Koronawirus rozlał się po świecie dużo wcześniej? "Ten wirus krążył. Badajmy dawne próbki!"

Czy trzeba rewidować kalendarz epidemii w Europie? W niedzielę szpital w Bondy pod Paryżem informował, że pacjent z koronawirusem pojawił się tam już 27 grudnia. Teraz francuski uczestnik igrzysk wojskowych w Wuhan w październiku 2019 mówi w telewizji BFMTV, prosząc o zachowanie anonimowości, że po tych zawodach dużo osób w reprezentacji Francji miało objawy choroby.

Wypowiedź dla BFMTV jest anonimowa, ponieważ – jak pisze „Le Parisien” - francuska armia niechętnie patrzy na wypowiadających się w tej sprawie sportowców z wojskowymi etatami. Igrzyska wojskowe rozegrano w dniach 18-27 października 2019 w Wuhan. Wzięło w nich udział 9300 sportowców ze 110 krajów, w tym 193-osobowa ekipa z Polski.

Wśród francuskich sportowców, którzy startowali w Wuhan, najmocniejszego wywiadu o problemach ze zdrowiem po tych igrzyskach udzieliła Elodie Clouvel, mistrzyni świata w pięcioboju nowoczesnym. Już w marcu w wywiadzie dla lokalnej telewizji Loire 7 tak odpowiedziała na pytanie, czy nie boi się jechać na igrzyska do Tokio, na kontynent, na którym zaczęła się epidemia.

– Nie, bo myślę, że razem z Valentinem (Belaudem, narzeczonym Clouvel, też pięcioboistą – red.) już przeszliśmy koronawirusa. Byliśmy w Wuhan w październiku na igrzyskach wojskowych i wychodzi na to, że się zaraziliśmy. Valentin nie trenował przez trzy dni. Ja też byłam chora - mówiła. 

Wywiad przeszedł wtedy bez echa, teraz przypomniało go radio RTL. Clouvel opowiada: "Po tych igrzyskach wiele osób miało podobne objawy. Ja miałam takie, które mi się wcześniej nie zdarzały, np. silne zapalenie spojówek, które się potem cofnęło. Nie martwiliśmy się tym wtedy zbytnio, bo jeszcze się o tym tyle nie mówiło – opowiadała. Wtedy jej wypowiedź przeszła bez wielkiego rozgłosu. Francuskie media wracają do niej teraz.

Według Clouvel, tak jak według sportowca wspominającego igrzyska w rozmowie z francuską telewizją BFMTV, przypadków choroby było w tych igrzyskach więcej. – Kontaktowaliśmy się z lekarzem wojskowym, który nam powiedział: - Myślę, że mieliście właśnie to. Było bardzo dużo osób w naszej delegacji, które zachorowały – mówiła Clouvel. Z kolei "Le Parisien" cytuje jednego ze sportowców, który mówi, że przedstawiciele francuskiej armii dzwonili niedawno do reprezentantów na igrzyska w Wuhan, zapewniając ich, że ich zdrowiu nic nie zagraża. "Odlecieliście z Chin 28 października, a wirus pojawił się 1 listopada".

Zobacz wideo Sportowa rozmowa dnia z Joanną Jóźwik

Oktawia Nowacka dla Sport.pl: Nie miałam problemów i nie zauważyłam, żeby ktoś w moim otoczeniu miał

- Te igrzyska były dość dawno. Nie zwracałam takiej uwagi na rzeczy, które działy się wokoło. Jeździłam po całym Wuhan i mi nic nie dolegało - mówi Sport.pl Oktawia Nowacka, brązowa medalistka olimpijska w pięcioboju (Cloudel zdobyła wtedy srebro), która również startowała we wspomnianych igrzyskach wojskowych. - To było tak, że każdy kraj mieszkał w innych blokach. Ja z rywalkami widuję się przeważnie na treningach i czasem na stołówce. Nie mamy bliskiego kontaktu. Dlatego nawet nie zauważyłam, że Clouvel czy inna osoba mogła mieć jakieś problemy. Nie zauważyłam, żeby miał je ktoś w moim otoczeniu. Oczywiście, były jakieś zatrucia pokarmowe, ale przy tak wielkich imprezach to normalne. Zmiana kuchni, flory bakteryjnej, z tym sportowcy mieli problemy też w Rio. Jeśli chodzi o objawy koronawirusa, czyli suchy kaszel,  gorączka, to wśród osób, z którymi przebywałam, czegoś takiego nie było - mówi Sport.pl Nowacka.

Rzecznik chińskiego MSZ sugerował, że wirusa mogli przywieźć do Wuhan amerykańscy sportowcy

Igrzyska wojskowe w Wuhan już pojawiały się wcześniej w spekulacjach jako możliwy rozsadnik choroby. Rzecznik chińskiego ministerstwa spraw zagranicznych Zhao Lijian sugerował nawet w twitterowym wpisie z 12 marca, że być może chorobę przywieźli do Chin sportowcy z amerykańskiej ekipy na te igrzyska. Ale pierwszy oficjalny przypadek koronawirusa, uznawany przez chińskie władze, pochodzi z 17 listopada.

Wiadomości o możliwych przypadkach zarażenia sportowców wojskowych podczas igrzysk w Wuhan pojawiały się też w Szwecji. Jak zapewniła w połowie kwietnia tamtejsza armia, były przypadki gorączki, ale testy nie wykazały koronawirusa. W odpowiedzi na pytanie telewizji BFMTV przedstawiciele francuskiej armii powiedzieli, że sportowcy z ich ekipy nie byli testowani i takie testy nie są planowane.

Do niedawna za pierwszy przypadek koronawirusa poza Chinami uchodził ten stwierdzony 13 stycznia w Tajlandii. Ale naukowcy - jak pisze "New York Times" - już od dłuższego czasu podejrzewali, że wirus rozprzestrzeniał się po świecie już wcześniej. A Francja już w niedzielę 3 maja uaktualniła swój kalendarz epidemii, gdy profesor Yves Cohen, szef oddziału ratunkowego szpitali w Bondy i Bobigny pod Paryżem poinformował w studiu BFMTV, że w jego placówce, jak się okazało po testach próbek pobranych w grudniu i styczniu, pierwszy przypadek koronawirusa pojawił się już 27 grudnia.

Wcześniej za pierwsze oficjalne przypadki wirusa we Francji uważano te wykryte prawie miesiąc później u pacjentów z Paryża i Bordeaux. - Przebadaliśmy na koronawirusa próbki pobrane od 24 pacjentów z zapaleniem płuc z grudnia i stycznia. I trafiliśmy na przypadek koronawirusa. Testy powtórzyliśmy, żeby mieć pewność - opowiadał lekarz. Szpital skontaktował się z pacjentem, Amirouchem Hammarem z Bobigny. Hammar chorował przez 15 dni, zaraził wirusem dwójkę z czworga swoich dzieci. Jego żona nie zdradzała żadnych poważniejszych objawów choroby poza kaszlem. 

- Żona pacjenta pracuje na stoisku rybnym w supermarkecie, nawet początkowo zastanawialiśmy się, czy nie było tam ryb z Chin. Potem dowiedzieliśmy się, że obok jest stoisko, na którym pracują osoby związane z Chinami. To jedyny kontakt zarażonego z chorobą, który wydaje się prawdopodobny, bo pacjent nigdzie nie wyjeżdżał. Ale żona pacjenta nie leczyła się u nas, więc już nie do nas należy zbadanie tego przypadku, tylko do innych służb - mówi doktor Cohen, który zaleca, żeby inne szpitale poszły śladem placówek, w których on pracuje i przebadały próbki pobrane wcześniej od pacjentów z zapaleniem płuc.

"Ten wirus krążył. Badajmy dawne próbki"

- Być może nasz pacjent jest pacjentem zero. Ale może jednak pacjenci zero są w innych częściach kraju. Sięgnijmy to próbek i badajmy jeszcze raz, ten wirus krążył - wzywa Cohen. 

Amirouch Hammar, 43-latek cierpiący na cukrzycę i astmę, opowiada w BFMTV, że przez kilka pierwszych dni lekceważył objawy, uznając, że to grypa. Ale gdy problemy z oddychaniem się nasiliły, pojechał 27 grudnia nad ranem na izbę przyjęć. Został wypisany ze szpitala dwa dni później. Hammar potwierdza w wywiadzie, że nie wyjeżdżał za granicę w tygodniach poprzedzających chorobę. Ostatni raz był poza granicami Francji w sierpniu 2019, w Algierii. Supermarket, w którym pracuje jego żona, leży w pobliżu lotniska Charlesa de Gaulle'a. - Obsługuję klientów, którzy przyjeżdżają z walizkami wprost z lotniska - mówi Fatiha Hammar. 

Studium przypadku Hammara zostało już opublikowane w International Journal of Antimicrobial Agents. Francuski rząd razem z zapowiedzianym na 11 maja luzowaniem ograniczeń ma zwiększyć wysiłki w ustalaniu przebiegu epidemii.

"Może się okazać, że oficjalne kroki podejmowane dla zwalczania epidemii były nie tyle spóźnione, ile beznadziejnie spóźnione" - pisze "New York Times" o tej sprawie. Francuski rząd wprowadził lockdown 16 marca. Do dziś we Francji stwierdzono już ponad 170 tysięcy przypadków zakażeń i ponad 25,5 tysiąca zgonów spowodowanych koronawirusem.

Przeczytaj także:

Copyright © Agora SA