymny przesądzał o całej rundzie. Banalne pomyłki uderzyły w nich z efektem kuli śniegowej. W ataku Forsaken zdobyło trzy rundy. Mało, oj mało.
Iskierka nadziei pojawiła się dla Forsaken po wygraniu drugiej pistoletówki. A jak wiadomo, z iskry może powstać prawdziwy pożar. No i rzeczywiście Dust2 zapłonął. Powrót Forsaken szedł szybko i zdecydowanie. Czy eco czy full rywala - to nie miało znaczenia. Ich defensywa pozostawała niezachwiana. ESCA zaczynała coraz bardziej kombinować, ale zamiast efektów przyszło jeszcze większe niechlujstwo. Przełamanie przyszło dopiero, kiedy Forsaken pierwszy raz wyszło na prowadzenie. Zrobił nam się wynik 13:13 i pozornie nudny mecz wyewoluował w niezwykłą nerwówkę. Zaczął się prawdziwy festiwal błędów. ESCĘ zupełnie zjadły nerwy, a Forsaken, choć równie mierne, tak z tego korzystało. I to właśnie oni finalnie okazali się zwycięscy. Wrócili z deficytu 3:12. Styl był, jaki był, ale trzeba im oddać upór. Mecz mało urodziwy, lecz z pewnością nie nudny.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!