Maria Szarapowa, Paige Van Zant, kilka miesięcy wcześnie Gerrard Pique. Do tego Paul McCartney, Sophia Bush, Ashton Kutcher, Jeniffer Lopez, Jonas Brothers, Marshmello i inni. Na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy gwiazdy i bardzo wpływowe osoby zdecydowały się na publikację numerów telefonu na swoim Instagramie, YouTubie czy Twitterze. W ten sposób zachęcają swoich wiernych fanów do bezpośredniego kontaktu.
Posty dotyczące wspomnianych numerów telefonów opatrzone są hasztagiem #Community, który jest niczym innym, jak nazwą firmy, która jest odpowiedzialna za wspomniane akcje. Community, to nowa firma technologiczna z Los Angeles, która na rozwój swojego start-upa zebrała 35 milionów dolarów. Jej celem jest pomoc korporacjom, gwiazdom i innym znanym klientom w zarządzaniu bezpośrednimi kontaktami z publicznością. Jednym z udziałowców jest aktor Ashton Kutcher.
Amerykańskie media dodają, że w przyszłości ma ona pomóc tym osobom w reklamowaniu swoich produktów za pomocą bezpośrednich wiadomości. A im więcej ludzi zadzwoni lub wyśle sms-a, później wyda zgodę na przetwarzanie danych, tym więcej numerów znajdzie się w bazie danych danego celebryty lub sportowca. To mniej więcej ten sam casus, co budowanie konta na Instagramie czy Twitterze gwiazdy. Tym razem jednak w dużo bardziej spersonalizowanej formie.
Potencjalny reklamodawca może mieć również pewność, że informacja dotarła do użytkownika, bo ten dostał ja bezpośrednio do skrzynki. Dodatkowo opatrzona jest nazwiskiem gwiazdy. A przecież jeśli pisze do nas gwiazda sportu, to prawie każdy odruchowo to odczyta.
Od lat gwiazdy zarabiają na Instagramie niewiele mniej niż na innych polach swojej działalności, co pokazuje przykład samego Cristiano Ronaldo. Rzecznik firmy cytowany przez "NY Times" twierdzi jednak, że samo Community nigdy nie będzie wysyłać reklam, czy sprzedawać baz danych z numerami użytkowników.
Można się jednak zastanawiać, o co w tym chodzi. W szerszej perspektywie prawdopodobnie chodzi głównie o pieniądze. Należy jednak zadać pytanie, czy w dobie pandemii koronawirusa i wszechobecnego strachu i paniki, jest to etyczne działanie. Czy warto nakłaniać ludzi do "bezpośredniego kontaktu", skoro nie ma w tym wspomnianej bezpośredniości. Gwiazda może co prawda sama wysłać odpowiedzi czy publikować statusy, ale robi to do całej bazy danych jednocześnie. Czyli działa dokładnie tak, jak Twitter czy Instagram. Tam też można rozmawiać prywatnie, ale porozmawianie jeden na jeden graniczy z cudem. Tutaj jest dokładnie tak samo.
Maria Szarapowa niedawno zakończyła karierę sportową. Rosjanka wpadła na nietypowy, wydawałoby się pomysł, a wkrótce napisały o tym media na całym świecie. Była zawodniczka postanowiła udostępnić na Twitterze swój numer telefonu i namawiała ludzi z całego świata, aby z nią porozmawiali.
32-latka zapewniła, że odpowie na wszystkie wiadomości. Wytłumaczyła, że w tym trudnym czasie izolacji, chciałaby pozostać w kontakcie z fanami. Wystarczy tylko napisać sms-a, a ona go dostanie na swój telefon. Szybko jednak okazało się, że nie jest indywidualna inicjatywa, a część szerszej i dobrze zorganizowanej działalności.
Gdy kibic zadzwoni na podany numer, nagrany głos Szarapowej odpowiada mu: „Napisz do mnie, nigdy nie odbieram telefonów”. Jeśli zaś wyśle sms-a, w odpowiedzi zwykle dostaje link do rejestracji, w której trzeba wyrazić zgodę na otrzymywanie reklam.
W ostatnich dniach podobnie zrobiła Paige VanZant amerykańska zawodniczka, która specjalizuje się w mieszanych sztukach walki. 26-latka razem ze swoim mężem, Austinem „The Gentlemanem” Vanderfordem, zawodnikiem MMA w Bellator, publikuje bardzo odważne zdjęcia m.in. z treningów na swoim koncie na Instagramie, na których obydwoje są całkowicie nago. Kilka dni temu zaś zdecydowała się na publikację "swojego" numeru telefonu. - Możecie mnie zapytać dosłownie o wszystko - podkreśliła w opublikowanym na Instagramie i Twitterze nagraniu.
Oczywiście aplikacja umożliwia fanom bezpośredni kontakt ze swoimi ulubionymi gwiazdami, choć trudno przypuszczać, że każdy dostanie bezpośrednią odpowiedź. Maria Szarapowa opublikowała na Twitterze film, w który przyznaje, że nie spodziewała się aż 2,2 miliona wiadomości w zaledwie 40 godzin. O krok dalej poszła kontrowersyjna zawodniczka MMA. Paige Van Zant stwierdziła, że próbowała odpowiedzieć na wiele wiadomości, ale wśród nich były także trzy mms-y ze zdjęciami nagich mężczyzn. - Mam dużo radości z rozmów z wami. Pomijając te trzy cholerne zdjęcia. Nie jestem z tego zadowolona - przekazała.
- Wyobraź sobie SMS-y z artystami, celebrytami i ludźmi, których szanujesz i podziwiasz. Możesz to robić w dokładnie ten sam sposób, jak robisz to z mamą czy najlepszym przyjacielem - czytamy na stronie internetowej firmy. Sama usługa nie jest więc niczym odkrywczym. Można za to odnieść wrażenie, że reklamowanie jej przez wielkie gwiazdy w okresie pandemii może być po prostu mocno mylace dla kibiców. Skoro nawet była tenisistka podkreśla, że szczególnie w tym trudnym okresie chciała mieć bliski kontakt z fanami.