W środę organizatorzy Wimbledonu poinformowali o odwołaniu tegorocznej edycji turnieju. Z uwagi na pandemię koronawirusa sytuacja w Wielkiej Brytanii jest coraz gorsza i władze londyńskiej imprezy nie chciały ryzykować. Jednocześnie turniej odbywa się na kortach trawiastych, na których ze względu na specyfikę nawierzchni nie można grać w innym terminie niż przełom czerwca i lipca. Z tego powodu tegoroczny Wimbledon został odwołany.
W środę poinformowano także, że rozgrywki WTA i ATP zostały zawieszone do 13 lipca. Na tę wiadomość zareagowała Paula Kania. - Turnieje przesunięte minimum do 13 lipca, przełożenie igrzysk oraz anulowanie Wimbledonu. Takie rzeczy tylko w 2020? Oby tylko w tym roku - napisała polska tenisistka. I dodała: Melduję się na bezrobotnym jak większość tenisistów, którzy nie są w czołówce świata. Trzymam za nas kciuki, za ultra hiper super długi sezon przygotowawczy, cierpliwość, wytrwałość i wiarę.
Kania po problemach zdrowotnych wróciła w zeszłym roku do tenisa. Obecnie jest sklasyfikowana w rankingu singlistek na 744. miejscu i deblistek na 180.
Przerwa w tenisie to szczególnie zła wiadomość dla zawodników spoza światowej czołówki. Ci najwięksi zarobili po kilkadziesiąt milionów dolarów i są ustawieni na całe życie. Ci mniej utytułowani mogą mieć problemy, bo mimo braku turniejów trzeba za coś żyć, a do tego utrzymać sztab trenerski i pokryć inne zobowiązania. - Nikt o nas nie dba - narzekała kilka dni temu Sofia Shapatava. 371. na świecie zawodniczka uważa, że tenisiści podczas przerwy w grze powinni otrzymywać płatne urlopy. - Światowe władze tenisa powinny pomóc nam w tych trudnych czasach. Jesteśmy ich pracownikami - przekonuje Shapatava.
Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a
Sport.pl Live .