Od kiedy w Polsce epidemia koronawirusa zatrzymała sport i wprowadziła społeczne ograniczenia, zawodnicy mają problem z treningiem. Polskich skoczków na szczęście dotyczy to tylko w kontekście ćwiczeń na skoczni, które zaplanowane są nieco później. Powrót do oddawania skoków większość reprezentacji wyobraża sobie w maju. Nie ma na to zbyt wielkich szans, ale Polacy mogą być pewni, że nie zabraknie obiektu do przeprowadzania sesji treningowych. Nawet jeśli latem pozostaną bez zawodów Letniego Grand Prix.
- W poniedziałek zaczniemy zdejmować siatki, które zimą podtrzymują śnieg - mówi Sport.pl dyrektor obiektu w Wiśle-Malince, Andrzej Wąsowicz. - Ze względu na sytuację, w jakiej się znaleźliśmy, nie mamy żadnego planu na treningi, które mogłyby tu się odbywać w najbliższych dniach, czy nawet tygodniach. Obiekt będzie jednak przygotowany i poczeka na zawodników - twierdzi działacz.
Od przedwczesnego zakończenia sezonu zimowego mówi się także o prawdopodobnym odwołaniu całości lub części cyklu Letniego Grand Prix. Już dziś wiemy, że jeśli zawody inauguracyjne w Wiśle miałyby zostać przeprowadzone, odbędą się w sierpniu. - Zmartwiła mnie ostatnia wypowiedź Sandro Pertile dotycząca sponsorów i pieniędzy, których w tym roku będzie raczej bardzo mało - zdradza Wąsowicz. - Teraz bardziej od możliwości zorganizowania imprezy ze względu na epidemię koronawirusa, widzę problem z finansami. Jeśli tak sprawa potoczy się dalej, to zrezygnujemy z organizacji zawodów - twierdzi.
Jak mówi Wąsowicz, niezagrożone wydają się być konkursy inaugurujące przyszły sezon Pucharu Świata, które zaplanowano na koniec listopada. - Tu wszystko wygląda w porządku. Na pewno finansowo jesteśmy na to gotowi. Nie chcemy też zmienić terminu, jaki wyznaczył nam FIS - zapewnia były wiceprezes Polskiego Związku Narciarskiego.
Przeczytaj także: