3 godziny grania tygodniowo, utrudnianie dostępu do gier, a teraz od miesięcy nie wydawanie licencji nowym produkcjom. Tak wygląda walka Chin z rynkiem gamingowym. Państwo Środka prowadzi już otwartą wojnę z tym segmentem.
Życie graczy w Chinach jest coraz trudniejsze. South China Morning Post podała, że Narodowa Administracja Prasy i Publikacji (w skrócie NPPA) nie wydała nowej licencji twórcom gier od lipca 2021 roku. Jakie to ma przełożenie na rzeczywistość? Zamykanie lokalnych firm, a także ucieczka profesjonalistów za granicę.
Oficjalnie nie znamy powodu, dlaczego Narodowa Administracja Prasy i Publikacji przestała udzielać licencji na nowe gry. Co ciekawe historia zna już przypadek takiej blokady, która trwała dziewięć miesięcy. Działo się to w 2018 roku. Teraz Chiny prowadzą jednak znacznie bardziej agresywną i bezpardonową politykę w stosunku do gier komputerowych.
Państwo Środka od dawna stara się zwalczyć rynek gamingowy w swoim kraju. Pekin widzi w grach komputerowych zło, które trzeba zlikwidować. Najlpiej świadczy o tym przykład zakazu, który został wprowadzony w 2021 roku. Według niego gracze poniżej 18 roku życia mogą grać jedynie przez trzy godziny tygodniowo. Mają do tego wyznaczone pory: to przestrzeń pomiędzy 20 a 21 w piątki, soboty i niedziele. Poza tymi porami gra jest nielegalna wśród nastolatków.
Więcej treści esportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Dlaczego Chiny rozpoczęły taką walkę z grami komputerowymi? Tamtejsi rządzący uważają, że w ten sposób walczą z uzależnieniem od gier. W rezultacie każdy, kto chce chwilę się zabawić w wirtualnym świecie, musi rejestrować się przy użyciu prawdziwego imienia i numeru identyfikacyjnego.
Chiny to największy na świecie rynek gier wideo, stanowi około 25% rynku światowego. Agencja Bloomberg i BBC kilka miesięcy temu donosiły, że tamtejsze społeczeństwo zmaga się z uzależnieniem od gier, a także chorobami takimi jak problemy ze wzrokiem.