Wracają podejrzenia, że rozsadnikiem koronawirusa nie był targ zwierzęcy. Są zdjęcia satelitarne

Wracają podejrzenia, że pierwszym wielkim rozsadnikiem wirusa mógł być nie targ zwierzęcy, a światowe igrzyska wojskowe w Wuhan. Z analiz Harvard Medical School wynika, że wirus mógł krążyć w mieście już w sierpniu 2019 roku, dwa miesiące przed zawodami.

- Wszyscy się tam pochorowaliśmy, z mojego mieszkania sześć osób na sześć, w innych reprezentacjach też tyle osób, że zapasy lekarstw zaczęły się kończyć – wspominał swoje kłopoty podczas światowych igrzysk wojskowych włoski szermierz Matteo Tagliarol.  W październiku 2019 do Wuhan przyjechało walczyć o medale 9300 sportowców ze 110 krajów. Również 193-osobowa ekipa z Polski.

W wojskowych igrzyskach startują sportowcy z etatami w armii, często medaliści igrzysk olimpijskich: w polskiej drużynie byli m.in. znakomici lekkoatleci jak Justyna Święty-Ersetić czy Konrad Bukowiecki, świetni pływacy i medalistka olimpijska w pięcioboju nowoczesnym Oktawia Nowacka. Rozmach organizatorów też był olimpijski: piękna wioska dla sportowców, aż 26 tysięcy wolontariuszy, znakomite recenzje, jeśli chodzi o organizację, czystość, gościnność. Ale gdy kilka miesięcy po igrzyskach dziwny wirus, którego pierwsze wielkie ognisko było w Wuhan, zaczął paraliżować świat, niektórzy sportowcy przypomnieli sobie o problemach, jakie mieli podczas igrzysk i po nich. Mimo że igrzyska zakończyły się 27 października, czyli na ponad 20 dni przed pierwszym przypadkiem koronawirusa ujawnionym przez dziennik "South China Morning Post" z Hongkongu. Bo chińskie władze początkowo przekonywały, że pierwszy przypadek choroby zdarzył się dopiero w grudniu.

"Ledwo oddychałem, ledwo chodziłem. I tak przez trzy tygodnie. Ale wtedy jeszcze nikt nie mówił o koronawirusie"

We wspomnieniach sportowców na temat niepokojących objawów chorobowych też sporo było nieścisłości. Np. w polskiej ekipie nikt nie wspominał o problemach, które mogłyby wskazywać na zakażenie koronawirusem. Ale w kilku reprezentacjach było inaczej. - Po powrocie przez trzy tygodnie miałem kaszel i temperaturę. Jestem astmatykiem i często przechodzę grypę ostrzej, ale tym razem nie minęło nawet po antybiotykach. Po prostu przyszło i dopiero po trzech tygodniach odeszło – mówił wspomniany Matteo Tagliarol. I dodawał, że po powrocie chorowała też jego partnerka i ich dwuletni syn. Inaczej to zapamiętał inny szermierz, Valerio Aspromonte, który mieszkał z Tagliarolem: - Mnie nic nie dolegało, nie wiem skąd te opowieści po czasie – mówił.  Przedstawiciele włoskiej kadry zaprzeczyli, że były jakieś niedobory leków z powodu większej liczby zachorowań.

Problem z ustaleniem jednej wersji był też w reprezentacji wojskowej Francji. Pięcioboistka Elodie Clouvel opowiadała w wywiadzie radiowym, że ona i jej narzeczony, też pięcioboista, Valentin Belaud, pochorowali się dość mocno. - Valentin nie trenował przez trzy dni. Ja też byłam chora. Po tych igrzyskach wiele osób miało podobne objawy. Ja miałam takie, które mi się wcześniej nie zdarzały, np. silne zapalenie spojówek, które się potem cofnęło. Nie martwiliśmy się tym wtedy zbytnio, bo jeszcze się o tym tyle nie mówiło – mówiła Claudel. Ale znów: kierownictwo francuskiej ekipy zaprzeczyło, żeby doszło podczas igrzysk to nietypowego natężenia zachorowań. A wojsko poprosiło sportowców z armijnymi etatami, żeby ograniczyli medialną aktywność w sprawie igrzysk w Wuhan. W Hiszpanii z kolei o chorobie mówił właśnie szef ekipy, trener boksu Diego Uceta. – W Chinach jeszcze wszyscy czuliśmy się dobrze i nie rozmawialiśmy o chorobie. Problemy zaczęły się po powrocie. Ja poszedłem do lekarza 15 dni po powrocie. A nigdy nie chodzę do lekarzy, więc musiałem się czuć naprawdę źle. Ledwo oddychałem, ledwo chodziłem. I tak przez trzy tygodnie. Ale nikt wtedy nie mówił o koronawirusie – wspominał Uceta w rozmowie z "El Espanol". Dziwne przypadki zdrowotne pojawiły się też w ekipie Szwecji, o dwóch chorych osobach mówiły też władze Luksemburga.

Chiny oficjalnie poinformowały Międzynarodową Organizację Zdrowia o ognisku choroby w Wuhan 31 grudnia 2019, WHO ogłosiła pandemię w marcu 2020, ale dziś wiemy, że wirus pojawił się w Europie jeszcze przed końcem 2019 roku. We Francji wykryto go u chorego, który zgłosił się do szpitala 25 grudnia po kilku dniach niepokojących objawów. A jedno z ognisk choroby we Francji znajdowało się mieście, w którym jest lotnisko wojskowe: część ekipy na igrzyska wojskowe w Wuhan ruszała w podróż właśnie stąd i tutaj lądowała.

Coraz więcej wskazuje na to, że wirus rozprzestrzeniał się w Wuhan na długo przed tym, jak namierzono jako ognisko słynny już targ z dzikimi zwierzętami. Ciekawą analizę – ale niedopuszczoną jeszcze do publikacji w czasopiśmie naukowym – wykonali naukowcy z Harvard Medical School. Przestudiowali zdjęcia satelitarne parkingów przy sześciu szpitalach w Wuhan. Do obserwacji i porównań wybrali okres od 9 stycznia 2018 do 30 kwietnia 2020. Przeanalizowali też, jak często Chińczycy wpisywali do najpopularniejszej w tym kraju wyszukiwarki internetowej Baidu słowa kluczowe związane z objawami koronawirusa: kaszel, biegunka. Przeanalizowali trendy wyszukiwania od kwietnia 2017 do maja 2020, tak by mieć również dla porównania dane z sezonów zwyczajnej grypy.

Efekt tych analiz? Specjaliści z Uniwersytetu Harvarda zauważyli wzmożony ruch pod obserwowanymi szpitalami w Wuhan już pod koniec lata 2019. W tym czasie nasiliło się poszukiwanie w  Baidu hasła "biegunka". To była zmiana nieprzystająca ani do zwykłych schematów sezonu grypowego, ani niepowiązana jeszcze z nasilonym wyszukiwaniem hasła "kaszel". Ten objaw zaczął być częściej wpisywany do wyszukiwarki dopiero później, w tym samym czasie, gdy mocno wzrosło obłożenie szpitali.

Chińskie MSZ: ta analiza jest absurdalna. Naukowcy: metoda ma swoje ograniczenia. Ale była już stosowana z powodzeniem przy innych chorobach

Liczba samochodów pojawiających się na szpitalnych parkingach zaczęła rosnąć od sierpnia 2019 aż do końca roku i ogłoszenia lockdownu w Wuhan. Od stycznia 2018 zdarzały się w analizowanych przez naukowcach danych skoki obłożenia szpitali, ale było to w normalnym okresie grypowym, nie pod koniec lata.  I nigdy nie było aż takich wzrostów jak w 5 z 6 szpitali między wrześniem a październikiem 2019. Towarzyszyło temu nasilenie trendów wyszukiwania "kaszel" i "biegunka" w Baidu. Naukowcy wzięli pod uwagę, że nasilenie się ruchu na parkingach mogło też wynikać z igrzysk wojskowych. Ale skok wyszukiwania haseł związanych z objawami choroby zaczął się kilka tygodni wcześniej.

Rzecznik chińskiego ministerstwa spraw zagranicznych wyśmiała ustalenia zespołu analityków z Uniwersytetu Harvarda jako absurdalne i doradziła, żeby wstrzymać się z pochopnymi wnioskami. Naukowcy zastrzegają, że ich metody mają swoje niedoskonałości i ograniczenia, m.in. zachmurzenie, które uniemożliwiało analizę wielu zdjęć satelitarnych, trzeba też było wybrać tylko te szpitale, które mają mniej zadrzewione parkingi. Ale, jak tłumaczą w podsumowaniu prac, takie alternatywne narzędzia do monitorowania rozprzestrzeniania się chorób były już stosowane np. przy śledzeniu chorób zakaźnych w Ameryce Łacińskiej (analiza zapełnienia szpitalnych parkingów). A jeśli chodzi o wyszukiwanie słów kluczowych, specjaliści z Uniwersytetu Harvarda przeanalizowali dla porównania nie  tylko Baidu, ale też wyszukiwania w Google w momencie nasilania się epidemii w USA . I wyniki były porównywalne. – W naszej pracy – piszą w podsumowaniu - stawiamy tezę, że wirus krążył jeszcze zanim namierzono targ zwierząt jako ognisko. I że zanim wirus został wychwycony, mógł już rozejść się po świecie.

Czytaj też:

Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a

Sport.pl Live
Sport.pl Live .
Więcej o: