W poniedziałek we Włoszech rozpoczął się kolejny etap odmrażania życia społecznego i gospodarczego. Wielu mieszkańców tego kraju poszło do pracy, wszyscy mogli wyjść z domu, pobiegać czy wsiąść na rower. - Włosi z utęsknieniem czekali na zdjęcie ograniczeń. W końcu mogli opuścić cztery ściany. My mieszkamy w Moncalieri, tuż pod Turynem. Mijaliśmy spacerowiczów. W zdecydowanej większości stosujących się do zasad: czyli utrzymywania dystansu społecznego i zakładania masek na twarz, jeżeli przebywamy w towarzystwie innej osoby - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Alberto Dolfin, dziennikarz jednej z największych włoskich gazet "Corriere dello Sport", który po blisko dwóch miesiącach w końcu sam też wyszedł z domu.
Włoski rząd od poniedziałku pozwolił też drużynom Serie A na indywidualne zajęcia w klubie. Od 18 maja miałyby zacząć się ćwiczenia w grupach, a liga wystartować najprawdopodobniej na początku czerwca. Dolfin zaznacza, że najbliższe tygodnie dwa mogą okazać się kluczowe. - Rozpoczęte odmrażanie ma pokazać, czy krzywa zakażeń koronawirusem naprawdę spada. Jeżeli jako Włosi będziemy zdyscyplinowani i przez dwa tygodnie nie nastąpi wystrzał epidemii, to rząd zniesie kolejne obostrzenia. Otworzy wszystkie sklepy, kościoły, będzie można iść do restauracji.
To oczywiście długotrwały proces. Nikt nie wie dokładnie, kiedy się skończy. Dolfin ma jednak nadzieję, że kraj wróci do w miarę normalnego życia w okolicach sierpnia, może września. Ale od razu dodaje, że nie ma się co spieszyć. - Zbyt wielu ludzi zmarło - mówi o Włoszech, które wyjątkowo brutalnie zostały potraktowane przez epidemię koronawirusa (ponad 210 tys. zakażonych i prawie 30 tys. zmarłych).
Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a
Sport.pl Live .