Wywiad, izolacja i test na koronawirusa: tak ma wyglądać otwieranie COS-ów dla olimpijczyków. Dwa ośrodki zaczną pracę już wkrótce

- Wywiad będzie opisywał, że zawodnik X mieszka tylko z małżonką i poza nią kontaktuje się jeszcze tylko z trenerem. Będziemy prosili zawodników o maksymalne ograniczenie kontaktów przed przyjadem do COS-u. I dopiero po 14 dniach takiej izolacji zawodnicy pojawią się w COS-ach w Spale i w Wałczu. W momencie przyjazdu wykonamy im testy na koronawirusa - opowiada doktor Jarosław Krzywański. Jeden z najważniejszych lekarzy polskiego sportu pomaga stworzyć program otwarcia ośrodków dla olimpijczyków, którzy przez pandemię koronawirusa mają ograniczone możliwości treningu.

Łukasz Jachimiak: Przygotowuje Pan procedury, które Centralne Ośrodki Sportu muszą wdrożyć, żeby wkrótce mogły zostać otwarte dla polskich olimpijczyków. Może Pan przedstawić najważniejsze punkty planu?

Dr Jarosław Krzywański: Pani minister sportu Danuta Dmowska-Andrzejuk wychodząc naprzeciw oczekiwaniom części środowiska sportowego uznała, że warto spróbować otworzyć COS-y dla wybranej grupy olimpijczyków i potencjalnych olimpijczyków. Już wiadomo, że na początek mają zostać otwarte dwa COS-y.

Zobacz wideo Czołowe ligi planują powrót do gry.

Dwa? Jakiś czas temu plan zakładał otwarcie pięciu ośrodków.

- Uznaliśmy, że w pierwszej fazie otwarte zostaną tylko COS w Spale i COS w Wałczu. A dopiero jeśli projekt w tych COS-ach się uda, to w drugiej fazie otwarte zostaną pozostałe ośrodki. Zadanie jest bardzo trudne. Na pewno nie muszę tłumaczyć, że nadrzędne jest bezpieczeństwo sportowców, ale też trenerów, wśród których jest sporo osób starszych, a także personelu COS-ów. Musimy uwzględnić każde ryzyko. Dlatego pani minister powołała zespół roboczy zajmujący się wypracowaniem planu otwarcia COS-ów i zaprosiła do pomocy Centralny Ośrodek Medycyny Sportowej, który reprezentujemy ja i dr Hubert Krysztofiak - dyrektor COMS. Równocześnie obaj jesteśmy lekarzami w związkach sportowych: lekkoatletycznym i łyżwiarstwa szybkiego, co na pewno ułatwia pracę nad tym projektem.

Co proponujecie krok po kroku?

- Wejście sportowców do COS-u będzie przebiegało dwuetapowo. Pierwszym etapem będzie bardzo wnikliwy wywiad, który przeprowadzą lekarze z kandydatami do wejścia do ośrodków. Ten wywiad będzie się kończył określeniem czy sportowiec jest niskiego, umiarkowanego czy wysokiego ryzyka do udziału w takim zgrupowaniu.

Będziecie robić wywiady, a czy będziecie robić też testy na koronawirusa?

- Za chwilę o tym powiem. Pierwszy etap to ma być wstępna kwalifikacja do zgrupowania w COS-ie, a także 14-dniowa izolacja. Sportowcy będą proszeni o ograniczenie kontaktu ze wszystkimi. Wywiad będzie opisywał, że na przykład zawodnik X mieszka tylko z małżonką i poza nią kontaktuje się jeszcze tylko z trenerem - raz dziennie na treningu z zachowaniem bezpiecznej odległości. Będziemy prosili zawodników o maksymalne ograniczenie kontaktów przed przyjadem do COS-u. I dopiero po 14 dniach takiej izolacji zawodnicy pojawią się w COS-ach w Spale i w Wałczu. W momencie przyjazdu wykonamy im testy na koronawirusa. Na wynik każdego testu będziemy czekali 24 godziny i te 24 godziny każdy badany spędzi w izolacji. Oczywiście do COS-ów przyjedzie tak mała liczba sportowców i trenerów, że będziemy w stanie stworzyć małe grupy, które nie będą się wzajemnie ze sobą kontaktowały. Wyznaczymy oddzielne drogi komunikacji na terenie COS-ów i różne godziny treningów.

Posiłków też?

- Posiłki to temat dla grupy roboczej na przyszły tydzień. Wtedy zostaną opracowane wszystkie procedury. Jesteśmy na etapie co najmniej dwóch tygodni oczekiwania na wejście pierwszych sportowców do COS-ów. Najpierw przyjmiemy małe grupy i do Spały oraz Wałcza będziemy wpuszczać z bardzo dużym rygorem. Wszystko będzie pod nadzorem lekarskim. Jeśli to będzie funkcjonowało dobrze, to stopniowo będziemy zwiększali liczbę osób mogących trenować w Spale. W Wałczu pewnie nie, tam chyba od początku będą tylko wiosła i kajaki.

Po ile osób chcecie w sumie wpuścić do ośrodków w Spale i Wałczu?

- Po 70-80 osób. A to są ośrodki mogące pomieścić po 400-450 osób. Sportowcy będą bardzo rozproszeni po terenie COS-ów. Na przykład w Spale są aż trzy hotele, w Wałczu podobnie. Na jednym piętrze danego hotelu będzie mieszkała bardzo mała grupa sportowców, każdy będzie mieszkał sam, bez bliskiego sąsiedztwa. Stołówki są bardzo duże, dużej przestrzeni do treningu też nikomu nie zabraknie. Podkreślam, że na razie jesteśmy na etapie tworzenia projektu i analizowania wszystkiego przez ministerstwo sportu. Dopiero jak wypracujemy bezpieczne rozwiązanie, to pan premier i pan minister zdrowia zapoznają się z propozycją i - miejmy nadzieję - wyrażą zgodę na realizację programu.

Powiedział Pan, że nie macie jeszcze konkretnego planu dotyczącego posiłków, ale chyba musieliście już rozmawiać, jak ma pracować obsługa COS-ów. Trudno wyobrazić sobie, że personel obsługujący sportowców będzie przyjeżdżał do pracy i po pracy wracał do normalnego życia, bo w ten sposób ryzyko zarażenia sportowców byłoby bardzo duże.

- Na tym etapie jeszcze na to pytanie nie mogę odpowiedzieć. Chciałbym, ale jeszcze nie mogę. Pracujemy nad wytworzeniem tej procedury. Jest kilka możliwych rozwiązań. Na pewno nie będzie bezpośredniego kontaktu zawodnika z na przykład osobą pracującą w kuchni. Nie mogę jeszcze powiedzieć, w jakiej formie posiłki będą podawane, ale niezależnie od tego czy żywienie będzie w formie cateringu czy posiłków przygotowanych na miejscu w COS, ktoś te posiłki będzie musiał przygotowywać. Sportowcy sami sobie nie będą gotować. Ale dyskutujemy nad tym, żeby zawodnicy sami sprzątali swoje pokoje. Możliwe, że dostaną środki do tego i nikt do zajmowanych przez nich pomieszczeń nie będzie wchodził.

Nie ma pomysłu zamknięcia w COS-ach nie tylko sportowców, ale też grupy pracowników obsługi?

- Chciałoby się wszystko zrobić jak najlepiej, ale projekt ma jeszcze dużo słabych stron, dużo niewiadomych i trzeba nad nim dalej pracować. Musimy zminimalizować ryzyko tak bardzo, jak się tylko da. Do zera ryzyka nie zmniejszymy, bo to nierealne, ale musimy zrobić dobry projekt i dopiero wtedy zaprosić sportowców do COS-ów. Niech ci, którzy się zdecydują, czują się spokojni. Podkreślam, że na razie jesteśmy jeszcze na etapie medycznej oceny co trzeba zrobić, a nie na etapie gotowej procedury do wdrożenia.

Uczestniczył Pan w środowej wideokonferencji z minister sportu, przedstawicielami związków sportowych i COS-ów?

- Tak, uczestniczyliśmy obaj z doktorem Krysztofiakiem.

I obaj mieliście poczucie, że wszystkie strony słuchają Waszych zastrzeżeń, że nikt nie naciska, żeby COS-y otworzyć jak najszybciej?

- Jest naprawdę dobra, merytoryczna atmosfera dyskusji. My się z prezesami kluczowych związków sportowych znamy od lat, ufamy sobie, jesteśmy grupą, która umie działać razem. Jest pełne zrozumienie. Oczywiście przedstawiciele związków sportowych chcieliby już mieć COS-y do dyspozycji, ale jednocześnie oni mają dużo dobrych, praktycznych uwag i wątpliwości. Jesteśmy też jako COMS po wielu rozmowach z zawodnikami i trenerami. I mówimy im wszystkim, że program treningów w COS-ach będzie dla osób o bardzo wysokiej świadomości i bardzo wysokim poczuciu odpowiedzialności. Ci którzy tam pojadą, muszą wiedzieć, że będą zamknięci, będą siedzieć w pokojach, poruszać się tylko na posiłki i treningi, że nie będzie chodzenia ani poza ośrodek, ani nawet po ośrodku, że nie będzie żadnego odwiedzania się, żadnego kontaktu z innymi. Ale muszę też powiedzieć, że w okresie epidemii sportowcy prezentują naprawdę wysoki poziom świadomości i odpowiedzialności. Prowadzimy w COMS-ie teleporady, monitorujemy, jak wygląda sytuacja zawodników. I wiemy, że duża grupa bardzo wiele się nauczyła już na przymusowej, dwutygodniowej kwarantannie, którą wszyscy mieli po powrocie z zagranicznych zgrupowań. Wtedy zawodnicy bardzo dobrze poznali procedury i zrozumieli jak trzeba postępować. Część sportowców już nawet z powodzeniem rozpoczęła treningi w trudnych warunkach odosobnienia gdzieś w swojej okolicy.

Rozmawiając ze sportowcami mam poczucie, że jakiś czas temu wielu z nich bardzo czekało na otwarcie COS-ów, a teraz widzę, że kolejni zawodnicy wcale do COS-ów się nie wybierają. Z Pana rozmów ze sportowcami też wynika, że na otwarciu COS-ów zależy im mniej niż się wydawało?

- Zdecydowanie tak. Jakiś czas temu prawie wszyscy sportowcy mówili, że nie stwarza im się warunków do treningu i że tak nie może być. Na pewno bojowe nastroje ostudziła decyzja o przełożeniu igrzysk. Przesunięcie ich o rok totalnie zmniejszyło napięcie. W tej chwili większość dyscyplin kompletnie nie wie do czego ma się szykować, sportowcy nie wiedzą czy w ogóle w tym roku wystartują. Dlatego poza podtrzymywaniem cech kształtujących ogólną sprawność nie trzeba im aż tak bardzo treningu wysokospecjalistycznego z dużym obciążeniem. Chociaż część z nich na pewno zupełnie nie ma warunków do treningu i potrzebuje pomocy.

To przede wszystkim pływacy, na pewno również wioślarze i kajakarze mocno czekają na możliwość wyjazdu do COS-u.

- Tak, oni są w najtrudniejszej sytuacji. Poza nimi również choćby przedstawiciele konkurencji rzutowych w lekkoatletyce, bo przecież nawet ze względów bezpieczeństwa w lesie czy na polu dyskiem albo młotem nikt nie będzie rzucał. Pobiegać się w takich warunkach da. Ale już na przykład płotki trudniej rozstawić. Na pewno chętni do zamknięcia się w COS-ach będą. Ale jeszcze nikogo zaprosić nie możemy. Mamy projekt i dopracowujemy go. To jeszcze trochę potrwa.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.